7 piosenek filmowych z 2016, których da się słuchać bez obciachu

FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

7 piosenek filmowych z 2016, których da się słuchać bez obciachu

Dobra wiadomość jest taka, że wielkie gwiazdy znów nagrywają piosenki specjalnie na potrzeby potencjalnych hitów kinowych. Zła jest taka, że nagrywają przeważnie okropne szmiry. Pogrzebaliśmy jednak w beczce dziegciu i znaleźliśmy dla was trochę miodu.

Justin Timberlake "Can't Stop the Feeling!" (z filmu "Trolle")

Zeszłoroczne "Happy". Nie tak dobre, jak megahit Pharrella, ale też z pewnością nie tak złe, by zasłużyło na miano najgorszej piosenki roku, jak raczył zawyrokować magazyn "Time". Pop-funkowy earworm od Maxa Martina pasuje jak ulał do psychodelicznie cukierkowej bajki studia DreamWorks, a przy tym jest zwyczajnie dużo przyjemniejszy niż pozostałe tegoroczne quasi-przeboje z soundtracków, jak monotonny "Sledgehammer" Rihanny promujący "Star Trek: W nieznane", beznadziejna przeróbka słynnego tematu z "Ghostbusters" w wykonaniu Fall Out Boy czy dowolny premierowy utwór ze ścieżki dźwiękowej "Legionu samobójców", ze wskazaniem na sączące się tygodniami z Eski czy Zetki emo-rockowe "Heathens" twenty one pilots oraz posse cut "Sucker for Pain" Lil Wayne'a, Wiza Khalify, Imagine Dragons i jeszcze paru nudziarzy.

Reklama

Portishead "SOS" (z filmu "High-Rise")

Porwać się na ikoniczny przebój Abby i nie tylko go nie zepsuć, ale przerobić na odmienną w klimacie o 180 stopni, fascynującą downbeatową miniaturę - wyczyn nie lada, chociaż w sumie - jeśli nie Beth Gibbons, to kto? Cover nagrany na potrzeby ekranizacji dystopii "High-Rise" J.G. Ballarda jest zarazem pierwszym utworem Portishead od siedmiu lat. Co ciekawe, mimo że dla wielu pozostaje najlepszą składową filmu, nie trafił na oficjalną ścieżkę dźwiękową. Nie promował też obrazu tradycyjnym klipem z montażem sekwencji filmowych - zamiast tego dostaliśmy przejmujący monochromatyczny teledysk dedykowany pamięci Jo Cox, brytyjskiej polityczce z Partii Pracy, zamordowanej przez prawicowego ekstremistę.

Common feat. Bilal "Letter to the Free" (z filmu "13. poprawka")

Raper znów, po nagrodzonej Oscarem piosence "Glory" promującej dramat "Selma" o Martinie Lutherze Kingu, współpracuje z Avą DuVernay. Tym razem nagrał utwór na potrzeby wyprodukowanego przez Netflix dokumentu reżyserki o zinstytucjonalizowanym rasizmie i kryminalizacji Afroamerykanów. Teza o więzieniach jako nowych plantacjach niewolników może się zrazu wydawać efekciarskim hasełkiem na lewicowe sztandary, ale DuVernay znajduje dla niej solidne uzasadnienie faktograficzne, nie demonizuje Republikanów ponad miarę, uderza zarówno w pretekstową "wojnę z narkotykami" Nixona, w stygmatyzującą retorykę Trumpa, jak i w powiązania Hillary Clinton z lobbystami z prywatnych zakładów karnych. Common zaś na oszczędnym soulowym bicie (rytm chwilami tworzony jest przez sam sposób frazowania) kładzie takie wersy, jak "You shot me with your ray gun (Reagan) / And now you want to trump me". Mocne.

Reklama

Soulwax feat. Charlotte "The Best Thing" (z filmu "Belgica")

Belgijski duet didżejski dostał od swojego rodaka Felixa van Groeningena, twórcy wybitnego "W kręgu miłości", prawdziwe bojowe zadanie. Na potrzeby "Belgiki", opowieści o dwóch braciach rozkręcających speluną z muzyką na żywo, Soulwax musieli powołać do ekranowego życia kilkanaście fikcyjnych zespołów wykonujących rozmaite gatunki, od punka po elektronikę. Reżyser nie chciał bowiem korzystać ze szlagierów popularnych w dekadzie między rokiem 1995 a 2005, kiedy to toczy się akcja filmu, ale zależało mu na oddaniu ducha tamtych czasów. Grupa wywiązała się ze swej misji bezbłędnie, czego dowodem m.in. ta urokliwa synthpopowa ballada nagrana przy udziale wokalistki Charlotte.

Pezet & Czarny HIFI "Co jest ze mną nie tak" (z filmu "Kamper")

Jedyny polski akcent w naszym rankingu to kooperacja na linii Pezet-Czarny, zawiązana celem promocji komedii "Kamper" Łukasza Grzegorzka. Utwór spodobał się fanom i nie-fanom rapera; w Konkursie Polskiej Piosenki Filmowej "KamerTon" zgarnął dwie najważniejsze nagrody - jury i publiczności. Pezet rzeczywiście trzyma tu swój zwyczajowo wysoki poziom, a jeszcze lepszy jest transowy, przyjemnie niepokojący podkład Czarnego. Najważniejsze jednak, że muzykom udało się skondensować do trzech minut treść filmu, czyli nie musicie go już oglądać - profit.

Sing Street "Drive It Like You Stole It" (z filmu "Sing Street")

Post-nowofalowy przebój od zespołu istniejącego jedynie w nowej komedii muzycznej Johna Carneya ("Once", "Zacznijmy od nowa"), dystrybuowanej w Polsce wyłącznie w serwisie Cineman. "Sing Street" (polski tytuł "Młodzi przebojowi" z trudem przechodzi przez klawiaturę) jest trochę jak nieformalny remake kultowego "The Commitments" Alana Parkera - opowieść o młodej dublińskiej kapeli z czasów Duran Duran, The Cure, Spandau Ballet i ekspansji MTV. Ejtisowa nostalgia w irlandzkim wydaniu - niewiele rzeczy może się z tym równać.

Beyoncé "Formation" (z filmu "Lemonade")

Amerykańscy krytycy mają na tyle wyobraźni, by umieszczać godzinny "album wizualny" Beyoncé na listach najlepszych filmów roku, więc my nie będziemy gorsi. Wyreżyserowane przez siedem osób (z gwiazdą włącznie) "Lemonade" jak najbardziej spełnia kryteria filmu - i to jednego z najbardziej oryginalnych i prowokacyjnych, jakie mogliśmy oglądać w dwa tysiące szesnastym. Promujący dzieło singiel "Formation" utrzymano w najlepszej tradycji nowoorleańskiego bounce'u - minimalistyczny bit o zmiennym tempie elektryzuje, a narkotyczno-rozerotyzowane frazowanie wokalistki przyprawia o dreszcze. Piosenka roku, nie tylko "filmowa" - w kategorii "open".