FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Rappospolita hejterska

Jeżeli słuchasz rapu, to już wielu odbiorców wyjaśniło Ci kogo masz zwalczać. Zawiść, niechęć, podłe słowo - tego nauczyli się żyjąc internetowo. Co gorsza krytyka jest przesadzona albo wręcz bezzasadna. Rehabilitujemy więc hejtowanych.

Kaen, foto Mirek Kaźmierczak

Jeżeli słuchasz rapu, to już wielu odbiorców wyjaśniło Ci kogo masz zwalczać. Zawiść, niechęć, podłe słowo - tego nauczyli się żyjąc internetowo. Co gorsza krytyka jest przesadzona albo wręcz bezzasadna. Rehabilitujemy więc hejtowanych.

Kaen
- Toż to polski Eminem - zakrzyknęli z oburzeniem Ci, którzy na co dzień wzdychają do polskich Drake'ów, polskich Macklemore'ów, albo zjedli swoje żółte, prostowane aparatami zęby na polskich Guru i polskich Jayach-Z. I wcale nie dodali, że "zabił rymem". No, ale to trzeba skoncentrować się na czymś innym niż maska, wyjść poza tych parę numerów gdzie KaeN rzeczywiście jest odpowiednikiem Slim Shady'ego albo epatuje syfem, a najlepiej usłyszeć typa na nieco innym bicie, niż tych, które ktoś, kto ewidentnie źle mu życzy, pozwala mu umieszczać na płytach. Posłuchajcie na przykład jak momentalnie KaeN odcina się od reszty w "Intro" do "Prosto mixtape cztery".

Reklama

Vienio
To chyba od tych typów, którzy sadzili gęsto lepione na siłę rymy i nigdy nie zagrali dobrego koncertu, wzięło się przekonanie, że styl musi być trudny, żeby był dobry. Vienio, pionier z Molesty, obrywa za nieskomplikowane flow i jeszcze mniej skomplikowaną publicystykę. Ok, może na Geniusie nie zawsze wygląda to dobrze, ale jest jeszcze coś takiego jak charyzma, jak zaraźliwa pasja, jak głos. To dlatego krytykowany na swoim podwórku Vienio dostaje zaproszenia z zewnątrz - od CKOD, Schizmy, Maleo Reggae Rockers, Vavamuffin czy Juniora Stressa.

Mezo
Za niski, zbyt uśmiechnięty, zbyt dobrze się sprzedający, za prostolinijnie nawijający o pannach, nie w tej wytwórni co trzeba, zbyt bitny, by dać się ot tak połknąć Mesowi i by nie dopieprzyć Numerowi. No same minusy ma ten Mezo. Odbijając może jednak na moment od tego późniejszego, niefortunnego pop-rapowego momentu kariery i nagrań, które byłyby może i słusznie hejtowane, gdyby ktokolwiek ich słuchał, trzeba przyznać, że "Mezokracja" miała utwory z pomysłem, a "Wyjście z bloków" parę tęgich bragga. Zawsze jak chcę zamknąć dyskusję, puszczam ludziom zwrotkę z "Rap teatru" Owala. Ktoś chciałby tu powiedzieć coś jeszcze o hiphopolo?

Guova
Gdyby Guova była facetem, to by już pewno pisano o młodzieńczej energii, robiąc z jej lekkiego zamotania zaletę. Chwalono, że jest inna na tle reszty, że umie i z emocją, i bezczelniej, że jakoś naturalnie poskramia te szybsze, łamane bity. Że jej album, nie planowany wcale jako legal, nie broni się w sumie najgorzej. No ale Guova ma cycki, czyli to, co przeciętny fan polskiego rapu widzi na żywo, kiedy wuja na grillu nie założy koszulki. Psie, proszę, weź ogarnij się i puść sobie na przykład "Jeszcze nie znasz" z końca września. UWAGA - po wyrzuceniu sformułowania "młodzieńczej" i z innym przykładem, notka pasuje również do Gonix.

Reklama

Diox, foto Sebastian Cviq

Diox
Diox miał złą prasę jeszcze jako freestylowiec. Kłótliwy, ambicjonalny i nierówny raper to zawsze wdzięczny cel ataków. Nie przeczę, że po debiucie HIFI Bandy facet stał się zbyt płodny i brak było najwyraźniej odpowiednika nauczycielki, która z odpowiednią dozą cierpliwości i wyrozumiałości wykreśli z tych rymujących się wypracowań nieco wersów będących odpowiednikiem strzałów w stopę. Albo da linijką po łapach, gdy niezdrowo pobudzony Patryk będzie chciał napisać coś na społecznościówce. Każdy Kaczyński potrzebuje swojej Szydło. Ale tak poza tym, wbrew temu co wam mówią, Diox ma flow i rap przychodzi mu naturalnie. Myśleliście, że Eldo wziął go na koncerty, Sokół do wytwórni, Returnersi dali mu bity, a Tede zrobił z nim płytę, bo chłopina dobrze gotuje i ładnie pachnie?

HST
Kiedy kilkanaście lat temu debiutował był objawieniem. Melodia w nawijce, śląska gwara i wersy bez zbędnej kurtuazji, za to trafiające w środek tarczy, dały w połączeniu z bitami Jajonasza wybuchową mieszankę. Potem to już nie było do końca to, bo też różne rzeczy są w branży niebezpieczne jak trzecia szyna w metrze, ale raper wciąż pewno funkcjonowałby jako 33-letnia nadzieja śląskiej sceny, gdyby nie jego domniemana współpraca z policją. Oczywiście wszyscy widzieli dokumenty, trzymali go za rękę, słyszeli zeznania i znają okoliczności. Jak przystało na kraju prawilnego rapu z dobrych domów. Rozumiem, że wycie syren policyjnych, sapanie komendanta i odgłos polerowania odznaki zagłusza te wszystkie fajne linijki i dobrze podane zwrotki padające na udanym, zeszłorocznym "Śnie koszmarnym"? Policja powinna przyjechać na niejedno internetowe forum.

Reklama

Słoń
Zarabia na gadaniu obrzydlistwa, choć nie nazywa się Terlikowski. Ma trochę płodów, zgnilizny, dragów, demonów i kazirodztwa. I dużo bawełny, której opycha tym naiwnym gimbusom więcej, niż twoi koledzy spruwający się z nieszczęśliwej miłości do panny bądź nieszczęśliwej miłości do Polski. Słoń podoba się innym, będąc sobą, działając niezależnie. Umówmy się, gdyby nie wkurwiał tu ludzi, oznaczałoby to, że nie żyjemy już między Odrą a Bugiem, tylko w świetlistym królestwie Tau. Rozumiem, że kiedy uważa się, że jego flow jest kwadratowy to trzeba powtarzać to w kółko, zwłaszcza wtedy gdy tak naprawdę nie ma się pojęcia czym to flow jest. Ale Słoń ma takie pętle i takie linie, że hejterom pozostaje się powiesić.

Grubson
Na trzeci "Kodex" dostał się nie po znajomości, a dlatego, że był dobry. Wokalnym warsztatem, tempem, ekspresją, zawstydza tu ogół nawijaczy, zwłaszcza, że w odróżnieniu od nich to, co robi w studio umie powtórzyć na żywo. Rap zna na tyle, że nagrany m.in. z Rahem, Dabem, Wojtasem i Feel-X'em "Polski hip-hop" jest jednym z najbardziej udanych ukłonów w stronę tego gatunku. Ale wiadomo, "kto słucha reggae, ten rucha kolegę" (nawiasem mówiąc skąd się wzięło nawijanie w rapie, gamonie? ; nie, nie z ruchania kolegów, ale z Jamajki), a do tego przyjmuje uchodźców na szczycie góry, laj laj laj laj laj laj, laj laj laj laj laj laj. Nie ma to jak sprowadzić dobrego emce do paru popowych refrenów, których i tak nie jesteście w stanie przestać nucić.

Reklama

Tede, foto Łukasz Ziętek

Tede
Facet będący na scenie od jej początku, gość który w głębokich najntisach potrafił "zrobić większe 'bum' niż boom gospodarczy" i doradzić "Trzymaj się krzesła i uważaj żebyś nie spadł", powinien mieć tu dozgonny szacunek. To całe nagrywanie na wyścigi i odmładzanie się w opcji "Pan Japa" zbywano by pewno zresztą łaskawym milczeniem, gdyby Graniecki się pewnym momencie nie zcelebrycił, nie zagrał policjanta w serialu, a przede wszystkim nie zwrócił Pei uwagi, że linczowanie małolatów na koncertach nie jest fajne. Sorry, ale to mają być powody wypięcia się na jednego z naszych najlepszych raperów? Bądźmy poważni, w końcu część z nas jest jednak pełnoletnich. Nie dość, że flow Tedego to aksjomat, to to, co nazywacie flow, on może zmieniać. Bang.

Doniu
Śpiewał zbyt swojsko jak na uszy tych wyrafinowanych typów, którzy wtedy bili piątki z miauczącym Lerkiem, a później bez żenady, niby dla beki, śmigali na Braci Figo Fagot. Rapował zbyt przaśnie jeszcze zanim Sobota chlał na weselu i miał w klipie "prawdziwe świnie", pół Polski przyjęło zaproszenie do Donatana, a Kę zrobił ze swojego sarmackiego zbejenia wizytówkę. W końcu produkował "biało" na lata przed, dajmy na to, Pawbeatsem. Złe miejsce, zły czas, jak w numerze. Dziwnym trafem, wszędzie tam gdzie z taką radością dojeżdża się Donia, czuć hipokryzją. A w tych małych miasteczkach i w remizach, to przecież powinni tańczyć do Eldo.

Eldo
No dobra, bywa antypatyczny, zarozumiały i skłonny do dynamicznych zmian poglądów, ale szczerze mówiąc, myślałem, że to już oficjalnie odpowiednio piąty, szósty i siódmy element tzw. "polskiej kultury hiphopowej". Mógł w swoim czasie niedoszacować Eminema i przecenić Aleksandra Kwaśniewskiego, bez trudu znajdziemy lepszych freestylowców, co nie zmienia faktu, że razem z Grammatikiem wbijał do zakłutych łbów, że zło nie jest fajne, "Eternią" pokazał jak brać krytykę na klatę, a "Człowiekiem, który chciał ukraść alfabet" udowodnił, że parias może wejść na parnas. Ma zasługi w zacieraniu granicy między rapem a poezją, na polu artystycznym pozostał konsekwentny, a o Warszawie pisze tak dobrze, jak mało kto w jego pokoleniu. No i jest rzadkim przykładem muzułmanina, z którym możesz wypić jego zdrowie. A wielkie uszy ma po to, żeby was lepiej słyszeć i mocniej zlewać, nienawistne prosiaki.

Donatan
No kto nam zrobił z hip-hopu festiwal polewania się śmietaną, ubijania masła i połykania kiełbasy? Kto rozprawiał z właściwym ludziom sceny znawstwem o "pozytywnych działaniach Rosji w Polsce", wzdychał do komunizmu i uruchomił wszystkie stręczycielskie sentymenty mówiąc, że do zaoferowania to mamy tu niewiele, głównie pięknie kobiety? Ano Donatan. Radziłbym nie wdepnąć w jego poczucie humoru, bo się nie chce od buta odkleić, długo jeszcze rozsiewając przykrą woń. Ale za to bity, zwłaszcza te bez słowiańskich motywów, to już inna sprawa, i to patrząc od 2cztery7 do najnowszego numeru Małpy. I co zrobisz? Nic nie zrobisz, ale powinieneś chociaż czasem się przymknąć

Mateusz Holak (Małe Miasta)
A nie, przepraszam, jego hejtujecie jak najbardziej słusznie ;)