FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Pozdro Techno Series: Dekapitacja za muzykę

Jeśli rzucam „Jestem didżejem" to otwieram puszkę Pandory: A gdzie grasz? Wesela też? W której dyskotece grasz? Prowadzisz zabawy?

Nie cierpię niezręcznych sytuacji. Pewnie nie tylko ja, ale mam jedną, która wraca jak bumerang.

Często poznaję nowych ludzi. Nie mam z tym problemu, wręcz to lubię. Naturalnym jest, że raz na jakiś czas pada pytanie: „Czym się w życiu zajmujesz? No i właśnie wtedy się TO zaczyna…

Pół biedy, jeśli rozmawiam z kimś, kto choć otarł się o „muzykę elektroniczną", „kulturę klubową", czy jak tam to zwał. Inaczej, gdy zapoznaję się właśnie z panią Halinką, która jedzie ze mną Blablacarem i jedyne co ma wspólnego z kulturą to telewizor i polsatowski Mega Hit. To właśnie nazywam niezręczną sytuacją. No bo co ja mam jej odpowiedzieć?

Reklama

Jeśli otwarcie rzucam „Jestem didżejem" to otwieram w ten sposób puszkę Pandory, automatycznie wywołując serię kolejnych pytań:

„A gdzie grasz? Wesela też?"

„W której dyskotece grasz?"

„Prowadzisz zabawy?"

Tu zaczynam zazwyczaj strasznie pokrętną odpowiedź, prowadzoną tak, by przedstawić to wszystko w jak najbardziej przystępnym świetle. Gorzej, gdy na miejscu imprezy ktoś nie ma ochoty słuchać ani twojej muzyki, ani twoich wyjaśnień. A jeszcze gorzej, gdy przychodzi z „odpowiednim" nastawieniem.

W mojej pamięci wiecznie żywa będzie historia gdy zostałem niemalże pobity przez emerytów za muzykę, którą gram. Tak, przez EMERYTÓW. I to nawet nie za techno, tylko za ambient, który (jak się regularnie okazuje) może wywoływać agresję! Wiem, że ciężko sobie to wyobrazić, ale seniorzy potrafią być w takich okolicznościach wyjątkowo sprawni i energiczni. Akcja miała miejsce podczas jednej z większych imprez jakie organizuję, czyli Ambient Park. Odbywa się on co roku 15 sierpnia (święto państwowe i kościelne) więc w parku są tłumy. Ta inicjatywa spotka się generalnie z pozytywnym odbiorem, ale wiadomo, że zawsze są wyjątki od reguły. Bardziej lajtowym przypadkiem była akcja z dziarskim kombatantem. Jako, że jest to Święto Wojska Polskiego, to całkiem sporo ich się w parku pojawia. Jeden z nich zaczął wszystkim wokół sceny zwracać uwagę, że w to przecież POLSKIE święto absolutnie niedopuszczalne jest, by puszczać muzykę, gdzie nie śpiewają po Polsku! (leciał właśnie Biosphere – „The Things I Tell You") Wszystko było zabawne dopóki pan zwracał uwagę wyłącznie werbalnie… Potem zaczęła się już szarpanina. A powiedzmy sobie szczerze – organizator szarpiący się przy scenie z weteranem w mundurze nie wygląda zbyt elegancko…

Reklama

A co powiecie na okłady z torebki? Rok później dostałem w łeb od pani, od której przez kilkanaście minut uciekali ludzie z naszej ekipy (biedni wolontariusze). W końcu udałem się ku brzegowi ogrodzonej strefy wokół sceny by zobaczyć o co chodzi z tym całym zamieszaniem. Dziękowałem Bogu za te ogrodzenie, bo raczej marnie bym skończył gdyby go nie było. Pani wyglądała, jakby miała wściekliznę. Nie dość, że brakowało jej zębów, toczyła pianę, niemiłosiernie mnie opluła, to wymachiwała torebką jakby miała zamiar ściąć wszystkich wokół. Dostało mi się. Odpierając atak zdążyłem tylko usłyszeć, że to za tą „wyjącą, żydowską muzykę", że jakim prawem i w ogóle i wszędzie Ci Żydzi. Masakra!

Czasami ktoś jednak zapyta JAKĄ muzykę puszczam. Wtedy przynajmniej wiadomo, że ta osoba wie, że DJ nie musi być wodzirejem i puszczać każdy rodzaj muzyki na zawołanie. Moja radość z kumacji tej osoby nie trwa długo, bo zaraz pada pytanie „A co grasz?" I tu przechodzimy do stereotypów. Dlaczego stereotypów? Bo widzę, co na twarzach ludzi malują im myśli jak odpowiadam, że gram techno. Techno zostało już dawno temu skrzywdzone przez sieć szkodliwych skojarzeń. Lata temu, gdy powstawał projekt Technosoul, zmontowałem taki manifest, który przyświecał naszym działaniom:

Techno. Z czym Ci się kojarzy? Nie lubisz techno? Wiesz co tak naprawdę kryje się pod tym pojęciem? A może po prostu mylisz tą muzykę z czymś innym? Techno to jedno z najbardziej zdewaluowanych pojęć w nowoczesnej muzyce; Poprzez narastające przez lata błędne skojarzenia i stereotypy ten gatunek muzyczny wiele stracił w oczach potencjalnych odbiorców. Nie stracił jednak swoich wiernych słuchaczy. Techno rozwija się i pozostaje w podziemiu, w sercach tych, którzy je rozumieją. Nie przeszkadza Ci to jednak zobaczyć czy dobrze sobie je wyobrażasz, czy to, co dotychczas uważałeś za techno rzeczywiście nim było. Techno to muzyka pełna klimatu, energii i finezji – muzyka z duszą. Duszą wszystkich ją tworzących, słuchających i wspierających. Technosoul.

Reklama

Minęło już blisko 6 lat od narodzin tego projektu. Cieszę się, że moje spojrzenie na tą misję się nie zmieniło, a walki jest jakby mniej. Świadomość publiczności i obserwatorów się zwiększa, a wraz z nią techno jest przez ludzi 'postronnych' coraz bardziej utożsamiane z jakąkolwiek kulturą. Skojarzenia wyłącznie z narkotykami, białymi rękawiczkami i głupim 'łubu dubu' powoli, stopniowo odchodzą w niepamięć. W odróżnieniu od stanu rzeczy sprzed 10 lat, nowo zachęcani słuchacze jakby rzadziej zioną na dzień dobry hejtem na sam dźwięk słowa 'techno', częściej odnajdując w tej muzyce jakąkolwiek głębię.

Dzisiejsza generacja młodych ludzi dorastających w miastach zauważa to, co się dzieje w klubach, w Internecie, co proponują media; dla nich imprezy z elektroniką mogą być już chlebem powszednim. Mają możliwości, to z nich korzystają – i bardzo dobrze. Przecież sami staramy się im te możliwości stwarzać. Promotorzy pracują, by w niemalże każdy weekend w Warszawie była impreza techno z poważanym, zagranicznym artystą. Kiedyś znajdowało się to jedynie w strefie marzeń. Nie wspominając o tym, że dziś elektroniczne brzmienia są wszędzie. Daft Punk są gwiazdami pop, Giorgio Moroder nagrywa z Kylie Minogue, USA opanowała fala EDM, a festiwali z elektroniką w programie w samej Polsce jest przynajmniej kilkanaście.

Ale każdy kij ma dwa końce

Pojawiła się pewnego rodzaju moda na techno. Ciężko mi jest się do tego zdystansować, ale widać coś takiego w pojawiających się ludziach. Czasami irytuje mnie ta napinka na 'mrok', czerń i biel, pseudo-podziemność, ale niech każdy robi jak lubi, najważniejsza jest muzyka. Owszem, muzycznie jest lepiej niż było w poprzedniej dekadzie, ale 10 lat temu trzeba było bardziej się angażować, by być częścią tej kultury. Dziś techno (jak każda inna muzyka) leży na ulicy. Wystarczy ją podnieść, dlatego mniej się ją szanuje. Mam wrażenie, że pomimo tego, że dziś w scenie uczestniczy o wiele więcej ludzi, to te zaangażowanie sprzed 10 lat jakby podzieliło się między nowych uczestników i rozeszło się po kościach. Wspomnienia z mojej pierwszej imprezy techno są wciąż bardzo żywe. Pamiętam jak dziś: klub Metro, stroboskop centralnie nad parkietem, Djka rozstawiona na beczkach od piwa, kilkadziesiąt osób rozpędzonych w szalonym (jak na dzisiejsze czasy) tańcu i Devilfish „Man Alive" w głośnikach. Wtedy tańczyło się do upadłego, a dziś ledwo co bujamy się na parkiecie. Kiedy ostatnio spociłeś/(-aś) się podczas tańca? Gdy popatrzy się na parkiet współczesnych imprez, to nie ma na nich tej dzikiej energii, ma się wrażenie, że wszyscy piszą w głowach recenzje wieczoru zamiast się po prostu bawić.

Takie mamy czasy i trzeba to zaakceptować, cieszyć z rosnącej świadomości muzycznej i pchać tą taczkę do przodu. Za 10 lat będziemy narzekać na coś innego. Chyba będzie trzeba trochę zmienić manifest, nie uważacie?