FYI.

This story is over 5 years old.

Najgorsze rzeczy świata

Jezus zmieszany z "Glee" - biblijny musical Tylera Perry'ego nie mógł się udać

Koncert live przerodził się w studencki bar karaoke.

Kilka dni temu wydarzyło się coś naprawdę niesamowitego: pozwoliliśmy Tylerowi Perry'emu, który jest odpowiedzialny za film "Madea", by na nowo opowiedział biblijną historię zmartwychwstania. Co więcej, "The Passion Live" był częścią koncertu emitowanego przez stację FOX. Naprawdę niewiele z momentów tego dwugodzinnego show nadawało się do oglądania. Zamiast postawić na nowoczesne wersje kościelnych klasyków, Boże wybacz nam, Perry i Adam Anders, znany z serialu "Glee", zanurzyli się w radiowych piosenkach wyświechtanego popu czy alternatywnego rocka. Przyznajemy, mieliśmy ubaw, ale tę dwójkę stać na coś więcej.

Reklama

Absurd tego widowiska wyłania się już na samym początku, gdy diwa country Trisha Yearwood, która występuje jako Maryja, matka Jezusa, przedstawia się publiczności przy pomocy koweru "My Love Is Your Love" Whitney Houston. Yearwood to świetna wokalistka, jednak żaden wokal nie może równać się z tym, co miała nam do zaproponowania nieżyjąca już gwiazda. To nie jedyny dziwny wybór, gdy chodzi o soundtrack musicalu. Tu wystarczy przywołać duet Jencarolsa Canela, grającego Jezusa (wow, kolejny JC gra JC), wraz z Princem Roycem, wcielającego się w rolę Piotra, którzy wykonali "Home" Philipa Philipsa, znanego z amerykańskiej edycji "Idola". Albo weźmy Jezusa śpiewającego "With Arms Wide Open" Creed, które stało się podkładem pod scenę komunii na Ostatniej Wieczerzy. Albo Judasz (grał go Chris Daughtry, znany również z "Idola"), który miota się pod dźwięki "Bring Me To Life" Evanescence. Albo Piotr zaprzeczający Jezusowi w rytm "The Reason" Hoosbank. Im mniej napiszemy o Imagine Dragons, którzy stanęli pomiędzy Jezusa a Judaszem, tym lepiej dla was.

Cały ten bałagan był opatrzony narracją Tylera Perry'ego oraz scenami z procesji na ulicach Nowego Orleanu. Ta część tego widowiska była zdecydowanie tą najbardziej poruszającą. W show wzięli także udział przypadkowi ludzie, którzy dzięki swoim historiom, przywrócili nam wiarę w miłość i determinację. Czas mijał, a Jezus pojawił się na dachu budynku w białej szacie. Za nic ostatnio nie dziękowaliśmy tak mocno, jak za numer "Unconditionally", w oryginale wykonywanym przez Katy Perry, który zwiastował koniec tego cyrku.

Pomimo dziwnych muzycznych wyborów, jeszcze gorszego grania, wygłupów prowadzącego, "The Passion Live" wieńczyło wspólne wykonanie "Mad World" Tears for Fears, z Sealem jako Poncjusz Piłat na scenie oraz Yolandą Adams, która przy akompaniamencie wielkiej orkiestry z Nowego Orleanu pomogła w interpretacji "When the Saints Go Marching Is". Głęboko wierzymy, że "The Passion Live" koniec końców zostanie zapamiętane jako koncert gospel, ze wszystkimi jego zaletami. Stacja Fox nie udostępniła żadnego wideo na swoim koncie YouTubie, ale finał muzycznego show komuś udało się uchwycić.