A wy po ilu Desperadosach zbudowalibyście muzyczny pociąg?

FYI.

This story is over 5 years old.

Sponsorowane

A wy po ilu Desperadosach zbudowalibyście muzyczny pociąg?

"Soul Train"... Chodziło ci chyba o "Train Trax".

Pamiętacie jak Desperados zabrał swoich imprezowiczów kilka tysięcy metrów w górę, na jedyny set DJ-ski w stanie nieważkości - Bass Drop. To było kozackie, nie ma żadnej dyskusji. Jednakże nikomu w głowie spoczywanie na laurach, prawa grawitacji na szczęście nie pozwalają zanadto bujać w obłokach. Desperadosowi eksperymentowanie z muzyką weszło w krew i dlatego teraz prezentuje przed wami swój muzyczny pociąg!

Reklama

"Akcja była popisem nowego podejścia do muzyki i zastosowania innowacyjnych technologii" - mówią organizatorzy. "Pociąg wykorzystano jako żywy instrument, kształtujący powstającą w trakcie przejazdu muzykę duetu Mount Kimbie. W wybranych miejscach szyn kolejowych umieszczono czujniki RFID, które w trakcie przejazdu komunikowały się z czujnikami na pokładzie pociągu, zmieniając dźwięki maszyny na odpowiadające im muzyczne brzmienia, które producenci z Mount Kimbie wplatali w swoje kompozycje. W tym eksperymentalnym nagraniu aktywny udział brali uczestnicy tej niezwykłej imprezy, którzy sterowali niektórymi elementami wewnątrz pociągu, np. światłami i kamerami. Rytm tego niesamowitego muzycznego setu wyznaczała prędkość rozwijana przez pociąg. Im szybciej jechał, tym szybciej uderzały basy".

Wynikiem tego niecodziennego doświadczenia jest utwór SYNTHI - muzyczny zapis podróży zremiksowany przez Mount Kimbie ukaże się jeszcze w tym roku na ich nowej płycie. A już teraz obejrzeć można film "Train Trax", który dokumentuje cały eksperyment. Obczajcie go sami:

BAM! Desperados - twój ulubiony event 2:0. Łyso? Sami chętnie wsiedliśmy do pędzącej po szynach muzycznej maszyny. Choć od dawna wiemy, że sama droga na imprezę też może być imprezą, musicie przyznać bez zbędnych dyskusji, że Desperados na nowo zdefiniował pojęcie biforu. Do czego jeszcze są w stanie się posunąć? Jak daleko można przesunąć granice ultrakozackiej imprezy? Może pierwszy gig, na którym orkiestra zagra wyłącznie… myślami. Cholera, to byłoby coś…

Reklama

Podjarani eksperymentami Desperadosa postanowiliśmy poszukać innych nietypowych, nieszablonowych imprez. Poniższe cztery opcje skutecznie udowadniają, że najeżony gwiazdami line-up to nie wszystko co definiuje pojęcie udanego muzycznego gigu. Gotowi? Zaczynamy.

10-godzinny koncert w czynnym wulkanie, Nisiros w Grecji

Wow! To się nazywa "gorąca impreza", prawda? Mimo nie do końca bezpiecznych okoliczności przyrody, koncert "634 Minutes Inside a Volcano" zebrał niemalże dwutysięczną publiczność złożoną z tubylców, a także przyjezdnych turystów i ludzi sztuki z Aten. W sierpniu ubiegłego roku 15 muzyków związanych z The Onassis Culture Center oraz six d.o.g.s. wykonało 10-godzinny set łączący jazz, muzykę klasyczną oraz elektronikę.

"To całkowicie niesamowite, w zasadzie to najbliżej jak możesz dostać się do wnętrza ziemi" - mówił jeden z organizatorów w rozmowie z New York Timesem. "Kiedy uświadomisz sobie, gdzie jesteś, że dookoła tych ścian lawa wybuchnęła 20 tysięcy lat temu i tak powstała ta wyspa, to jest po prostu nie do uwierzenia".

Trzecia Fala Białobrzegi

Festiwal DIY zlokalizowany w samym sercu lasu, na dodatek niecałe 1,5 godziny drogi od warszawskiego śródmieścia. Zespoły, które tu grały interesowało robienie awangardy poza akademią, w duchu zrób-to-sam. Chodziło o kreatywne działanie w lokalnej społeczności, z dala od wielkomiejskiej spiny i pędu (istnieją w Polsce inicjatywy, które postawiły przed sobą podobne cele: Ośrodek "Pogranicza" w Sejnach czy Dom Pracy Twórczej w Wigrach). Idee Trzeciej Fali były tak nośne, że muzycy sami chcieli grać w Białobrzegach, mimo że nikomu się to finansowo nie opłacało - mogliśmy przeczytać w artykule Andżeliki Kaczorowskiej. Zaangażowanie organizatorów, obecność czołowych postaci sceny elektronicznej, awangardowej, a wszystko przy bazie amerykańskich Marines, w oparach alkoholu rozlewanego w obskurnym Przystanku Alaska.

Metallica na Antarktydzie

Legendy metalu z Bay Area nie mogły nie znaleźć się w tym zestawieniu. Muzycy zagrali swoje "Freeze 'Em All" 8 grudnia 2013 roku w argentyńskiej stacji antarktycznej Carlini. Wśród zgromadzonej na Wyspie Króla Jerzego widowni znaleźli się członkowie załogi badawczej, a również te osoby, które zostały wylosowane we wcześniej zorganizowanym konkursie. Na własne oczy zobaczcie jak wyglądał koncert Metalliki w auli przypominającej szklane igloo.

Reklama

Nagle nad morzem

Pamiętacie tę scenę "Wszystkich nieprzespanych nocy" Marczaka, w której bohaterowie lądują na nadmorskiej plaży pośród sporego grona innych raverów, witających pierwsze promienie wschodzącego Słońca, pogrążonych w tanecznym transie? W swoich imprezowych poszukiwaniach Krzysiek i Michał zabrnęli na zlokalizowany na nadbałtyckich wilgotnych piaskach festiwal Nagle nad morzem. Nagle znaczy spontanicznie, a plaża i muzyka wprowadzająca w trans to idealne zestawienie, jeśli chcesz na chwilę o wszystkim zapomnieć i poczuć prawdziwy rave'owy klimat.

BONUS: Pink Floyd w Pompejach

Nic dodać, nic ująć: