FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Xenia Rubinos - Black Terry Cat

Nigdy nie lekceważcie kobiety deklarującej, że tymi samymi zębami, które szczerzy w uśmiechu, potrafi ugryźć.

Wers z utworu "Just Like I" mógłby zresztą posłużyć za wizytówkę całej płyty. Płyty zaraźliwie witalnej, przyjemnej, skrzącej inteligentnym humorem, a zarazem niestroniącej od mocnych tematów społecznych, od trudnych pytań o tożsamość, miejsce jednostki w świecie.

Xenia Rubinos swoje miejsce znalazła w mekce artystów, na Brooklynie, choć dorastała w Connecticut, w rodzinie Portorykanki i Afro-Kubańczyka, przy brzmieniach rumby, salsy, ale i przy piosenkach Missy Elliott czy… Judy Garland. W późnym wieku nastoletnim odkryła Milesa Davisa, Ravela, Prokofiewa. Następnie rozpoczęła studia na prestiżowej Berklee College of Music w Bostonie, kuźni wybitnych muzyków, od Quincy’ego Jonesa po Marcina Maseckiego. Musiałaby zatem oszukać przeznaczenie, by nie zajmować się materią dźwiękową. Nie oszukała, z czego i ona, i my mamy teraz profity.

Reklama

Na debiutanckim albumie, dobrze przyjętym "Magic Trix" sprzed trzech lat, oddała hołd swoim korzeniom, zgrabnie wplatając latynoskie rytmy w estetykę noise i punk. Na "Black Terry Cat", ponownie wyprodukowanym przez kolegę ze studiów, Marco Buccelliego, zadziorny charakter jej został, ale spektrum muzyczne znacznie się poszerzyło. Znajdziemy tu - w różnych proporcjach, rzecz jasna - ambitne R&B, neo soul, funk, jazz, hip-hop, rock, art-pop, elektronikę i calypso. Coś pominąłem? Nieważne, to nie encyklopedia. Istotne, że z tego twórczego chaosu wyłania się nowa jakość, a sama Rubinos - mimo że niekiedy brzmi jak młodsza siostra Eryki Badu, momentami eksperymentuje niczym Esperanza Spalding (notabene, kolejna absolwentka Berklee) na "Emily’s D+Evolution", a innym razem nieodparcie kojarzy się z St. Vincent - generalnie jawi się jako silna autonomiczna osobowość. I nie są to tylko czcze przechwałki, kiedy w otwierającym płytę "Don’t Wanna Be" deklamuje, że ma plany powiększyć przestrzeń w naszych głowach.


Polub nasze konta na Facebooku, Twitterze i Instagramie i bądź z nami na bieżąco


Słychać, że dojrzała od czasu debiutu, widać, że jest gotowa przyjąć na siebie rolę rzeczniczki własnej społeczności, być dla "brązowych" kobiet tym, kim dla czarnych kobiet stała się Beyoncé po "Lemonade". Przy czym, co ciekawe, obie przemawiają ponadto w imieniu diaspory afrolatynoskiej, choć akurat hiszpańskie korzenie Beyoncé mainstream absorbuje niechętnie.

Reklama

Ducha płyty kapitalnie oddaje już szczerbata dziewczynka z okładki - urokliwa, ale charakterna. Zdjęcie pochodzi z serii "Girl with a Blue Dress" nowojorskiego fotografa Josepha Rodrigueza, zostało zrobione w Harlemie lat 70., chociaż jest w nim także pewna ponadczasowość.

Również w tekstach gospodyni sięga w przeszłość, by opisać uniwersalne doświadczenia niezmienne od pokoleń. Na przykład w najbardziej hiphopowym na krążku "I Won’t Say" cytuje fragment powstałego w 1966 roku, słynnego eseju wokalistki jazzowej i ikony czarnego feminizmu Abbey Lincoln, "Who Will Revere the Black Woman?": "Whose hair is compulsively fried, whose skin is bleached, whose nose is too big, whose mouth is too loud, whose butt is too broad, whose feet are too flat, whose face is too black?".

Osobiste refleksje w temacie ma Xenia nie mniej błyskotliwe - weźmy "See Them" z linijkami "You know where to put the brown girl when she’s fuckin’ it up / where you gonna put the brown girl now she’s tearin’ it up?” oraz rewelacyjnie akcentowanym refrenem „How do you spell - angry - brown - girl?".

Niejednokrotnie imponuje lekkość i bezpretensjonalność, z jakimi artystka wpisuje prywatne przeżycia w szerszy kontekst - jak choćby w "Black Stars", gdzie zaduma nad śmiercią ojca spotyka się z komentarzem do przypadku Michaela Browna zastrzelonego przez policję w Ferguson.

Niezapomniane wersy przynosi wściekle zapodany "Mexican Chef" poświęcony imigranckiej klasie usługowej: "French bistro? Dominican chef! / Italian restaurant? Boricua chef! / Chinese takeaway? Mexican chef! / (…) Brown cleans your house / Brown takes the trash / Brown even wipes your grandaddy’s ass". Ogień.

Album zamyka stonowany, wygrany na pianinie i klarnecie "How Strange It Is", w którym jak echo powraca ni to pytanie, ni stwierdzenie, "jak dziwnie jest być na tym świecie". Zgoda, aczkolwiek gdyby nie było tak dziwnie, kto kwestionowałby zastany porządek z takim wdziękiem, jak Xenia Rubinos?

Xenia Rubinos - Black Terry Cat, 2016, Epitaph Records