FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Jordan Rakei - Cloak

Jordan Rakei dostarczył nam tyleż wyraziście autorski, co eklektyczny album futuresoulowy.

Jordan Rakei pochodzi z Brisbane, tworzy w Londynie. Przynależy do obu scen - brytyjskiej i australijskiej. I poniekąd właśnie dlatego, że nie zamyka się w jednej estetyce, jego debiutancki longplay jest tak ciekawy.

Młody producent, tekściarz i wokalista kojarzył się dotąd z łagodną elektroniką barwioną neo soulem. Szerszej publiczności dał się poznać za sprawą gościnnego udziału w piosence "Masterpiece" z ubiegłorocznej płyty "Caracal" duetu Disclosure. Płyty tak perfekcyjnie wyprodukowanej, że aż przestylizowanej, rozczarowująco uładzonej. A że obdarzony aksamitnym głosem Rakei zdawał się komfortowo czuć w towarzystwie braci Lawrence’ów, po "Cloak" nie spodziewałem się niczego więcej ponad powtórkę tamtych klimatów. Tym milsze zaskoczenie.

Reklama

Już otwierający krążek "Midnight Mischief" zwiastuje niespodziankę. Spokojnie jazzujący soul z żywszym refrenem i synkopą w drugiej połowie - co prawda w swojej kategorii to numer dość generyczny, ale przynajmniej nie spod tej samej sztancy, co wspomniany "Masterpiece" czy smętny "Hope" promujący przed trzema laty epkę "Franklin’s Room".


Chętnie piszemy o tych, o których inne redakcje będą pisać dopiero za jakiś czas. Polub fanpage Noisey Polska i bądź z nami na bieżąco


Dalej jest tylko lepiej. "Snitch" każe wręcz przeprosić gospodarza za zlekceważenie i zaszufladkowanie. Talerze wybijają zgrabny rytm, świetnie nawinięta zwrotka Remiego, ziomka z Australii, idealnie koresponduje z mocniejszym niż uprzednio wokalem Jordana - tak jakby obaj dzielili identyczne doświadczenia z przekrętasami, o których opowiada tekst. Co zresztą niewykluczone.

W kolejnych kawałkach pojawia się jeszcze większe zróżnicowanie. Liryczne, brzmieniowe. Rakei sukcesywnie ucieka od łatek. Bez wysiłku zmienia barwę z "białej" na "czarną" i z powrotem. Są momenty, gdy przypomina Jamiego Woona, są takie, gdy przywodzi na myśl Johna Legenda, ale są też takie, gdy można by go pomylić z Jeffem Buckleyem.

Od schematu "śpiewaka do poduszki" odchodzi również w tekstach. Na trzynaście utworów dostajemy raptem jedną ściśle miłosną balladę, pozostałe przynoszą tematy m.in. wyobcowania, symbiozy człowieka z naturą, refleksji nad przemijaniem czy - dziś obowiązkowa pozycja na trackliście każdego artysty "zaangażowanego" - wpływu mediów społecznościowych na relacje międzyludzkie.

Najbardziej interesujące rzeczy rozgrywają się jednak w sferze muzycznej. Poza paroma ascetycznymi wyjątkami, utwory są rozbudowane, o zmiennym tempie, bogato inkrustowane jazzem, funkiem, hip-hopem, afrobeatem. W "Cupid’s Cheese" hipnotyzuje przepiękny wokal papuaskiej piosenkarki Ngairre, w "Toko" próbkę swoich znakomitych umiejętności daje znany m.in. ze współpracy z Flying Lotusem perkusista Richard Spaven.

W efekcie otrzymujemy tyleż wyraziście autorski, co eklektyczny album futuresoulowy, który powinien się spodobać zarówno wyznawcom Disclosure, jak i fanom Thundercata bądź Hiatus Kaiyote. Imponujący początek kariery.

Jordan Rakei - Cloak, 2016, Soul Has No Tempo