Rosalie.: Mateusz Gudel i Holak sprawili, że inaczej zaczęłam patrzeć na muzykę

FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Rosalie.: Mateusz Gudel i Holak sprawili, że inaczej zaczęłam patrzeć na muzykę

"Byłam bardzo zaskoczona, że mogę śpiewać R&B z tak mocnymi aranżami i że potrafię się w tym odnaleźć".

Jeszcze przed premierą epki "Enuff" Rosalie. okrzyknięto nadzieją polskiego r&b. I faktycznie, po przesłuchaniu płyty, nad którą pracowało aż sześciu producentów, a która zewsząd zbiera pozytywne recenzje, trudno nie pomyśleć, że debiutująca piosenkarka pretenduje do miana polskiej Keleli. 

Udało nam się złapać Rosalie. przed supportem na koncercie The Dumplings i rozwinąć pewne wątki, które poruszyła w rozmowie z i-D, a także sięgnąć pamięcią do jedynego koncertu Beyoncé w stolicy i procesu powstawania "Enuff", od nagrywania pierwszego numeru po pracę nad okładką.

Reklama

Dwa lata temu byłam na Erasmusie w Berlinie i to był niezapomniany wyjazd. Jaka była twoja motywacja do przeprowadzki?
Doszłam do takiego momentu, że nie miałam już pomysłu na siebie, będąc w Poznaniu. Wiedziałam, że chcę i muszę coś zrobić, ale nie wiedziałam jak zacząć. Czułam, że muszę wyjechać. Wybrałam Berlin z tego względu, że mieszkałam już tam wcześniej. Pamięcią sięgałam do miasta z dzieciństwa, które mi się wydawało perfekcyjne.

Jak zatem wspominasz pobyt w Niemczech?
Przebywałam u taty z moją przyjaciółką w jednym pokoju, spałyśmy na jednym materacu. Mieszkałam daleko od centrum, więc podróże do pracy zajmowały sporo czasu, ale to trwało chwilę i potem człowiek się już tak nie denerwuje z tego względu. Pochłaniałam muzykę i książki, obserwowałam wszystko dookoła. Bardzo ciekawiła mnie architektura. Założyłam sobie nawet drugie konto na Instagramie, na którym zapisywałam wszystkie inspirujące widoki. Bardzo dobrze wspominam ten pobyt, to był przede wszystkim bardzo produktywny czas. Pracowałam jako kelnerka i przeprowadzałam ankiety dotyczące polityki, mediów i innych różnych rzeczy. To było bardzo fajne doświadczenie, bo nienawidzę rozmawiać przez telefon i dzwonić do obcych ludzi. Cieszę się, że wymyślili np. taką stronę pyszne.pl, bo mogę sobie zamówić pizzę do domu i z nikim nie rozmawiać (śmiech). Dzięki tej pracy dzwoniłam do obcych ludzi i w trakcie tych rozmów zapisywałam sobie pomysły. Tym sposobem powstał numer "Emotions". W trakcie pisania tekstów nie myślę o tym, co tam powstaje. Dopiero później zaczyna się to wszystko składać w jedną całość. Nie planuję niczego, po pewnym czasie myślę sobie: o, to jest dokładnie to! Tak ma być!

Reklama

Masz jakieś ulubione miejsce w Berlinie?
Mnóstwo! Najbardziej podoba mi się jednak to, że nie musisz mieć ulubionego miejsca, że zawsze trafisz na takie, które będzie piękne. To, że jesteś w mieście i jesteś jak mrówka. To, że możesz poznawać i odkrywać nowe miejsca, a nie chodzisz tymi samymi ulicami. Tam w Berlinie ciągle jesteś zaskakiwany.

Za czym najbardziej tęskniłaś będąc zagranicą?  
Myślę, że za domem, bliskimi, rodziną i przyjaciółmi. Jestem bardzo emocjonalną i uczuciową osobą, więc było to dla mnie wyzwanie. Pewnie gdyby nie mój tata i przyjaciółka, wyjechałabym z Berlina po miesiącu. Męczyły mnie też dojazdy do Poznania i na koncerty. Przez cały czas byłam w ruchu. W pewnym momencie już nawet nie wiedziałam, gdzie mam pewne rzeczy, czy u taty, u mamy czy u siebie (śmiech).

W wielu wywiadach podkreślałaś, że w dzieciństwie słuchałaś Destiny's Child. Co twoim zdaniem sprawiło, że Beyoncé stała się kimś więcej niż tylko kolejną piosenkarką R&B, dlaczego śmiało można o niej mówić dziś jak o ikonie w popkulturze?
Zachwyciło mnie w niej to, że ona potrafi wszystko. Jest tak silna, ma przepiękny głos. Potrafi tańczyć, śmiać się, płakać. Jest na scenie wszystkim tym, o czym się marzy żeby być. Jest uczuciowa, łapie kontakt z publicznością.

Byłaś na jej koncercie w Warszawie?
Oczywiście! Przysięgam, że wtedy oszalałam (śmiech). Miałam przed sobą jakiś trzy dziewczyny, które nie były takimi fankami jak ja i nie zdawały sobie chyba sprawy z tego co je czeka. Przysięgam, że przez cały koncert śpiewałam każde słowo. Nie wiem nawet dlaczego tak się stało, ale Beyoncé mnie urzekła dosłownie wszystkim. Oglądałam każdy wideoklip, nagrane koncerty, to było w jakiś sposób uzależniające dla mnie. Do czwartej w nocy czekałam na transmisję Super Bowl, bo to był pierwszy występ po ciąży itp. Kompletne szaleństwo. Moje przyjaciółki w szkole muzycznej też były nią zafascynowane, przez co dodatkowo się napędzałyśmy. Nie wiem, w którym momencie przestałam tak nałogowo się nią interesować. W dalszym ciągu ją podziwiam i czerpię inspirację, ale w tym roku tak samo duże wrażenie zrobiła na mnie również płyta jej siostry Solange.

Reklama

Wychowałaś się na oldschoolowej muzyce, co sądzisz zatem o nowej fali rapu, tego jak łączy się go teraz z elektroniką? Czy podobają ci się trendy w stylu trapu czy wave-rapu? 
Byłam bardzo zaskoczona, że mogę śpiewać R&B z tak mocnymi aranżami i że potrafię się w tym odnaleźć. Są numery trapowe, które jestem w stanie słuchać i które mi leżą, ale są też takie, które w ogóle nie są dla mnie. Wydaje mi się, że Mateusz Gudel i Holak sprawili, że inaczej zaczęłam patrzeć na muzykę. Tak samo jak tworzyliśmy numer na tę kompilację Flirtini z Małymi Miastami to dostałam początkowy szkic w takiej aranżacji, że nie wiedziałam w ogóle co się dzieje, ale stwierdziłam: dobra, bierzemy to! Takie zjawiska w muzyce są jednak dla mnie fajne. Jest coraz więcej ludzi, którzy są tym zainteresowani. Teraz głównie chodzi o muzykę. Jeśli grasz na słabych podkładach, to ludzie nie będą cię słuchać.

Przejdźmy zatem do epki, którą wydałaś kilkanaście dni temu. Skąd pomysł na tytuł "Enuff"?
Już wszyscy to wiedzą, ale bez powtórzenia tej informacji nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Słuchałam dużo Masta Ace'a. Jego płyta "A Long Hot Summer" wpłynęła bardzo na to, jaki kształt ostatecznie zyskała epka. Zawsze sobie drukowałam, czytałam i tłumaczyłam jego teksty, pamiętałam, że on ma bardzo chwytliwe słowa slangowe. Stwierdziłam, że dobrze byłoby znaleźć coś co jest krótkie i chwytliwe. Nad tytułem zastanawialiśmy się od samego początku. Nie wiedziałam jak chcę nazwać epkę i to się stało w ciągu jednego wieczoru. Zobaczyłam w tekście ten wyraz i pomyślałam sobie, że ja też mam już enough. W pewnym momencie tego wszystkiego było już za dużo. Mieliśmy naprawdę wiele pomysłów, ale żaden tak nie siadł jak ten. Możesz to rozumieć dwojako: masz już dosyć albo, że już twoja praca jest tutaj skończona.

Reklama

Która z tych interpretacji jest ci bliższa?  
Nie jestem w stanie powiedzieć. Obydwie są trafne i fajnie, że tak jest. Czasami myślę tak, a czasami inaczej.

Jak powstała okładka do epki?
Chciałam, żeby była inspirowana latami 90. Zawsze ten okres podobał mi się zarówno kulturowo, jak i pod względem modowym. Zaprosiłam do współpracy fotografkę, która chciała mi zrobić portrety. Bardzo mi się podobały jej prace analogiem. Zresztą, wcześniej Marianna robiła okładkę do płyty Miss Is Sleepy, która zdobyła nagrodę w pewnym konkursie. To był cały dzień chodzenia po mieście i robienia zdjęć, ciągle w innych ciuchach. Wieczorem czułam jednak niedosyt. Patrzyłam na zrobione już zdjęcia i nie widziałam tego, co chciałam, więc szukaliśmy dalej. Pojechaliśmy w nocy, lał deszcz, już wszyscy byli załamani, mówili, że wymyślam (śmiech). Postawiliśmy samochód i stwierdziliśmy, że robimy zdjęcia dalej, jak nic z tego nie wyjdzie to wracamy do domu. I w tym momencie zaczęła się magia. Wszystko wyszło zupełnie spontanicznie. Chcieliśmy żeby ludzie byli też w to zaangażowani, żebym nie tylko ja była na tych zdjęciach. Także czcionkami chcieliśmy nawiązać do lat 90. Wydaje mi się, że wszystko ułożyło się w spójną całość.

Pamiętasz, który numer zaczęłaś nagrywać jako pierwszy?
"Emotions". Powstał już z pół roku temu i zrobiliśmy go z Luxem w dwa dni. Wysłał mi podkład, który bardzo mi się spodobał. Grałam go już na koncertach, sprawdzaliśmy czy komuś  podejdzie. Reakcje były świetne, byłam zachwycona. To był taki bodziec żeby działać dalej. Potem zaczęłam szukać kolejnych producentów. Zależało mi na tym, żeby ta epka była bardzo różnorodna i dzięki temu mogłam wcielić się także w inne role, bo każdy numer jest inny, a jednocześnie płyta jest spójna.

Czy zauważyłaś jakąś różnicę w pisaniu numerów polskich a tych, które były w języku angielskim?
Różnica jest duża. Zawsze tworzyłam po angielsku przez co znacznie szybciej pracowało mi się nad numerami w tym języku. "Emotions", "So Good" czy "Gone" nie sprawiły mi w ogóle trudności, były zabawą. "Trudno" czy "Pozwól" to było pół roku ciężkiej pracy. Ogromne wyzwanie, którego początkowo się obawiałam. Czy to będzie w ogóle funkcjonować? Jednak po usłyszeniu nagranego już "Trudno" zakochaliśmy się z Wirachem w tej wersji.
 
Czy planujesz nakręcić klip do którejś z piosenek? 
Tak, oczywiście, będzie klip już niedługo. Mogę zdradzić, że będzie do jednego z polskich numerów.

Czego życzyć Rosalie. w przyszłym roku? 
Przede wszystkim wielu koncertów. W głowie siedzi płyta. Plany są, jak najbardziej. Szukam teraz producentów i będę intensywnie działać w tym kierunku.