Na patrolu z Aniołami Stróżami, strażą obywatelską Nowego Jorku

FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Na patrolu z Aniołami Stróżami, strażą obywatelską Nowego Jorku

Zwykle chodzi o gangi albo chuliganów zaczepiających uczniów. Aniołowie za swój obowiązek uważają nie tylko walkę z bezpośrednią przemocą fizyczną, ale też pomoc dzieciom, które zgubiły swoich rodziców i ochronę napastowanych kobiet

fotografie wykonane, przez autora tekstu

W Nowym Jorku na każdym kroku można spotkać kogoś w charakterystycznym stroju: uliczne artystki toples z Times Square, bankierzy w dwurzędówkach przemierzający Wall Street, gliniarze, gangsterzy, raverzy i przyszli projektanci mody. Jednak ze wszystkich kostiumów miasta to czerwone kurtki i berety Aniołów Stróżów (ang. Guardian Angels, przyp. tłum.) najgłębiej wryły mi się w pamięć.

Aniołowie Stróże zostali założeni w 1979 r. w odpowiedzi na plagę napadów i rozbojów, która nękała ulice i metro Nowego Jorku. Gdy obywatele zaczęli zwalczać przestępczość na własną rękę władze miasta, jak można było się spodziewać, nie były tym zachwycone. Jednak w 1981 roku pomiędzy ratuszem a Aniołami doszło do „obopólnego porozumienia", w ramach którego straż obywatelska zgodziła się na współpracę z policją.

Reklama

Ilu przestępstwom Aniołowie tak naprawdę zapobiegli, nie wiadomo. W 1992 r. założyciel organizacji Curtis Sliwa przyznał się do sfingowania przynajmniej sześciu interwencji w celu osiągnięcia rozgłosu na samym początku działalności straży. Wcześniej na łamach New York Timesa ze strony byłych współpracowników Sliwy padały oskarżenia o to, że Aniołowie stali się „siłami bezpieczeństwa na usługach grupy śródmiejskich restauracji". Sliwa jest również znany ze swoich seksistowskich i rasistowskich wypowiedzi, które nie poprawiają wizerunku grupy.

Mimo to legenda Aniołów Stróżów wciąż jest żywa. Pierwszy raz natknąłem się na nich na fotografii, którą zobaczyłem mając 12 lat. W latach 80. fotograf Bruce Davidson uwieczniał labirynt nowojorskiego metra w pełni jego brudnej chwały. Jedno z najbardziej uderzających zdjęć przedstawiało dwóch młodych mężczyzn w podkoszulkach z napisem „Anioł Stróż" opartych o drzwi wagonu metra i z kamienną twarzą wpatrujących się w obiektyw. Fotografia jest żywcem wyjęta z innej ery: wąsy i okulary jednego z Aniołów, zadbane afro drugiego i graffiti pokrywające każdy centymetr kwadratowy pociągu.

Dziś metro jest czystsze, a ulice bezpieczniejsze. Pomimo aury nostalgii otaczającej lata 70., nikt nie tęskni za brudnym, niebezpiecznym miastem z tamtej epoki. Niemniej, jak donoszą lokalne media, Aniołowie Stróże znów zaczęli patrolować miejskie pociągi. „Cały czas tu byliśmy" – komentuje EQ, 32-letni weteran organizacji (prawdziwe imię: Benjamin Garcia). Okazuje się, że nowojorczycy po prostu ich nie zauważali.

Reklama

Jednym z powodów, dla których o Aniołach znów robi się głośno, są pojawiające się często na łamach nowojorskich brukowców relacje o nożownikach atakujących pasażerów metra. Co prawda, jak pokazują statystyki, Nowy Jork jest dość bezpiecznym miejscem, jednak to nie wystarczy, by rozwiać obawy mieszkańców. (Przez pogłoski, jakoby należący do partii Demokratów burmistrz Bill de Blasio niewystarczająco wspierał policję, część konserwatywnych nowojorczyków uważa, że miasto może wrócić do stanu ze „starych, złych czasów"). Spędziłem cały dzień, patrolując metro z Aniołami, by bliżej ich poznać i dowiedzieć się, na czym polega ich służba dziś, w 2016 roku.

Na poranny patrol zabrali mnie EQ, Tito Colon (nie bez powodu zwany „Mrukiem") oraz robiący wrażenie niemego Chavi. Spotkaliśmy się o godzinie 11 przed wejściem na stację Columbus Circle. Przy automatach biletowych panowie nawzajem się obszukali, by upewnić się, że nawet niechcący nie zabierają na patrol żadnej broni. Po wejściu na peron zawiadomili o rozpoczęciu obchodu dyżurnego policjanta, który nieco speszony powiedział „OK" i niepewnie pomachał im ręką.

Ponieważ było ich tylko trzech, zamiast się rozdzielić, Aniołowie razem przemierzali metro, na każdej stacji przesiadając się do innego wagonu. „Najniebezpieczniejszy jest pociąg linii A do Far Rockaway" – tłumaczył EQ mentorskim tonem. „Właśnie w nim zdarzają się wszystkie rozboje". Wymienił też pozostałe niebezpieczne trasy, które często patrolują: L, J, 3 i 2 do Brooklynu oraz kursujący do Flushing pociąg nr 7.

Reklama

Aniołowie Stróże są szkoleni w samoobronie, regularnie ćwiczą scenariusze zagrożeń, a niektórzy znają nawet MMA. EQ nie potrafił mi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, jakie są procedury na wypadek, gdy natrafią na coś lub kogoś podejrzanego. Udzielił mi kilku różnych odpowiedzi, jednak ani razu nie wspomniał o policji.

Chavi, który nie odezwał się ani słowem przez sześć godzin porannej zmiany, często sprzątał śmieci walające się po peronach, czasem za pomocą narzędzi z przybornika, który nosił przy pasie. EQ udzielał się głównie jako promotor grupy. Gdy tylko ktoś choćby zerknął na czerwone uniformy, EQ natychmiast do niego podchodził, zagadywał i wręczał wizytówkę Aniołów. Jeśli wagon był pusty, we trzech rozkładali zafoliowane ulotki. „Dzięki wizytówkom i ulotkom przychodzi do nas około pięciu rekrutów dziennie" – powiedział mi EQ.

Dojechaliśmy linią 7 do stacji 103 St-Corona Plaza i poszliśmy do McDonalda. EQ wykorzystał przerwę na oddzwanianie do potencjalnych rekrutów. Większość rozmów kończyła się słowami: „W porządku, dziękuję za pański czas".

Według EQ udaje im się udaremnić poważniejsze przestępstwo średnio raz na trzy miesiące. Zwykle chodzi o gangi albo chuliganów zaczepiających uczniów. Aniołowie za swój obowiązek uważają nie tylko walkę z bezpośrednią przemocą fizyczną, ale też pomoc dzieciom, które zgubiły swoich rodziców i ochronę napastowanych kobiet.

„Kiedyś, chyba 10 albo 12 lat temu, była taka piętnastoletnia dziewczyna przy Queensboro Plaza" – opowiadał EQ. „Chodził za nią jakiś typ, śledził ją. Zabraliśmy ją do innego wagonu, a on wsiada tuż za nami, patrzy mi w oczy i mówi: «Nic mi nie zrobicie. Zrobię, co mi się podoba i ujdzie mi to na sucho»". Gdy tylko pociąg zatrzymał się na stacji, EQ wypchnął go na peron, sprowadził do parteru i przytrzymał do przybycia policji.

Reklama

Kilka godzin później dołączyłem do większej grupy Aniołów udającej się na wieczorny patrol. Spotkałem trzech nowych członków: 22-letniego Świrusa (Jose Gonzalez), 16-letniego Księcia (Ivan Cruz) i Skałę (Curtis Sliwa, sam założyciel) oraz EQ i Mruka z porannej zmiany. Gdy jechaliśmy linią A do śródmieścia, Świrus powiedział mi, że uważa ostatnie ataki za anomalię i że jego zdaniem w mieście jest dużo bezpieczniej niż wtedy, gdy przystępował do organizacji.

Atmosfera na wieczornej zmianie była dużo poważniejsza niż rano. Wszyscy przykładali wielką wagę do każdego kroku, pewnie dlatego, że czuli na sobie wzrok swojego przywódcy. Po wejściu do wagonu momentalnie znajdowali się w centrum uwagi. Przeważały dwa rodzaje reakcji: jedni tylko gapili się z konsternacją na ludzi w czerwonych beretach, drudzy podchodzili, by uścisnąć im dłonie, zaskoczeni, że straż wciąż jest aktywna. Wielu mężczyzn w średnim wieku zatrzymywało ich na chwilę, by podziękować za służbę i opowiedzieć, jak bezpiecznie czuli się na widok patrolu Aniołów Stróżów, gdy w dzieciństwie jeździli metrem.

„Dobrze, że wróciliście" – powiedział jeden z pasażerów. „Potrzebujemy was". Po tym, jak wysiadł na stacji, kilku z Aniołów odprowadzało go wzrokiem do chwili, gdy pociąg ruszył i pojechaliśmy dalej na południe, do Canarsie.

Prace Jacksona znajdziesz na jego Instagramie i stronie internetowej.

Poniżej więcej zdjęć z patrolu z Aniołami Stróżami.

Reklama