FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Znane rewiry

Przewodnik Noisey po trapowej mapie Atlanty

Fotografie: Cam Kirk i Jerry Ricciotti, Ilustracja z użyciem zdjęć: Joe Burger

Muzyka rapowa jest muzyką dzielni, czyli dzielnicy. W tym sensie, że jej rytm i recytowane teksty oddają ponure realia i ulotne triumfy życia powszedniego we współczesnym miejskim milieu. A także dlatego, że średnio połowa rapowych piosenek traktuje o jakimś sąsiedztwie. Albo o dzielni, z której raper się wywodzi; albo o dzielni, na której sprzedaje dragi; albo o tej, na której kiedyś sprzedawał dragi, ale już nie sprzedaje; ewentualnie o tej, którą uważa za wyjątkowo brutalną lub wyjątkowo luksusową okolicę. Jeśli chodzi o rapowe kawałki, to nie da się przejść przez takowy bez wrzucenia gdzieś w trakcie odnośnika do tej czy innej miejscówki.

Reklama

W miastach, które podzielono na jednostki administracyjne lub innego typu dające się od siebie odróżnić części – takie jak Compton czy South Side – jest to raczej prosta sprawa. Zupełnie inaczej ma się to w Atlancie. Tam zachwalanie swojej dzielni to nieprosta sprawa. Odkąd Sherman spalił doszczętnie miasto podczas wojny secesyjnej, niekończący się pochód jankesów, deweloperów i polityków odbudowywał Atlantę wedle własnego widzimisię. Stąd mapa Atlanty jawi się jako niezrozumiała łamigłówka, zdecentralizowana plątanina, której nie ogarniesz żadnym znanym ludzkości systemem logicznym. Dzielnice tutaj to bezkształtne bąble, o których granice kłócą się wszyscy. Ich nazwy są używane w praktyce tylko przez sprzedawców nieruchomości, którzy starają się przekonać kupców, że ci przeprowadzają się do milszej części miasta niż ta, do której przeniosą się w rzeczywistości. Dobre dzielnice i złe dzielnice nie tylko stykają się z sobą nawzajem, ale też bardzo często są tą samą dzielnicą. Tylko w mieście cechującym się taką geograficzną schizofrenią Gucci Mane, mieszkający od urodzenia we wschodniej Atlancie, mógł powiedzieć: „Jestem prawdziwym czarnuchem ze wschodniej Atlanty". I zaraz potem dodać „A ty jesteś zwykłą suką ze wschodniej Atlanty".

Na szczęście z pomocą raperom i traperom z Atlanty przyszła policja. Podzieliła bowiem ten doprowadzający do szału bajzel na sześć stref, dzięki czemu łatwiej się go patroluje. A to nie tylko pozwala konkretnie określić miejsce, z którego się pochodzi, żeby chwalić się tym przed innymi ludźmi. Wartość dodaną stanowi to, że jak powiesz komuś, że twoją dzielnią jest „strefa ta a ta", czyni to Atlantę czymś na kształt futurystycznej dystopii rodem z „Ucieczki Logana". Co, jeśli chodzi o aktualne trendy w hip-hopie, właściwie się zgadza.

Reklama

STREFA 1

W Strefie 1 mieszczą się Bankhead i Bluff, tytułowy rynek narkotykowy z filmu „Snow on tha Bluff". Bankhead – oprócz tego, że zainspirowało szał taneczny na shoulder dance epoki festiwalu Freaknik (taniec ten nazywano nawet Bankhead bounce) – to także stare śmieci T.I. i scenografia, w której rozgrywała się akcja jego albumu „Trap Muzik" z 2003 roku, skąd zaczerpnięto nazwę interesującego nas gatunku muzycznego. Czyli Bankhead jest oryginalną dzielnicą pułapką (gra słów) muzyki trap. Całkiem przypadkowo Strefa 1 to także rejon, w którym Franklin Delano Roosvelt nakazał postawić pierwsze osiedle komunalne w USA, Techwood Homes, o którym można by powiedzieć, że stało się pierwszą dzielnicą pułapką w historii kraju.

Kiedy Atlanta była jeszcze jednym z najniebezpieczniejszych miast w Ameryce, to w Strefie 1 czaiła się większość tych niebezpieczeństw. Gang, znany jako Miami Boys, zaimportował z Florydy wojnę o crack. Przemycał kokę z Karaibów prosto drogą międzystanową I-75 po węźle łączącym tę autostradę z I-85 do samego serca Strefy 1. Bliżej 1996 roku władze miasta użyły olimpiady jako pretekstu do zburzenia Techwood i wygnania Miami Boys z Atlanty. Tych, którzy się ostali, wypędziła stąd przybywająca z Detroit Black Mafia Family, która następnie zaczęła sprzedawać kokę z Zachodniego Wybrzeża w egzotycznych samochodach z wypożyczalni.

Liczący się obywatele Strefy 1: T.I., Dem Franchize Boyz, Shawty Lo, Curtis Snow, Maynard Jackson, Gladys Knight i dwóch Pipsów, D-Roc z Ying Yang Twins (piastujący także stanowisko ojca stylu Bankhead bounce).

Reklama

STREFA 2

Na Strefę 2 składa się cała północna Atlanta, łącznie z Buckhead i Lenox. To właściwie wielki plac zabaw dla żon baseballistów i bogatych prawników. Właśnie dzięki tej części miasta Atlanta cieszy się przydomkiem Czarnego Hollywood. Dlatego stanowiła oczywisty wybór na bazę wypadową narkotykowego lorda, aspirującego rapowego potentata Demetriusa „Big Meecha" Flenory'ego, założyciela gangu Black Mafia Family.

Kiedy BMF założył w Strefie 2 swoją fortecę i zjednoczył miejską branżę narkotykową, widok liczących sobie 15 aut konwojów fluorescencyjnych lamborghini przemieszczających się (głośno) między licznymi barami i klubami ze striptizem Buckhead stał się czymś raczej powszednim. Podobnie jak wielogodzinne korki, powodowane właśnie przez to, że kierowcy rzeczonych lambo uparcie próbowali zaparkować auta na tym samym parkingu lub wyjechać z takowego jednocześnie.

Z powodu licznych nagłośnionych przez media strzelanin na parkingach władze Atlanty nałożyły na Buckhead alkoholową godzinę policyjną. Od tej pory funkcjonariusze przyglądali się podejrzliwie każdemu kolesiowi w aucie za ćwierć miliona dolarów i łańcuchu, na którym wisiały trzy konkretne literki. Meech niespecjalnie załagodził sprawę, stawiając billboard głoszący „Świat należy do BMF", wzorowany na podobnej instalacji z filmu Człowiek z blizną. W końcu DEA skutecznie ukróciło narkotykowe operacje gangstera, zakręcając tym samym kurek z forsą, dzięki któremu wszyscy raperzy w Atlancie obwieszali się diamentami.

Reklama

Liczący się obywatele Strefy 2: The Black Lips, Migos (no, tak jakby), obecnie rządzący gubernator.

STREFA 3

Kiedy kręciliśmy dokument Noisey Atlanta, Trouble z wytwórni Duct Tape zabrał nas do narkotykowo-rapowej meliny (czyli, uwaga, trap house) w Strefie 3, która była jedynym budynkiem w okolicy pokrytym dachem. Serio, znaleźliśmy się pośród gotowej scenografii do tych programów z cyklu „Co będzie po wyginięciu ludzi?". Jednak gdy tylko przeszliśmy przez ganek i poczekaliśmy chwilę, aż ktoś otworzy nam pancerne drzwi z systemem zamków typowym dla nowoczesnych skarbców bankowych, naszym oczom ukazało się dziesięciu ziomków siedzących w luksusowym, klimatyzowanym salonie, grających na Xboksach lub podnoszących ciężary na ławeczkach. Przy udach wisiały im pistolety. Minęło parę sekund, zanim przetworzyłem ten widok, ale w końcu to do mnie dotarło. To jest ich praca. Oni tu wszyscy „pracują". A po eleganckim wykończeniu ich broni palnej i biżuterii można było wywnioskować, że w robocie się im powodzi.

Fakt, że jedna narkomelina jest w stanie utrzymać załogę w ilości porównywalnej do średniej pracowników zatrudnianych w dobrych restauracjach serwujących steki, świadczy najlepiej o duchu przedsiębiorczości, który napędza scenę trapową Atlanty. W skrócie – upadek BMF zmusił wszystkich zainteresowanych, by zaszyli się z powrotem w trap house'ach i wzięli sprawy we własne ręce. I nie chodzi mi wyłącznie o dilerkę. Ludzie mieszkający w tych przybytkach produkują wszystko na zasadzie „zrób to sam". Nagrywają kawałki, kręcą teledyski i zakładają wytwórnie płytowe, takie jak 1017 Brick Squad Gucciego czy Freebandz Future'a. Strefa 3 jest Doliną Krzemową muzyki rapowej tworzonej w dzielnicach pułapkach.

Reklama

Peewee Longway, wschodząca gwiazda trapu, utrzymuje cztery trap house'y w różnych częściach miasta („jak w Monopoly"). The Lobby, jego miejscówka w Strefie 3, jest tą, którą wymienia z nazwy w swoich piosenkach. Studio 2 Chainza nie kwalifikuje się zapewne jako trap house, skoro na konsolecie producenckiej stoją tam świeczki o łącznej wartości 500 dolarów, niemniej też mieści się właśnie tutaj. Nawet iLoveMakonnen i jego dziwna klika muzyków nagrywających w swoich domach to dzieci Strefy 3. To strefa, gdzie robi się całe to gorące gówno.

Liczący się obywatele Strefy 3: 2 Chainz, Ludacris, Yung Joc, Trinidad James (po rodzinie), Monica, Jeff Foxworthy, bohater grany przez T.I. w filmie ATL, Rich the Kid.

STREFA 4

Strefę 4 nazywa się w skrócie SWATS (co rozwija się w Southeast Atlanta something something, w luźnym przekładzie: południowo-wschodnia Atlanta cośtam cośtam). Z tej strefy pochodzą Goodie Mob, Outkast i wszelkie inne ziomki z lat 90., od brzmienia Dirty South. Chociaż część z nich technicznie wywodzi się z East Point. Które jest właściwie autonomicznym miastem i ma własne siły policyjne, upchane gdzieś między Strefy 3 a 4. I znajduje się, jakżeby inaczej, na zachodzie Atlanty. Jebana Atlanta!

Liczący się obywatele Strefy 4: Killer Mike, Outkast, CeeLo.

STREFA 5

Centrum i śródmieście Atlanty wyglądało kiedyś jak miejscówka z Żywych trupów po zmierzchu. Kiedy spacyfikowano Buckhead, brać studencka ruszyła na wschodnią Atlantę, a tymczasem hip-hop pomógł odżyć centralnej części miasta. Otworzyły się tu przeogromne kluby, takie jak Opera czy Harlem Nights. W ofercie, którą przygotowały dla swoich klientów, znajdziemy płonące butelki szampana, wielopiętrowe strefy dla VIP-ów przeznaczone dla dwudziestoparoosobowych grup i oficerów policji Atlanty w pełnym umundurowaniu, którzy… no, w sumie nie wiem, co oni tam robią. Na pewno nie powstrzymują nikogo przed narkotyzowaniem się. Być może kluby wynajęły ich tylko po to, by bywalcy mogli brać narkotyki na oczach policjantów.

Reklama

Zaraz po drugiej stronie autostrady stoi kolonia studiów nagraniowych, takich jak Patchwerk czy Coach K's Quality Sound. Dalej, obok stacji Greyhound, mieści się będący już sławną instytucją bar z gołymi panienkami Magic City, w którym producenci wręczają didżejowi Esco swoje nagrania prosto ze stołu mikserskiego, by ten urządził im premierę w lokalu. Omijając przy tym zupełnie konieczność obcowania z wytwórniami i branżą radiową. To najprawdopodobniej jedyne na Ziemi hip-hopowe distro, w którym przepływ muzyki odbywa się drogą stół producenta – stół didżejski.

Tak naprawdę nikt nie pochodzi ze Strefy 5 (choć Trinidad James ma tu pied-à-terre z widokiem na węzeł dróg 75/85). Jednak jest to taka oaza studiów nagraniowych, że producenci z tej dzielnicy, tacy jak Mike Will Made-it, Metro Boomin, Sonny Digital oraz TM88, są równie sławni co raperzy, dla których składają bity. Ci goście to drugie Wrecking Crew czy coś w ten deseń.

Liczący się obywatele Strefy 5: Trinidad James, Supreeme, ATL Twins (jakby co – ci kolesie ze Spring Breakers), striptizerki z Magic City.

STREFA 6

Strefa du jour. Najbardziej trapowa ze wszystkich stref. Jeśli szukacie Gucciego Mane'a, to jest strefa, w której go znajdziecie. Pod warunkiem że nie siedzi akurat w więzieniu (aktualnie siedzi). To tu Young Scooter wyciska kasę z domów podlegających pomocy społecznej związanej z regulacjami Section 8, gdzie Future chla jak w Cinco de Mayo i gdzie wszystkie dziwki gapią się na Rich Homie Quana, kiedy ten idzie sobie po ulicy. Co sprowadza się do tego, że jest to stolica „nowej Atlanty", o której ciągle rozprawiają magazyny takie jak „Complex". Chciałbym powiedzieć, że mieszka tu też Peewee Longway, ale przez ten jego grill na zębach nie rozumiem ani słowa z tego, co ten raper wygaduje.

East Side to także mikrokosmos ukazujący deweloperski chaos Atlanty w pigułce. Lofty, w których urządza się eleganckie restauracyjki serwujące brunche, stawia się tu rzut beretem od niektórych z najniebezpieczniejszych osiedli komunalnych w mieście i ogromnych kompleksów mieszkaniowych znanych jako „mały Meksyk" (odsetek strzelanin spadł na szczęście na tyle, by dawny kryptonim „mały Wietnam" odszedł w zapomnienie). Strefa 6 jest pogrążona w gotującym się chaosie na tyle, że tutejsi policjanci nadal szukają gangów, które rozpadły się lata temu, i uważają, że nowe gangi, których członków zdarzyło się nam poznać osobiście, to tylko miejskie legendy. Czyli jest to najbardziej dezorientująca, popieprzona i interesująca dzielnica pułapka w Ameryce. Nic dziwnego, że mieszka tu sam Bóg.

Liczący się obywatele Strefy 6: Gucci, Young Scooter, OJ da Juiceman, Rich Homie Quan (po rodzinie), Childish Gambino.