Bez wątpienia jednym z najbardziej przystępnych, "dla ludzi", żeby nie powiedzieć wręcz "imprezowych" i "tanecznych" numerów na tej płycie jest remiks singla "Wracam" z najnowszej płyty Sorry Boys. To całkiem solidna house'owa propozycja, ładnie uwypuklająca w oryginalnej kompozycji jakieś nieodkryte do tej pory aspekty, przede wszystkim repetytywność i "piosenkowość" utworu, w którym pierwotnie skupiamy się przede wszystkim, jednak, na ludowości. Przy okazji jednak ten tytuł na trackliście poruszył mnie do pewnej refleksji. Przyglądając się scenie muzycznej w Polsce z szeroko rozumianą alternatywą i elektroniką, łatwo można odnieść wrażenie, że nazwiska się powtarzają, że wszyscy remiksują siebie nawzajem, co jednocześnie jest ok, a jednocześnie tworzy złudzenie hermetyczności.Moja solowa działalność jest pozbawiona kompromisów, to najbardziej uczciwy i niewymuszony balans pomiędzy "popowym" ja, a moją eksperymentalną naturą - opowiada mi Urbański - Jest w tych produkcjach dokładnie tyle eksperymentu i poszukiwań, na ile zmusza mnie moja ambicja, oraz dokładnie tyle "muzyki do słuchania", "muzyki dla ludzi" ile sam chciałbym usłyszeć w ulubionych produkcjach. W Rysach dyskutowaliśmy o wielu sprawach, w "Urbanskim" nigdy nie było kalkulacji; sam nie potrzebuję się do niczego przekonywać. Są momenty, kiedy mogę nie myśleć gdy robię muzykę - to jak wyjazd na urlop. Mam kilka swoich producenckich twarzy, dzięki którym spłacam raty i rachunki, ale muzyka, którą wydaję jako "Urbański" powstaje w tak zwanym międzyczasie, kiedy akurat nic nie muszę - dodaje.
I dzieli się ciekawą anegdotą: - Moi rodzice długo nie potrafili zrozumieć, na czym polega idea robienia remiksów. Puszczałem im jeden elektroniczny bit, a później jego elektroniczny remiks. Zapewne słyszeli różnicę, myślę natomiast, że nie bardzo rozumieli tego sens. Pamiętam, że udało mi się wytłumaczyć im pojęcie i sensowność remiksu właśnie na przykładzie mojego Sorry Boys "Wracam". Obie wersje bardzo różnią się od siebie stylistycznie i energetycznie. Najpierw usłyszeli piękną, delikatną, indie-rockową balladę (z cudownym wokalem Beli Komoszyńskiej), chwilę później coś hardkorowego i mrocznego… z tym samym wokalem. Lubię, kiedy remiks tworzy takie mocne kontrasty.Mam przeczucie graniczące z pewnością, że umiejętność znajdywania mocnych akcentów danej kompozycji, uwypuklania pewnych jej elementów, wyróżniania detali, przypomina pewnego rodzaju rzeźbienie w dźwięki i bierze się właśnie z tego, że Wojtek Urbański jest z wykształcenia artystą rzeźbiarzem. Trudno przy tej okazji nie wyciągnąć tego faktu z jego kartoteki. - Lubię ten fakt z mojej przeszłości, miło, że go przywołujesz - rozgrzesza mnie Urbański. - Rzeźba jest dziedziną sztuki, polegającą przede wszystkim na planowaniu przestrzeni. W muzyce bywa różnie, obserwuje wiele podejść, niektórzy myślą czasem, a niektórzy przestrzenią. Moje podejście jest mocno przestrzenne - potwierdza moje przypuszczenia Wojtek.Faktycznie, większość remiksowych kolaboracji zachodzi pomiędzy twórcami z jednego świata, z jednej dziedziny. Najczęściej to elektronicy remiksują innych elektroników. Często klubowe utwory zostają klubowo zremiksowane… - odpowiada Urbański. - Dlatego cieszy, kiedy producenci elektroniki sięgają po coś rockowego, klasycznego lub na przykład jazzowego. Zazwyczaj wychodzą z tego bardzo ciekawe rzeczy - dodaje producent.