FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Lucy Rose - Work It Out

"Work It Out" to rzecz znacznie bogatsza w brzmieniu niż surowy debiut, uporządkowana (żeby nie powiedzieć wygładzona) i przebojowa. Już nie czysty folk, ale autorski, alternatywny pop z folkowym rodowodem.

Grzeczna dziewczynka. Po koncertach sprzedaje herbatę i czekoladę, a w wywiadach bez ściemy przyznaje, że jest nudziarą zakochaną w swoim zupełnie zwyczajnym życiu. Nie obraża konkurencji, ale też nie lubi się szczególnie mizdrzyć i stosować tanich chwytów. Nie udaje, nie zgrywa gwiazdy. Skromna i uprzejma. Przeciętniaczka? Na pewno nie. To co jest w tej historii nieprzeciętne, to talent Lucy Rose do pisania wdzięcznych, ładnych, szczerych piosenek.

Reklama

Pierwszą płytę nagrywała w domu rodziców, praktycznie bez żadnego budżetu. A gdy pojechała w trasę promującą debiut, na koncerty podwozili ją znajomi, bo nie miała pieniędzy na wynajęcie busa z kierowcą. "Work It Out", drugi album brytyjskiej songwriterki, to już inna sytuacja. Nagrania poprzedził kontrakt z dużą wytwórnią i przelew, który pozwolił zarejestrować płytę w komfortowych warunkach.

To słychać. "Work It Out" to rzecz znacznie bogatsza w brzmieniu niż surowy debiut, uporządkowana (żeby nie powiedzieć wygładzona) i przebojowa. Już nie czysty folk, ale autorski, alternatywny pop z folkowym rodowodem. Jest gorzej? Jest inaczej, choć jedno się na pewno nie zmieniło. Rose potrafi wymyślać proste, ładne melodie. Poetyckie, romantyczne teksty o uniwersalnych sprawach, miłości, przyjaźni i stracie też nie dają jej powodów do wstydu.

"Work It Out" nie jest płytą, która cokolwiek zmienia i wywraca. Nie jest też płytą, która zwiastuje przetasowanie wśród brytyjskich wokalistek, Lucy Rose nie wskoczy nią nagle na podium. Ale też chyba nie takimi ambicjami pisała ten album. Więcej niż przyzwoity. Równy, ale z paroma mocno wybijającymi się fragmentami (mnie absolutnie kupiła eteryczno-zamaszysta "Nebraska"). "Work It Out" mam ten też niedefiniowalny element, która sprawia, że tej płyty po prostu nie da się nie lubić. Tylko tyle. Aż tyle.