FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

PRO8L3M - PRO8L3M

To wszystko istnieje, zdają się mówić Oskar i Steez. To wszystko prawda. Wszystko jest prawdą. Musisz nam uwierzyć.

Żyjemy w sieci. Jemy genetycznie zmodyfikowane jedzenie. Gramy w gry video, które wyglądają wyraźniej od rzeczywistości. Mamy dostęp do całych zasobów kulturowych ludzkości w urządzeniach wielkości kieszonkowych lusterek, bądź zeszytów. Przyszłość stała się teraźniejszością, z całym jej przykrym bagażem, a mimo to bardzo dużo ludzi wciąż jednak, jakby wyrażając w ten sposób tęsknoty za zbiorowymi marzeniami, używa przymiotnika "futurystyczny" w stosunku do różnych płyt, filmów, książek, gier - bo to właśnie kulturze dzisiaj przypisujemy role prorocze, rozpoznawanie niewidocznych dla innych narzędzi poznawczych wzorców. I robimy to, pomimo, że futuryzm bywa pułapką, zlepkiem wizji i fantazji jeszcze z poprzedniego stulecia, prowadzącym wstecz gabinetem luster.

Reklama

Bardzo łatwo też użyć przymiotnika "futurystyczny" w stosunku do hiphopowej płyty, której warstwa muzyczna składa się głównie z chłodnych, glacjalnych syntezatorowych motywów (które, swoją drogą, przywołują ścieżki dźwiękowe z filmów Michaela Manna z lat 80-tych i 90-tych) metalicznych, skorodowanych perkusji i tekstów, na których słowa "dron", "HD", "implant" czy "morfing" pojawiają się równie często, co słowa "towar", "przypał" czy zwrot "chuj w to". Nie wspominając o okładce, na której obaj członkowie duetu stoją na czymś w rodzaju fluorescencyjnej tratwy, przebrani w kostiumy rodem z "Na srebrnym globie" Andrzeja Żuławskiego.

Problem, pierwszy w polskim hip-hopie zespół podchodzący tak konceptualnie do swojej twórczości, na swoim doskonałym, pełnowymiarowym debiucie przybiera jednak kolejną maskę, nakłada na swoje utwory sztafaż następnego, tym razem zimnego "cyberpunkowego" konceptu po to, aby robić to, co jest głównym zadaniem hip-hopu, a w czym Oskar i Steez są doskonali - opowiadać o teraźniejszości. Na swoim poprzednim wydawnictwie, mikstejpie "Art Brut", wydawnictwie z niebywałym wyczuciem ucharakteryzowanym na punrockowy bootleg, wielokrotnie poszerzyli formułę, która w polskim hip-hopie wydawała się być wyczerpana - czyli styl ulicznej bajery, upstrzonej anegdotami nawijki z osiedlowego życia na krawędzi. Na swojej nowej płycie, przez trzynaście skondensowanych utworów, o tytułach, które brzmią tak naprawdę jak nazwy plików i którym brakuje tylko trzyliterowych rozszerzeń po kropce, hiphopowy storytelling przestaje być celem, a staje się środkiem. Węzłowata, samozapętlająca się narracja płyty Problemu, stara się opowiedzieć coś więcej. Co? Można streścić to chyba w tym, że łączącym nas wszystkich, wspólnotowym stanem ducha jest maligna, marzenie senne, wirtualna rzeczywistość - i jako gadżet, i jako stan umysłu.

Reklama

Z nami nie przegapisz żadnej ciekawej płyty, singla ani teledysku. Polub fanpage Noisey Polska i bądź z nami na bieżąco


Żebyście się nie pomylili - debiut Problemu to uliczny hip-hop. Nie tylko ze względu na to, że zmieniający maski i wcielenia, prowadzący bezustanną grę ze słuchaczem Oskar wciela się raz w nałogowego hazardzistę, raz w chorego na paranoję dealera, a innym razem w przejedzonego zbytkiem, spuszczającego w kiblu zegarek Omega - zapewne po to, by cokolwiek poczuć - bogacza. Wszystkie te postaci łączy jednak jedno - marzenia, sny, utopie, powidoki. Żyjemy w świecie, którego silnikiem jest hodowla marzeń i pragnień, ona napędza gospodarkę i nasze życia, rzeczywistość staje się polem bitwy tych fantomów, i od tych marzeń nie jest też wolna droga kryminalisty, dilera, bandyty, człowieka ulicy. Ci ludzie również realizują swoje sny, gorączkowe majaki, zaszczepione im przez popkulturę, i przez to zaczadzenie snami upadają w dół - jak Tony Montana, który wpatrywał się w neon z napisem "the world is yours" o parę sekund za długo. Te właśnie marzenia, sny, jak i ich rewersy - koszmary, kace, gorzkie przebudzenia - interesują Oskara jako pisarza najbardziej. (Oskar jest pisarzem, jeśli ktoś uważa, że człowiek opowiadający w pierwszej osobie narrację o snajperze, i używający w tej narracji zdania "palec jest spokojny/ spust się odgniótł oporem" nie uprawia literatury, to niech najzwyczajniej w świecie wypierdala). Jeśli płyty większości ulicznych raperów są zapisem codzienności zmagających się z życiem na krawędzi narratorów, to nowa płyta jest gorączkową przejażdżką przez zbiorową podświadomość tejże ulicy, Anno Domini 2016.

Reklama

Bramą do tego świata złych snów są w utworach Problemu narkotyki i technologia. Kwas wrzucany do wódki, DMT wrzucane do jointów, grzyby, kokaina i wódka - nie są tutaj metodą na tępe odcięcie, sposobem na przetrwanie, ale pewnym portalem, po którym świat dopiero nabiera swojej właściwej barwy. Oskar rapuje o nich z żarliwością, która każe przypuszczać, że poza tą zniekształconą świadomością, żadna inna już nie istnieje. Jest to jedyna metoda odczuwania świata malowanego przez Problem, i przetrwania w nim - świecie tak nihilistycznym, że aż złożonym z energii ujemnej - kłamstw, narkotyków, wszelakich form prostytucji, ślepych, idiotycznych decyzji, które powtarza się w nieskończoność, chociaż jest się ich w pełni świadomym. Drugim fetyszem jest wszechobecna technologia - od całodobowych stron hazardowych, przez telefony z kamerami HD, którymi nagrywa się trójkąty z przypadkowo poznanymi dziewczynami, aż po "kupiony online implant" i "prywatny VR" z cyberpunkowej, fascynującej fantazji "2040". To ona jest drugim niezbędnym do życia elementem, pozwalającym na zobaczenie i doświadczenie rzeczywistości, tak przesterowanej, tak rozedrganej, że wyjęta rodem z opowiadań H.P. Lovecrafta koszmarna wizja w "Strumieniu", wydaje się być od niej jedynym odpoczynkiem.

No, może nie jedynym. Nagle, w samym środku albumu, cały ten nihilizm i szlam, wszystkie te dragi, dupy, przypały i długi na chwilę znikają, pryskają w powietrzu jak mydlane bańki, i w ich miejsce pojawia się zupełnie innego - powolny, elegijny utwór "K-Pax", w którym wybucha, zupełnie znienacka, cała gama prawdziwie ludzkich emocji. Rozgoryczenie, wstyd, rezygnacja, ale też swego rodzaju pogodzenie, próba spowiedzi, rachunku sumienia, dorosłość? W tym zatykającym dech w piersiach, złożonym z wypowiedzianych jakby od niechcenia zdań utworze nagle, jasno i wyraźnie pojawia się ukryty pod spodem wszystkich innych utworów człowiek. Jego spojrzenie jest gorzkie i mądre. Patrzy na ciebie przez chwilę, a potem bierze łyk wódki prosto z butelki i pokazuje ci środkowy palec. Znika, ale wrażenie które po sobie pozostawia jest nieodparte, i pozwala zrozumieć, na czym polega fenomen tego duetu. Ze wszystkimi swoimi kodami, szyframi, maskami, wcieleniami, ślepymi uliczkami i z całym swoim, nie bójmy się tego brzydkiego słowa, designem - z całym tym bagażem muzyka Problemu zachowuje uderzającą autentyczność. To wszystko istnieje, zdają się mówić Oskar i Steez. To wszystko prawda. Wszystko jest prawdą. Musisz nam uwierzyć.

No dobra, myślę po kilkudziesięciu przesłuchaniach - uwierzę we wszystko, ale najtrudniej jest uwierzyć mi w to, że całą tę nieprawdopodobnie drapieżną, ekspresyjną i inteligentną muzykę nagrało dwóch żywych, zwykłych, sympatycznych gości w warszawskiej piwnicy gdzieś na Żoliborzu. Ja i moi rówieśnicy z Polski, wielbiciele memów z piesełami, samozwańczy politolodzy z Facebooka, zapalczywi konsumenci kulturalnej margaryny, zdecydowanie na nią nie zasłużyliśmy.

PRO8L3M - PRO8L3M, 2016, RHW Records