FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Abel: Moi fani są dla mnie jak rodzina

Z członkiem Wielkiego Joł rozmawiamy m.in. o nowym albumie "Hannibal", szerokim zacięciu kulturowym w tekstach i własnej armii zaciężnej.

Zdjęcia Dawid Czaja

Abel, znany ze składu Smagalaz, wydał w marcu drugi solowy krążek. "Hannibal" udowadnia, że reprezentant Wielkiego Joł jest jednym z najciekawszych raperów na polskiej scenie rapowej - nie dość, że pod względem umiejętności ciężko się do niego przyczepić, to jeszcze jako tekściarz skłania słuchacza do wysiłku przez wielość odniesień do popkultury i sztuki. Ze słubickim artystą pogadaliśmy od serca po premierze najnowszego wydawnictwa.

Reklama

Czytaj wywiad poniżej.

Noisey: Po wysłuchaniu kilkanaście razy Twojego albumu nie mogę rozpocząć inaczej: kogo Hannibal chciałby zamordować swoim krążkiem? Bo tu raczej kuksańców mało, jest za to wjazd z ciężką artylerią.
Abel: O cholera! Dobre pytanie…

Gdybym takich nie miał, to nie fatygowałbym Cię do komputera po usypianiu córki (śmiech).
Muszę Cię chyba zaskoczyć. Nikogo. Jak każdy mój album solowy (a dotychczas jest ich zawrotna liczba, czyli dwa), krążek jest zbiorem pewnych przemyśleń itp., wynikających z przeżyć lub doświadczeń sięgających nieraz w ciemne zakamarki mojej psychiki, co mam nadzieję słychać na płycie.

Powiem ci, że faktycznie to słychać, chociażby w grze głosem. No i masz piekielnie skuteczny oręż - moc skojarzeń. Skąd u ciebie to zamiłowanie do skakania od sztuk pięknych do popkultury?
Może zabrzmi to banalnie, ale inspiruje mnie chyba wszystko, co dzieje się dookoła mnie. Mniej lub bardziej interesuję się sztuką, ale też globalnie na to patrząc kulturą, więc może stąd to zamiłowanie. Poza tym bardzo lubię gry słowne i nie do końca oczywiste rozwiązania. Wszechstronny anturaż kulturowy daje mi, ale zapewne też innym raperom czy ogólnie ujmując ludziom piszącym teksty, ogromne pole manewru. Myślę, że nie wykorzystałem tego jeszcze nawet w pięciu procentach.

Jeśli to jest pięć procent, to czym byłoby, powiedzmy, siedemdziesiąt-osiemdziesiąt? Stworzeniem koncepcyjnej płyty, której kolejne utwory odwoływałyby się do malarstwa czy ogólnie kultury?
Bezpośrednio do malarstwa na swojej świetnej płycie odniósł się już Gural. Myślę, że to jest tak niewyeksploatowany teren, że równie dobrze, choć w inny sposób mogłoby to zrobić w naszym kraju przynajmniej z pięciu raperów. Inni znowu, dopóki wspomniany nie wydał płyty, uważali to za zbyt wydumane. Spoko. U mnie na płycie jest bardzo mało nawiązań do malarstwa. W jednym tracku konkretnie oznaczam obraz "King Pleasure" Basquiata. Nie chciałem, żeby nawiązania były aż tak oczywiste. Jeżeli mówimy o koncepcie płyty opartym na nawiązaniach do kultury, musiałoby to być ogromne wyzwanie. Nie wiem, czy bym podołał.

Reklama

Tak, to duże przedsięwzięcie, w końcu trzeba działać w różnych przestrzeniach i znaleźć wyważoną, strawną dla odbiorcy formę. Słuchając "Hannibala" zacząłem się nawet zastanawiać nad ewentualną formą muzyczną takiego projektu i czuję, że dalsza współpraca z Bratem Jordahem byłaby owocna. Tyle że już np. z rozmazanymi, pastelowymi bitami z gatunku Małych Miast. Tekstowe ciągotki impresjonistyczne można byłoby przenieść także do produkcji. Myślałeś o takiej wolcie przy kolejnym materiale? Nie lirycznej, lecz brzmieniowej?
Tak jak mówisz, musiałoby to być ogromne przedsięwzięcie. Na razie muzyka Brata Jordaha jest dla mnie również inspiracją. Wszystko zaczyna się od bazy instrumentalnej, jaką stworzy Mateusz. Nawet jak wcześniej mam już pomysły na teksty, to zawsze czekam na odpowiedni bit, który wyrazi jeszcze więcej, niż chce powiedzieć. Jordah to bardzo zdolny i wszechstronny gość i szczerze mówiąc, sam jestem ciekawy, jaki będzie nasz wspólny następny krok.

Widać u was chemię, ale też świadomość tego, co już kiedyś wychodziło. We fragmentach "Intro" słyszę np. wyczuwalny, podziemny sznyt muzyczny, wyjęty żywcem z pierwszego materiału Rap Addix. W "Kasie" mamy za to brzmieniowe nawiązanie do "Friko" Grammatika, które słuchacz powinien wychwycić, ale w całości dzieje się znacznie więcej. Ciężko was zaklasyfikować, bo album to hybryda muzyczna, czerpiąca z wielu inspiracji. Jak wyglądał sam proces twórczy? Trochę już o nim powiedziałeś, ale jestem ciekaw chociażby tego, czy pracowaliście razem w studio, czy też korespondencyjnie?
Bazy instrumentalne, o których wspominałem wcześniej, jak zawsze dostawałem drogą elektroniczną. Czasem miałem jakieś drobne uwagi, ale generalnie większość z nich była iskrą do napisania tekstu. Wersje wstępne lub bardzo wstępne numerów nagrywałem tym razem w domu. Najczęściej jak moja żona z córką były na spacerze. Dopiero po wstępnych aranżacjach spotykaliśmy się w studio w Słubicach lub w Warszawie, żeby nagrać wszystko na czysto. Często wersje ostateczne nie do końca przypominają te pierwsze, testowe. Pozwoliło nam to wyeliminować też parę numerów, zanim cokolwiek się z nimi stało. W ogóle nagrywając "Hannibala" już z góry za namową Jordaha założyliśmy, że będzie to dość krótka płyta. Parę numerów niepasujących do konceptu, niekoniecznie gorszych również zostało odłożone na bok.

Reklama

Abel i Brat Jordah

Fakt, utworów nie ma za wiele, więc nie ma też przesytu, jest za to spójność. O niektórych kawałkach pisałeś już na swoim fanpage'u, ale w dość osobliwy sposób - pokazywałeś background techniczny, za to niemal omijałeś samą wymowę. Celowo zostawiłeś słuchaczowi furtkę do osobistego odczytania płyty, bez żadnych sugestii z zewnątrz?
Oczywiście. Rapuje o tym w kawałku "Lascaux": "(…) zostawiam Tobie korytarz, bo wierzę, że odczytasz każdy komunikat". Interpretacja tekstów, zwłaszcza tak zawiłych jak moje, to cholernie interesująca sprawa. Podoba mi się to, że nieraz ktoś wyszukuje konotacje, o których nawet sam nie miałem pojęcia. Fajnie, że gdzieś, ktoś może iść innymi śladami. W ostatniej rozmowie Artur Rawicz zwrócił mi jednak uwagę na to, że gorzej jak ktoś totalnie źle wszystko interpretuje, a nawet przeinacza treść, naginając ją bardziej w swoją stronę. Jasne, że jest taka możliwość i pewnie nie byłbym z tego zadowolony, ale dopóki nikomu nie narzuca swojego toku myślenia, nie mam nic do gadania. Najważniejsze jest to, że mam nadzieję, że moje teksty w ogóle zmuszają do myślenia, a to w dzisiejszych czasach nie lada wyzwanie.

No tak, do twoich wersów trzeba przysiąść - wydają się wręcz skrojone pod Rap Geniusa. Już po samym hashtagu #armiahannibal widać, że słuchacze stoją za tobą murem i dają temu wyraz w sieci. Tag to jedno, ale przecież jest jeszcze prężna, licząca ponad 1000 osób grupa na Facebooku. Opowiedz o niej coś więcej.
Inicjatywa fana, dzisiaj naszego kumpla - Hazdrubala Barkasa, który po kontakcie z nami i z wytwórnią stworzył wirtualną Armię! Z tego co wiem, w naszej tajnej grupie facebookowej mogłoby być dużo więcej komandosów, jednak administrator Hazdrubal co jakiś czas redukuje tę liczbę do maksymalnie ośmiuset, wyłącznie aktywnych uczestników całego zamieszania. Sam należę do Armii i jest mi bardzo miło mieć bezpośredni kontakt z ludźmi, którzy nas w ten sposób wspierają. To niezwykle budujące i motywujące, zwłaszcza dla gościa, który miał dotychczas wrażenie, że robi muzykę dla garstki osób. Armia to moi ludzie, jesteśmy z nimi, tak jak oni są z nami! Pusha T mówił gdzieś, że nie akceptuje relacji fan kontra artysta, a jego fani to rodzina. Właśnie tak się czuję.

Armia zwarta i gotowa, można iść w bój! Na zakończenie muszę zapytać: podzielasz pojawiające się od dawna opinie, że jesteś niedoceniony? Klepanie takich formułek przez odbiorców z czasem może być chyba dla artysty dość denerwujące.
Trzeba byłoby zastanowić się nad tym, o co im dokładnie chodzi. Czy spektakularny sukces komercyjny sprawi, że będę doceniony? Tak naprawdę nielicznym udaje się go osiągnąć małym nakładem pracy. Jestem zdania, że najpierw powinno się wymagać jak najwięcej od siebie, potem od innych. Zresztą rapuje o tym na płycie. W tej branży to chyba niestety jakiś archaiczny tok myślenia. To dopiero moja druga solowa płyta, a już podwoiliśmy wyniki sprzedażowe. Wszystko jest na dobrej drodze. Od ludzi, którzy przesłuchali płytę, dostałem mnóstwo prywatnych wiadomości z podziękowaniami. Czy to jest niedocenienie? Nie mogę się z tym zgodzić.