Diego Cichy Don - Nowa nadzieja

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Diego Cichy Don - Nowa nadzieja

Tu nie ma miękkiej gry. Nowoczesny dancehall i jego pochodne zostały podane na tym krążku bardzo serio, konkretnie, a wręcz na twardo - bez ucieczki w komercyjny pop i konfekcyjne "regepolo".

Gdybym nie wiedział, że słucham płyty popularnego Dieguli, a w dodatku na tej płycie były tylko teksty po angielsku, to pomyślałbym, że trafiłem na dancehallową superprodukcję. Album na światowym poziomie - może nie jamajski, ale na pewno z Zachodniej Europy. Bo na "Nowej nadziei" wszystko pięknie gra, brzmi i pulsuje. Jeśli więc lubicie mocno taneczną mieszkankę raggamuffin czy tropical bassu, to album wokalisty Zjednoczenia Sound System sprawi wam wiele frajdy!

Reklama

Obserwuję karierę Diega i jestem pełen podziwu dla jego talentu i determinacji, z jaką podnosi swoje umiejętności wokalne. Na początku był solistą i zbierał szlify nawijając na imprezach z reggae i dancehallem. Kilka lat temu został graczem zespołowym - Pablopavo i DJ Krzak zaprosili go do Zjednoczenia Sound System, a ich płyta "Inity" z 2015 roku spotkała się ze znakomitym odzewem. I to nie tylko w środowisku słuchaczy "jamajszczyzny". Don miał już wówczas na koncie EP-kę "Nazywam się", którą udanie przedstawił się fanom tych bardziej tanecznych form muzycznych wywodzących się reggae, a więc dancehallu i ragga.

Kiedy jednak dziś słucham tych wszystkich jego poprzednich (udanych! a jakże!) "nagrywek", to myślę sobie - nie wiem czy słusznie, ale nie opuszcza mnie pewność, że jestem bardzo blisko prawdy - że to wszystko to była tylko rozgrzewka przed skokiem Cichego Dona na muzycznym (power)bank w postaci "Nowej nadziei". Już zresztą w naszej niedawnej rozmowie powiedziałem Rafałowi, że zachwyca mnie jego bezkompromisowość, z jaką podszedł do tego materiału. Ale jednocześnie obawiam się, że może zapłacić za to zbyt dużą cenę - choćby w postaci utknięcia w środowiskowej czy stylistycznej (jak zwał, tak zwał) niszy.

Bo tu nie ma miękkiej gry - nowoczesny dancehall i jego pochodne zostały podane na tym krążku bardzo serio, konkretnie, a wręcz na twardo - bez ucieczki w komercyjny pop i konfekcyjne "regepolo". Warto to szanować i podziwiać, bo w taki konkretny sposób tanecznej muzyki z Karaibów nie serwował u nas nawet kultowy kolektyw Natural Dread Killaz. Również Zjednoczenie, w którym Diego cały czas śpiewa i rymuje gra inną, bardziej lekką, przestrzenną, wręcz "piosenkową" odmianę dancehallu. A u Dieguli mamy sam konkret - mocny i szybki riddim i bit, który sprawia, że tylko najtwardsi zawodnicy nie odpadną z (tanecznego) peletonu.

Reklama

Ale może właśnie w taki sposób powinno się nagrywać muzykę, a szerzej - tworzyć w każdej dziedzinie sztuki - bez oglądania się na opinie innych, bez podlizywania się publice? Prawdopodobnie więc "Nowa nadzieja" nie odniesie wielkiego komercyjnego sukcesu i poznają ją tylko wtajemniczeni, ale tym większy szacunek dla Diego za wybór tej świadomej drogi. No i brawa za wokalne "skille", które czasem aż… przyprawiają o zachwyt i osłupienie! Posłuchajcie choćby "Mów mi Don" czy "Clash" - mimo dziarskiej nawijki Diego cały czas trzyma rytm i doskonale można zrozumieć słowa jego tekstów.

Szybkich, tanecznych utworów tu zresztą więcej, czego przykładem "Tempo" z udziałem czołowego jamajskiego składu RDX, znanego z hitów "Lose Yourself", "Skip" czy "Kotch" oraz współpracy z Major Lazer. Goście, a tych na tej płycie jest więcej, to również bardzo ważny, dodatkowy jej walor. Dzięki temu "Nowa nadzieja" jest bardzo różnorodna i długo nam się nie znudzi.

Bo jest tu i supergrupa Vavamuffin, która dodaje energii już i tak dynamicznemu "One Love", ale pojawia się również Martyna Baranowska ze swoim bardzo zmysłowym głosem fajnie podnosząc temperaturę w znakomitym utworze "Nieważne". A jeśli macie ochotę na chwilę uspokojenia warto włączyć i złapać oddech przy "Golden Japan" z orientalnymi ozdobnikami. A potem wrócić do tańca przy połamanym, tropikalnym "Juss Wine". I tak w kółko. Polecam od serca!

PS. Całość wyprodukował Mothashipp znany ze współpracy z Mariką, Pablopavo czy Vavamuffin co jest najlepszą gwarancją znakomitego brzmienia i umiejętnego rozłożenia akcentów - dzięki temu "Nowa nadzieja" nie męczy ostrym, wręcz "naspidowanym" rytmem, co często zdarza się wśród ekstremalnych dancehallowych, a przez to niestrawnych produkcji rodem z Jamajki.

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.