FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Soulpete: Ostatnią płytę w karierze nagram z Laikiem

"Jak się zapierdala to jest stabilnie. Tak naprawdę wszędzie możesz zarobić, jeśli robisz coś dobrze. U mnie nie ma tragedii, ale i nie ma wielkiego highlife'u".

Autor wywiadu i Soulpete

W tekstach nazywają go "młodym, zdolnym", choć w tym roku stuknęła mu trzydziestka. Mówią o nim, że jest niedoceniony, choć sam uważa inaczej i wkurza się na takie postawienie sprawy. Piotr Soulpete Gędek to jeden z tych gości, których trudno poznać od strony osobistej, gdyż wywiadów udziela rzadko i zazwyczaj odpowiada zdawkowo. Nam udało się wyciągnąć Pete'a do jednej z lubelskich knajp, by szerzej porozmawiać m.in. o działaniu na własną rękę, idei Addix i życiu tylko z produkowania muzyki.

Reklama

Czytaj wywiad poniżej.

Noisey: Rasmentalism przeniósł się do Warszawy. Już nikt nie myli Cię z Mentem?
Soulpete: Nie, teraz mylą z Łukaszem Piszczkiem. Mam włosy, zaczeskę… Śmiechem, żartem, ale ostatnio oglądałem mecz gdzieś w barze no to kilka osób powiedziało: Ty, kurwa, w telewizji jesteś. I tak sobie myślę, że lepiej być jednak Piszczkiem niż Mentem.

Dlaczego?
Bo ma ładne włosy.

A Ment nie?
Ma krótsze i rzadsze!

Dobra, to są mocne argumenty. Swoją drogą - znamy się kupę lat, od trzech albo czterech namawiam cię na wywiad i dopiero teraz się udało…
Wiesz, gdybyś od razu zaprosił mnie na piwo, to wyszłoby wcześniej.

Co tu mówić - jesteś stary nieuchwytny.
Nie lubię wywiadów, drażnią mnie. Udzielę jednego raz na rok i powiem wszystko, co mogłem powiedzieć. Nie prowadzę jakiegoś super życia, że jednego dnia jestem w Dubaju, drugiego w Paryżu. Siedzę na dupie i robię bity.

Niedobrze. Nieco ponad pół roku temu rozmawiałeś z Misztalem (dziennikarz muzyczny zajmujący się rapem - red.), więc chyba wyczerpałeś limit na najbliższy czas.
Nie no, tamta rozmowa była chyba krótka, prawda?

W sumie tak, odpowiadałeś dość zdawkowo.
Udzielałem tego wywiadu w samochodzie, jakoś w okresie, gdy lecieliśmy do Leeds z Bonsonem. Stałem sobie na stacji i odpisywałem.

Słowem: jesteś oszczędny w kontaktach. Masz fanpage'a, na którego wrzucasz rzeczy, ale je kasujesz…
Nie, nie, ja je ukrywam. Nie mam internetu stacjonarnego, tylko ten w telefonie i jak wejdę to mi się wiesza przez ilość powiadomień, więc sobie "zasłaniam" starsze rzeczy. Choć fakt, zdarza mi się za jednym zamachem wyczyścić wszystko.

Reklama

To może jest to jednak jakaś taktyka? W końcu odpisujesz na niemal wszystkie komentarze. Sympatycznie.
Jak pięćdziesiąt osób napisze mi pod statusem, to dla mnie jest to pięć minut odpisywania. Leżę na łóżku albo siedzę na kiblu i odpisuję. Najczęściej w trakcie tych dwóch czynności. Jedno zdanie, a człowiek się cieszy, a mi również nie sprawia to trudności - lubię mieć dobry kontakt.

Nie powiesz jednak, że znakomicie żyjesz z mediami. Sam wiem, że mało recenzentów może dostać twój album przed premierą. Tak na szybko: ja, Flint i Calak.
To są ludzie ogarnięci muzycznie, a ja nie chciałem i nie chcę oddawać swojego materiału podrzędnym pismakom. Chodzi o zaufanie. Nie chcę, żeby dostało się to wcześniej do internetu i jak na razie się nie dostaje.

A nie uważasz, że ci to trochę szkodzi pod względem promocyjnym?
Pytanie tylko, w jaki sposób dawanie tego większej liczbie dziennikarzy by mi w ogóle pomogło w czymkolwiek? Gdybym chciał, żeby to wszystko było supermega legalne, to musiałbym się pojawić np. w Trójce czy w TVP Lublin, ale nie odczuwam takiej potrzeby. Chłopaki, z którymi robię też rzadko "bywają". Bonson - czasem, Laik - wcale.

Przeszperałem nasze rozmowy i przypomniałem sobie, jak dwa lata temu mówiłeś mi, że odrzuciłeś propozycje z każdej wytwórni w Polsce. Z czego to wynika?
Prawie z każdej. Lubię kontrolować swoje projekty od A do Z. Robię płyty tylko z ludźmi, z którymi się jakoś trzymam, a nawet mam codzienny kontakt. Nie chcę, żeby ktoś mi narzucał, że muszę zrobić numer z X czy Y.

Reklama

No i bitów też nie sprzedajesz.
Szczerze? Nie chce mi się. Gdy skupiam się na danym materiale to robię pod niego konkretne bity. Jak robiłem producentkę to wiedziałem, że pod Ostrego muszę zrobić samplowany podkład, w miarę miły i przyjemny - bo on sam kiedyś takie robił. RakRaczej potrzebował mocniejszego bitu ze względu na wokal.

Ani trochę nie korci, żeby słać paczki?
Nie. Codziennie dostaje ileś maili, w których ludzie piszą: ej, ziomek, zrób mi bit, ile chcesz hajsu, pokażę próbki. Nie czuję potrzeby. Nie przymieram głodem, a moje płyty autorskie schodzą. Robię z ziomkami i ciesze się z tego, że nie muszę pchać się w suche relacje. W ogóle umówiliśmy się z Laikiem, że ostatnią płytą, którą obaj zrobimy, będzie nasza wspólna. I wtedy koniec, koniec nasz. Prawdopodobnie niedługo to nadejdzie.

Czemu?!
Jesteśmy już trochę zmęczeni. Myślę, że to kwestia pięciu lat i jakoś sobie zrezygnujemy z tego rapu.

Ale wiesz Piotrek, że podobne rzeczy mówisz mi gdzieś właśnie od pięciu lat? Czujesz, że już zrobiłeś wszystko, co mogłeś i finito?
No wiem… Teraz wyjdzie "Almost Famous" z chłopakami, ale też nie ma czegoś takiego, że jestem spełniony. Wtedy bym się nie rozwijał, a jednak chce.

A jak ci się żyje w samym Lublinie? Zapadła mi w pamięć anegdotka - idziesz do Domu Kultury (lubelski klub - red.) z płytami, a tam pytania z gatunku "co tam gwiazdeczko?". Powiedzmy sobie szczerze: jesteśmy z miasta, w którym scena rapowa jest tak mała, że każdy się z każdym zna. Lepiej lub gorzej, ale jednak.
O, Dom Kultury… Tak było. Powiem Ci jednak lepszą anegdotę. Było chyba drugie Lublin Battle i jakoś w ćwierćfinale albo półfinale rywalizowałem z Brudnym Woskiem, no i wygrałem - jak wszystkie LB, w których startowałem. Po starciu poszliśmy się razem napić piwa, bo znamy się i lubimy całe lata. W pewnym momencie podchodzi do nas jakiś gość, chyba barman, i mówi: kurwa, widziałem bitwę. Pete to Ci może co najwyżej obciągnąć. Tak stoimy z nim, mnie zamurowało, Woska też, ale szybko odpowiada: wiesz, że ten obok to Soulpete?. Gość się speszył i gdzieś ulotnił, my niedługo później uderzyliśmy na domówkę w pobliżu lokalu. A tam… ten koleś! Zaczęliśmy się leciutko przepychać. W końcu zaczął mnie przepraszać. I tak to właśnie w Lublinie wygląda. Ktoś Cię może cisnąć za plecami, a jak się skonfrontujecie to "szacunek, piona, jestem fanem".

Reklama

Miasto duże, ale jednak małe. Ludzie chodzą do tych samych miejsc i na te same imprezy, trudno nie wpadać od czasu do czasu na kogoś, z kim masz niemą kosę.
Może chodzi o to, że nie współpracuję z ludźmi stąd?

Policzmy. Diset…
On tylko wziął mój instrumental.

A to nie była dogadana współpraca?
Nie no, po prostu spodobał mu się ten bit, pierwotnie był on na tribute'owym materiale związanym z J Dillą. Lubię Wojtka, to fajny gość, więc się zgodziłem odstąpić ten podkład.

Ogółem jednak nie waflujesz się z lokalnymi twórcami.
Zupełnie nie.


Jesteśmy też na Facebooku - polub fanpage Noisey Polska i bądź z nami na bieżąco


Może gdybyś jednak celował w umizgi, to ten odwołany koncert BonSoulu by się odbył. Sami wiemy, jak to wyglądało - najpierw ogłaszacie wasze wydarzenie, po czym inny organizator, pewnie nieprzypadkowo, dubluje datę innymi artystami.
Cóż, jak słuchacze nie chcieli kupić odpowiedniej ilości biletów, to ich sprawa. Mnie bardziej rozśmieszyło, że wspomniany organizator napisał w poście - tym, gdzie była informacja, że nasz koncert został odwołany - że szkoda, że byłoby fajnie, ale zapraszamy do siebie, bo bilety fajnie schodzą. Jak widziałem zdjęcia z koncertu to podejrzewam, że sprzedaliśmy ich tyle samo.

Głupia walka, stroszenie piórek?
Zamiast się wspierać, każdy chce ci podstawić nogę. Szczęśliwie mam na to wyjebane. Utożsamiam się z tym miastem i znów tu mieszkam, z czego się zresztą cieszę.

Reklama

Nie wszystko było jednak złe. Działał chociażby EtRecs, unikatowy projekt w skali kraju. Była współpraca z DJ-em Vadimem, robienie rzeczy poza krajem. I nagle upadek. O co w tym chodzi?
Było ciekawie, ale były i problemy. Chłopaki żyją, coś tam sobie robią. Jestem im wdzięczny, że ściągnęli mnie na "Soul Raw", wcześniej zajarali się moją twórczością. Dali mi szansę, choć nie działałem z nimi tak długo jak reszta lubelskich producentów. Czuję, że w przyszłym roku szefowie - Krzysiek i Bartek - jeszcze coś zdziałają wspólnie.

Co do Krzyśka - z tego, co wiem, wyprowadził się do Warszawy. Ty również miałeś epizod w innym mieście, dokładnie w Gdańsku. Czy będąc tam nie poczułeś, że pozostawanie w przytulnym, rodzinnym Lublinie jest spoko, ale warto byłoby zamieszkać gdzieś indziej, np. w stolicy?
Ja swoje rzeczy robię w pomieszczeniu typu pokój/mieszkanie. Nic mnie nie wiąże. W Gdańsku robiłem bity w sypialni, jak jestem w Lublinie to robię w pokoju 3x4 metry. "Soul Raw" robiłem w kilku miejscach. Nieważne gdzie, ważne jak.

Ale zmieniając adres mógłbyś się częściej widywać z tymi, których lubisz.
Nie jestem pewien, czy oni maja czas piwkować. No i kto tak w zasadzie mieszka w Warszawie?

Trochę tych osób jest. Eldo, Włodi, Pelson..
Pelson to fajny człowiek. Ostatnio, gdy szukałem miejsca, by obejrzeć sobie meczyk, to zaprosił mnie do Afery na Szpitalnej. Stolica potrafi być gościnna. Myślałem kiedyś o przeprowadzce, ale zaraz sprowadza się do mnie dziewczyna i nadal będę siekał rzeczy poza Lublin. Wszystko się rozwija.

Reklama

To dobry moment, by spytać o coś, co mnie nurtuje od dawna. Czy ty żyjesz z samej muzyki?
Żyję, taka prawda. Zawsze coś skapnie, gdy robisz trzy płyty rocznie. Ludzie kupują albumy, które robię własnym sumptem. Apel do słuchaczy: nadal kupujcie moje płyty, bo inaczej zniknę i wykasuję wszystkie posty! Nie będzie truskulu w Polsce.

Dalej inspiruje cię czarne brzmienie? Nie jesteś z tych, którzy dzielą się swoją ulubioną muzyką w internecie, a odbiorcy byliby pewnie ciekawi, co cie napędza przy "Almost Famous".
O tym projekcie niestety nie mogę na razie zbyt wiele powiedzieć. Podkłady będą jednak na bazie jednego zespołu i to nie czarnego.

Wróćmy w takim razie do tematu pieniędzy. Dawniej napisałeś mi, że kończysz na razie rozmowę, bo idziesz coś podwędzić z Biedronki, taka bida w podziemiu. Ustaliliśmy już, że produkcja jest twoim zawodem, tylko czy takim, że jest stabilnie pod względem finansów?
Jak się zapierdala to jest stabilnie. Tak naprawdę wszędzie możesz zarobić, jeśli robisz coś dobrze. Nie ma tragedii, ale i nie ma wielkiego highlife'u.

Porsche nie jeździsz. Widziałem.
Dalej katuję mojego Saaba. Powiem Ci jednak, że jak masz stałe grono nabywców swoich materiałów to lepiej jest sprzedać 2000 sztuk w podziemiu niż 10000 na legalu. Niby sam lecisz na pocztę, ale to jest właśnie twoja praca. We własnej firmie.

Nie grasz za to koncertów. Pójdziesz w DJ-kę, bo przelewy nieregularne?
Dostawałem takie propozycje, ale musisz znać nowinki i być na czasie, by ludzie chcieli do tego tańczyć. Dwa lata temu grałem w Poznaniu swoje rzeczy, m.in. remix "Dead Wrong". Najfajniejsze było jednak, gdy puściłem "Abramsa", ciężki numer, a publika podchwyciła i zaczęła nawet go rapować. Mega.

Reklama

Mega za to nie jest koniec Rap Addix. Żałujesz, że wyszło jak wyszło? Sam mówiłeś, że to było coś więcej niż zespół.
Laika uważam za swojego przyjaciela, a nawet brata. Dużo rozmawiamy, pomagamy sobie. Z Junesem gadam dużo mniej, ale w chwili próby zachował się wobec mnie bardzo spoko - został poręczycielem w założeniu mojej działalności. Z Jeżem nagrałem EP-kę. To nie jest tak, że wszystko się skończyło i że się obraziliśmy. Miała być płyta i jej nie będzie już nigdy, to mogę zagwarantować. Lepsze to niż robienie płyt na siłę w opcji wielki powrót. Dogadujemy się, jest spoko.

To na czym polegała idea Addix, o której kiedyś mówiłeś?
Potrafiliśmy gadać godzinami o wszystkim i niczym, mieliśmy własne, niezrozumiale dla innych żarty, spotykaliśmy się w różnych miejscach. To była rodzina. Przykładowo: pojechałem do Gdańska nie mając pieniędzy, więc Laik od razu mi pomógł finansowo, żebym się tam poczuł jak u siebie. Gdy tylko zarobiłem, chciałem mu oddać, ale stwierdził, że nie ma opcji. Trochę się to wszystko posypało, ale nadal się trzymamy razem.

Trzymają was więzy. Skoro na początku naszej rozmowy wspomniałeś o Paryżu, to mam pytanie dotyczące "Wieży Eiffela". Ostry naprawdę nie mógł wtedy łapać za mikrofon, a jednak zrobił dla ciebie wyjątek z uwagi na zażyłość?
Mieliśmy super kontakt. Potrafiliśmy do siebie dzwonić i długo rozmawiać, zarówno przed operacją, po niej, w trakcie finałów NBA… Taka sytuacja, że to był pierwszy numer nagrany po szpitalu, co zresztą słychać.

Reklama

"Głos na helu".
I do tego komputerowy. Nie mam o to pretensji do ludzi, bo nie zdawali sobie sprawy, co się dzieje. Informacje na temat zdrowia zachowywałem dla siebie, póki Adam sam tego nie ogłosił. Siedziałem w parku na Placu Litewskim i dostałem telefon, że już nagrał numer. Byłem w szoku, ale przesłuchałem i był ZA-JE-BIS-TY. Pytał, czy jego wokal nie jest problemem. Odpowiedziałem, że to jeden z najlepszych tekstów, jakie kiedykolwiek od niego słyszałem. Pokazałem ten utwór Laikowi i stwierdził tak samo, a wiemy, jakie mieli kontakty. Ostry ogromnie mi pomógł - dał sample, brejki, cały komputer rzeczy.

Zaskoczony byłeś też, gdy wpadłeś do niego do Kalisza. Od samego rana produkował.
On nawet spał w studiu! Siedzieliśmy wtedy we trzech, nie było żony ani dzieci. Kimnął się na materacu. Chyba tworzył do piątej nad ranem, aż bałem się tam wchodzić, bo wiedziałem, że zaraz mnie skatuje. Patrzę, trzecia nad ranem - zostawiłem klucze, a i tak po nie nie wszedłem, bo on trzaskał podkłady. Naraz ogarniał płytę z Sariusem, Growbox, numer na Noona, inne rzeczy… Graliśmy sobie w kosza, był jeszcze Jeż, był Sarius, dojechał też Green. Wielki szacun. Powiedział mi też ważną rzecz…

Jaka?
Ze lepiej tnę sample, bo nie mam wykształcenia muzycznego. Porównał mnie do Little'a z Returnersów.

Samouk?
Tak jest. Little potrafi podobno nawalać i dziesięć bitów dziennie, a ja jednak nie. Czułem jakąś presje, że oto przyjeżdża gostek z Lublina do gościa, który ma platyny i czego w zasadzie chce? Niepotrzebnie. Siedziałem sobie we Fruity Loopsie i od razu to podchwycił. Faktycznie się zajarał moim trybem pracy, a przecież nigdy nie robiłem przy kimś produkcji, wyłączając ten wschodni event Red Bulla parę lat temu.

Reklama

W tym roku wydaliście z Sariusem "Zero Starań", które naprawdę szeroko rozeszło się po Polsce. Tylko czemu nie w Asfalcie? To byłby naturalny ruch.
Cale życie robię własnym sumptem. Klip i grafikę sieknęli moi ludzie stąd, z Lublina - GRZ i Johnny Lemonade. Od razu było założenie, że robimy to sami w 100%. Nie szukaliśmy sponsorów. Sarius też ma kawałki na przeróżnych kanałach YouTube'owych, więc to nie było tak, że w grę wchodziła tylko jedna wytwórnia. Ale koniec końców jesteśmy zadowoleni.

Cytuje to, co powiedziałeś o "Almost Famous": - to będzie mój najlepszy album bez dwóch zdań,wątpię, że ktoś zrobi bardziej bezczelną i chamską rap płytę. Podtrzymujesz? Słuchając tych urywków, które mi pokazałeś, strzelam, że faktycznie może tak być. Bonson jest w niesamowitej formie.
Będzie dosadnie, to na pewno. Chłopaki skumali się na wspólną jazdę tekstowa, bity są mocne, ciężkie i z pazurem. A czemu akurat takie? Jechałem sobie kiedyś autobusem na miasto słuchając "pewnych płyt" i dostałem kopa w łeb. Żaróweczka się zaświeciła. Od razu napisałem chłopakom o swoim pomyśle i przyklepali bez zastanowienia. Ale jeszcze nie mogę za wiele o tym powiedzieć.

Ale będzie na jesieni?
Będzie, ale na razie zero konkretów.

Dużo tych materiałów zapowiadasz, a sami wiemy, że aż tak dużo nie produkujesz.
Spadaj, trzy płyty w tamtym roku! Co np. ci zapowiedziałem i nie zrobiłem?

Album z Hadesem.
Jaki album z Hadesem??

Powiedziałeś mi dwa lata temu.
Niemożliwe. Mogłem powiedzieć, że CHCIAŁBYM. Co prawda widzieliśmy się w tym roku i chwilę pogadaliśmy ale na dzień dzisiejszy to tyle. Ale nigdy nie mów nigdy, nie?

Wróćmy na koniec do teraźniejszości. Kręciłeś dziś klip. Działo się coś ciekawego?
Pojeździliśmy sobie autem po Garbowie koło cukrowni, teledysk będzie promował płytę DJ-a Ace'a.

Poświeciłeś japą jak nigdy?
Było jedno ujęcie, ale nie wiem, czy poświecę, bo skupili się na moim psie.