Najważniejsze muzyczne premiery: kwiecień 2017

FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

Najważniejsze muzyczne premiery: kwiecień 2017

Na dobre rozkwitła wiosna, w pełni rozhulał się też rynek muzyczny. Kwiecień jeńców nie bierze i atakuje naprawdę konkretnymi płytami.

Współautor tekstu: Julia Borowczyk; grafika: Gorillaz/ mat. prasowe

Kendrick Lamar (7 kwietnia)

Zaczynamy od płyty, na którą czeka cały świat, a której tak naprawdę… może nie być. Mamy bardzo konkretne przesłanki w postaci singli "The Heat Part IV" i okraszonego fantastycznym teledyskiem "Humble". W dodatku pod koniec tego pierwszego kawałka pada właśnie data 7 kwietnia, a w jednym z ostatnich wywiadów Schoolboy Q mocno zasugerował, że mamy na co czekać. Konkretów i ostatecznego przybicia stempla wciąż jednak nie mamy, co zupełnie nie przeszkodziło nam w umieszczeniu na wstępie właśnie regularnego następcy genialnego "To Pimp A Butterfly". Zegar tyka…

Reklama

Joey Bada$$ "All-Amerikkkan Badass" (7 kwietnia)

Aż trudno uwierzyć, patrząc na jego dotychczasowy dorobek, że Joey to dopiero 22-latek. Nowojorczyk wydał dotąd co prawda tylko jeden regularny, komercyjny krążek (zresztą bardzo dobry, "B4.DA.$$" z 2015 r.), ale znamy go też z kilku świetnych mikstejpów i gościnek na płytach takich tuzów jak A$AP Rocky, Action Bronson i Mick Jenkins. Na nowym krążku Bada$$ skupi się głównie na bystrych obserwacjach społecznych i politycznych, ale nie zabraknie też pewnie wątków damsko-męskich i kawałków, których głównym celem jest motywowanie młodych ludzi do osiągania wyznaczonych celów i spełnienia marzeń, niezależnie od trudności, z jakimi się zmagają. Single są świetne, więc o jakość całości wielkich obaw nie mamy.

Father John Misty "Pure Comedy" (7 kwietnia)

Na chwilę przed premierą płyty, Father John Misty rozesłał długi esej do najwierniejszych fanów, wyjaśniając pokrótce symbolikę "Pure Comedy". A ta - jak mogliśmy przekonać się po premierze kilku dość intrygujących zajawek i klipów - pozostaje w dalszym ciągu wielką tajemnicą do rozwiązania. Jak zaznaczył sam autor, będzie to płyta o "progresji, technologii, środowisku, polityce, mediach społecznościowych i ludzkiej naturze". Brzmi jakby artysta zamierzał śpiewać o wszystkim i o niczym, ale co tam. I tak w to wchodzimy.

Kasabian "For Crying Out Loud" (28 kwietnia)

W roku okrągłej, 20. rocznicy założenia zespołu i 3 lata po przyjętej bardzo chłodno płycie "48:13", formacja z Leicester staje przed szansą zgarnięcia piątego szczytu listy najlepiej sprzedających się albumów w Anglii z rzędu. Zdania na temat ich twórczości są ostatnio mocno podzielone, popularność systematycznie spada, ale to wcale nie znaczy, że Kasabian można traktować z przymrużeniem oka. Sergio Pizzorno, który po raz kolejny będzie głównym producentem, zapowiada powrót do ostrzejszego, bardziej gitarowego grania. Pożyjemy, posłuchamy…

Reklama

JMSN "Whatever Makes U Happy'" (28 kwietnia)

Faworyt wielu twoich ulubionych raperów i koleżanek, do których wzdychasz po nocach, niespełna rok po premierze bardzo ciekawego wydawnictwa "It Is." zaatakuje nas nowym materiałem, na który złoży się 8 kawałków. Singlowe "Where Do U Go" wskazuje, że JMSN tym razem mniej będzie eksperymentował, odchodząc w bardziej neo-soulowe, klimatyczne rejony. Muzyk podszedł do pracy nad albumem niezwykle ambitnie, samemu zajmując się warstwą kompozycyjną, wokalną i produkcyjną. Jaki z tego wniosek? Dość banalny - jeśli planujesz wyjazd na majówkę z kimś bliskim, soundtrack do miłych kolacji i przyjemnych śniadań masz już zapewniony.

Gorillaz "Humanz" (28 kwietnia)

Jeśli myślałeś, że strategia Beyoncé pt. wypuszczę płytę zupełnie niespodziewanie, a co mi tam! to obecnie jedyny model biznesowy, który pozwala na bicie wszelkich rekordów popularności, to Gorillaz właśnie skutecznie wyprowadzili cię z błędu. Po licznych spekulacjach, zapowiedziach, świątecznych i feministycznych playlistach, odpaleniu konta na Instagramie, kawałku z Benjaminem Clementinem, domniemanej trackliście, co przekłada się oczywiście na miesiące oczekiwań i nieprzespanych nocy, chciałoby się napisać: kurwa, Gorillaz, nareszcie! Najlepsze jednak, że już teraz jesteśmy pewni, że nawet po pięćdziesiątym szóstym przesłuchaniu "Humanz" będzie nam mało. Tacy są zajebiści!

Vök "Figure" (28 kwietnia)

Jeszcze jeden dodatkowy powód, dla którego warto pokochać muzykę z Islandii. "Przenieśliśmy naszą muzykę z komputera w bardziej organiczne i żywe środowisko" - tłumaczą muzycy z Vök. I rzeczywiście, słuchając przykładowo wysublimowanego singla "Show Me" można od razu zauważyć, że nagranie jest niezwykle intymne i zarazem fascynujące. "Na tej płycie udało się nam wyjść poza swoją strefę komfortu" - dodają. I taki muzyczny rodzaj coachingu odpowiada nam zdecydowanie bardziej niż wykłady i wizualizacje Jakóbiaka.

Mary J. Blige  "Strength of a Woman" (28 kwietnia)

"Here, My Dear" Marvina Gaye'a. "Jagged Little Pill" Alanis Morissette. "Back to Black" Amy Winehouse. "Life is Good" Nasa. Co łączy te albumy? Wszystkie powstały po tym, jak artyści rozstali się ze swoimi partnerami. I teraz, do ekipy złamanych serc dołącza także Mary J. Blige. Jeśli rozwód z mężem po 13 latach był w stanie sprawić, że diwa śpiewa jak za czasów "The Breakthrough", to dzięki ci, Kendu Isaacs. Ale łapy precz od konta bankowego Mary!