FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

Spotkałem się z autorem książki, za którą muzułmanie życzą mu śmierci

Nikt z krewnych w Ameryce, Niemczech, Pakistanie lub Afganistanie nie przeczytał książki, ale i tak wszyscy zgodnie uznali, że jej autor zasługuje na śmierć

Rushdie był zmęczony a ja podekscytowany. Zdjęcie autora tekstu.

Siedziałem na lotnisku, czekając na powrót mojego ojca z pielgrzymki do Arabii Saudyjskiej i denerwowałem się, bo wypiłem o wiele za dużo kawy. Kiedy moja matka zerknęła na bramki i wymamrotała: „Hej, patrz, to ten pisarz, którego lubisz – ten, którego twój ojciec nienawidzi". Spojrzałem tam i zobaczyłem zmęczonego faceta w garniturze: Sir Salman Rushdie. Stał wymęczony po 14-godzinnym locie, a ja natychmiast naskoczyłem na niego z pytaniami, uwielbieniem i prośbą o zdjęcie.

Reklama

W Koranie nie ma konkretnej wzmianki o ziemskiej karze za bluźnierstwo ani za występki takie jak apostazja. I choć Rushdie dość dogłębnie opisuje wątpliwości, które mamy wobec naszej wiary, wydaje mi się, że przed oskarżeniem o obrazę uczuć religijnych broni go to, że działa w granicach sztuki. Co więcej, wydaje mi się, że rozmawianie o wierze jest ważne, ponieważ wielu muzułmanów, na przykład tych migrujących z Syrii na Zachód, praktycznie codziennie przeżywa duchowy kryzys. Dokumentacja uczuć nie jest bluźniercza, zwłaszcza kiedy bluźnierstwo to tak różnie definiowane pojęcie.

Jakich narkotyków używa Państwo Islamskie?

Jeśli w świecie Zachodu zostałeś wychowany po muzułmańsku, to naturalne, że kwestionujesz swoją wiarę. Ta powieść potwierdza, iż jej utrata powoduje kryzys duszy, szczególnie gdy społeczeństwo, z którego pochodzisz, nie zostało oparte na tym samym systemie co ty.

Ale to, co najbardziej mi przeszkadza w fatwie (w 1991 roku ajatollah Chomejni oficjalnie ogłosił fatwę, w której skazał Rushdiego na śmierć za napisanie Szatańskich Wersetów) to ta nieznośna arogancja w wydaniu tej decyzji lub „opinii"; jakby wizerunek Islamu i kultury irańskiej nie został już wystarczająco stargany.

Zawstydzającym jest myśleć, że wybrany lider wywodzący się z kultury, która dała nam pisarzy takich jak Attar i Sadegh Hedayat, reżyserów takich jak Kiarostami, Panahi i Makhmalbaf, ignorancko odmawia dbać o potencjał artystyczny tego narodu. Zamiast tego, Iran woli wspierać dewocję.

Pamiętam, że w liceum musiałem okłamywać kuzynów na temat mojej sympatii do Salmana Rushdie. Bałem się, że nazwą mnie ateistą albo zarzucą bycie munafiq (muzułmaninem wrogim Islamowi), ale tak naprawdę to oni uprawiali prawdziwą hipokryzję. Praktycznie nikt w mojej rodzinie nie przeczytał Szatańskich wersetów. Ani też nikt z krewnych w Ameryce, Niemczech, Pakistanie lub Afganistanie – ci ostatni nie mieli nawet możliwości położyć ręki na tej książce, ale i tak wszyscy zgodnie uznali, że Rushdie zasługuje na śmierć.

Taka hipokryzja to chyba to, co naprawdę mnie irytuje. Albo może to, że ludzie często nie są wyposażeni intelektualnie, by móc myśleć samodzielnie lub też brak im wystarczającej wolności, by mogli sobie pozwolić na wydanie obiektywnej opinii.Szatańskie wersety dla muzułmańskich intelektualistów są tym, czym Infinite jest dla hipsterów. Znajduje się na każdej półce i wszyscy mają zdecydowane opinie na temat autora, ale większość nie przeczytała nawet pierwszych 30 stron.