FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Legendarny Afrojax - Przecież ostrzegałem

Nawet jeśli Michał Hoffmann chciałby pójść spać i wstać Sewerynem Krajewskim będąc, to Afrojaxa z siebie nie wypleni. Postąpił zatem inaczej, pozwolił mu się wygadać głośno i okrutnie, przerywać innym, bekać, machać fiutem.

Afrojax w latach 90. nie był jeszcze Legendarny, ale w ramach zespołu Afro Kolektyw nawijał już to, o czym inni raperzy bali się pomyśleć. Cóż za odkrycie, wyszło na to, że seks może być frustrujący, impreza męczyć nade wszystko, a emanację twardego, pewnego siebie chłopa można sobie w tyłek wsadzić. I choć zestaw neuroz wraz z pokładami czarnego humoru i skatologią tkwił w tym twórcy niczym kamień w nerkach, to z płyty na płytę słabł coraz mocniej w konfrontacji z przejawami dorosłości, był oblekany w wymyślniejsze słowa i wymyślniejsze dźwięki. Nawet jeśli Michał Hoffmann chciałby pójść spać i wstać Sewerynem Krajewskim będąc, to Afrojaxa z siebie nie wypleni. Postąpił zatem inaczej, pozwolił mu się wygadać głośno i okrutnie, przerywać innym, bekać, machać fiutem. Szambo wybiło w postaci "Przecież ostrzegałem".

Kiedy pierwszy raz usłyszałem "Całujmy krzyż Jezuska", skojarzenia poszły w stronę wulgarnych jak cholera, na swój ekscentryczny sposób mega błyskotliwych śmieszków - Nagłego Ataku Spawacza czy Zaciera. Cóż, w bicie szczekają wysoko syntetyczne psy, karawana jedzie dalej. "Wojciech Modest Amaro", dziwnym trafem debiutujący 3 maja, walczył z patriotyzmem za pomocą stereotypu i nie do końca sprawiedliwego uogólnienia, jednak ton był na tyle ostry, że trudno było kawałkowi nie ulec, zwłaszcza iż bałagan w kompozycji, te perkusje z Wysp czy sampling etniczny z Koziej Wólki agresywnie zabiegały o uwagę. "Dzieci płakały" są już nokautem, ostatecznym dowodem na to, że cały album to perfidny trolling w ramach którego autor przekroczy granice smaku bez wizy i bez ubezpieczenia, w sposób o jakim polscy teatralni horrorcorowcy mogą tylko marzyć. "Pod rap hardkorowy", dopatrujący się u naszych spiętych, ulicznych, rapowych alfasamców potrzeby męsko-męskiej miłości wywołał reakcje w stylu "ktoś musiał to w końcu powiedzieć". Jest na tyle bezlitosny i na swój sposób celny, że gdyby powstał kilkanaście lat wcześniej, skończyłby się dla Afrojaxa intensywną terapią kilkanaście godzin po premierze.

Jesteśmy coraz starsi, coraz paskudniejsi i coraz trudniejsi od zniesienia, z naszą niedzielną socjopatią tchórzliwie uciekamy od społeczeństwa w niewolę popędu, nałogu, gotowych schematów myślowych, naładowani kompleksami oraz frustracjami pucujemy równolegle swoje ego - o tym jest "Przecież ostrzegałem", jakby ktoś w zalewie w wersów o wypróżnianiu się czy ssaniu genitaliów nie zauważył. Krążek warto też jednak odebrać jako wypowiedź o braku wyrazistości w muzyce i skuteczną, spektakularnie krwawą rozprawę z autocenzorem. "Babcia zawsze mówiła/ żeby giąć się, giąć jak trzcina/ elastyczny mieć pręcik, tak się przeżywa Oświęcim/ w dół kark, w odbyt wazelina" - pada na płycie i ma się graniczące z pewnością wrażenie, że Afrojax Oświęcimia by nie przeżył. Na szczęście równoważy całe to tegoroczne wyborcze pieprzenie polityków cynicznie gruntujących przekonanie o naszej wyjątkowości linijkami "Może grono słuchaczy w dupę zapięte/ ale panny wyklęte, symbole święte/ może szelest grafomana-onanisty/ ale język ojczysty". I daje odpór całemu upośledzonemu maczyzmowi w znowu zbyt zadowolonym z siebie rapie za pomocą wersów "Przecież najbardziej członkami gangów chcą być stuleje/ no wróć, no spójrz, co się, kurwa, w teledyskach dzieje/ spocone męskie ciała, mięśnie na fejmie/ tylu fajnych, silnych, jakby zachęcali: jeb mnie". Przykłady trzeźwiącego policzkowania mógłbym mnożyć.

Cóż, mogę mieć zastrzeżenia do adaptacji starych modułów z Amigi na potrzeby bitów, bo jednak kuriozalnie potrafi to zabrzmieć, jak jakieś upstrzone dodatkami Kombi. Szkoda mi wpisanego w Afro Kolektyw dualizmu, gdzie ładne, mądre piosenki kontrastowały z bolesnym, śmieszno-strasznym syfem, bo jednak w tym była siła zespołu, a problem dotyczył proporcji, na "46 minutach Sodomy" już naprawdę nieznośnych. Osobiście temperowałbym nieco tego sztubackiego, strzykającego gównem przez zęby Legendarnego Afrojaxa - to wciąż zbyt dobre na prowo i bekowy viral. Ale "Przecież ostrzegałem" to płyta potrzebna. Dla psychicznej higieny sceny, dla pani, dla pana.