Niskie Ciśnienie: Zależało nam na tym, żeby było swobodnie

FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Niskie Ciśnienie: Zależało nam na tym, żeby było swobodnie

"Zdiagnozowaliśmy nawet taki gatunek muzyczny, który nazywa się adult contemporary. To bardzo pasuje do naszej muzyki, bo kierujemy ją do dojrzałego słuchacza".

Czerpią z tradycji polskiej piosenki oraz amerykańskiego folku i bluesa. Debiutowali w 2015 roku króciutką EP-ką, a w poprzednim wydali już pełnoprawny album, na który pieniądze zebrali dzięki akcji crowdfundingowej. Jeśli do tej pory nie znaliście zespołu Niskie Ciśnienie, teraz macie okazję nadrobić zaległości. Z wokalistką Alicją Peszkowską i gitarzystą Michałem Przerwą-Tetmajerem spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o płycie "Dla domu i ogrodu", kameralnych koncertach, ale także o… prognozie pogody i rankingu bezludnych wysp.

Reklama

Noisey: Alicja, wspomniałaś, że wasza publiczność jest raczej kameralna niż masowa. Znalazłem w internecie opinię o waszej płycie, że nie ma szans na szersze zaistnienie w rozgłośniach radiowych oraz że nie da wam koncertów podczas trasy "Lata z radiem" ani złotych płyt.
Alicja Peszkowska: Postawiliśmy na to, żeby być bardzo jacyś i żeby być tacy, jacy czujemy, że powinniśmy być. Może więc "Lato z radiem" niekoniecznie, ale… to chyba nie szkodzi?

Nie chodziło mi o to, że to jakkolwiek szkodzi - pytanie tylko, na ile zależy wam na tym, żeby uderzyć ze swoją muzyką gdzieś szerzej, czy też taka kameralna publika to jest wasz cel?
Michał Przerwa-Tetmajer: Na pewno zależy nam na publiczności, bo w dużej mierze dla niej to robimy, natomiast mamy świadomość tego, że nie trafimy do wszystkich.
A: Kiedy myślę o kameralnej publiczności na koncertach, to dlatego, że mam poczucie, że ja sama wolę słuchać i doświadczać muzyki w ten sposób. Wydaje mi się, że - na przykład - wytwórnia Lado ABC jest bardzo niszowa, ale za to robi wszystko w zgodzie ze sobą i jednak ma swoją wierną publiczność - mimo że nie jest to cała Polska. Nie umiem stwierdzić, jak wielu osobom będzie się podobało Niskie Ciśnienie, ale na wstępie intuicyjnie wyodrębniliśmy dwie takie grupy: hipsterzy - przy czym zaznaczam, że to określenie nie jest dla mnie nacechowane pejoratywnie - oraz osoby, które się wychowały na muzyce, z której czerpiemy, czyli na polskiej piosence: na Kabarecie Starszych Panów lub piosenkach Agnieszki Osieckiej.
M: Zdiagnozowaliśmy nawet taki gatunek muzyczny, który nazywa się adult contemporary. To bardzo pasuje do naszej muzyki, bo kierujemy ją do dojrzałego słuchacza.

Reklama

W odniesieniu do waszej twórczości, używacie też określenia: garden blues.
A: Płyta nazywa się "Dla domu i ogrodu", dlatego że ogród i salon oraz związane z nimi towarzyskość i pewna naturalność (nie mylić z ludowością) chcieliśmy uczynić naszym stylem. Wyobrażaliśmy sobie, że taką muzykę będzie miło grać i będzie miło jej słuchać w ogrodzie czy na pikniku. Chcieliśmy, żeby nasza propozycja była propozycją pewnego doświadczenia, nie tylko muzycznego - stąd też takie a nie inne zdjęcie na okładce, na której widać, jak jemy śniadanie. 
M: Do tego nawiązujemy też do muzyki amerykańskiej - folku, ragtime'u i bluesa.

W kontekście polskiej piosenki pojawiło się parę nazwisk, które na was wpłynęły; zrobiliście zresztą dedykowany temu podcast. Znamy zatem rodzime inspiracje, ale wciąż nie znamy amerykańskich wykonawców, do których moglibyście się odnieść.
M: Pierwsze skojarzenie to na pewno Bob Dylan - jeśli chodzi o kameralne śpiewanie z gitarą, jest ikoną. Z nowszych rzeczy, uważnie śledzę produkcje Daniela Lanoisa. Szczególnie dużo słuchałem jakiś czas temu płyty "Black Dub", którą nagrał między innymi z Brianem Bladem i Trixie Whitley.
A: Moje inspiracje muzyczne często pochodzą też z filmów - ze świeżych rzeczy, myślę tu chociażby o ścieżce dźwiękowej do przedostatniego filmu braci Coen.

Przy okazji akcji crowdfundingowej, w trakcie której zbieraliście fundusze na wydanie płyty, jako jedną z nagród oferowaliście zagranie koncertu w czyimś mieszkaniu. Jak to wypadło i ile takich występów się odbyło?
A: Trzy. Przygotowywaliśmy kolację, a później graliśmy. Wyszło to bardzo fajnie - w momencie, kiedy zaczynałam śpiewać więcej autorskich rzeczy, dostałam radę od mojego kolegi, żebym zrobiła sobie repertuar i jak najwięcej śpiewała dla znajomych, przy każdej możliwej okazji. Te koncerty były tego rodzaju doświadczeniem, byliśmy bardzo blisko ludzi. Bałam się, że zrobi się z tego bardzo nieformalna sytuacja, ale zawsze następowała ta chwila, w której wszyscy milkli i słuchali nas. To było niesamowite - czuć siłę tych piosenek i tego, ile w nich jest emocji. Patrzyłam po twarzach osób, które siedziały w odległości dwóch metrów ode mnie i one znajdowały się w jakimś zupełnie innym świecie. Piękne.
M: Mimo luźnego charakteru spotkania, wszyscy mieliśmy poczucie, że to jednak jest koncert.

Reklama

Swoją drogą, dlaczego zdecydowaliście się na akcję crowdfundingową?
A: Były dwa powody. Po pierwsze, nas samych nie byłoby stać na taką inwestycję, po drugie - chcieliśmy sprawdzić, na ile możemy liczyć na jakiś response. Fajnie było mieć poczucie, że już na starcie mamy bardzo wierną - nawet jeśli małą - grupę fanów. Stresowaliśmy się do ostatniej chwili, ale udało się, za co jesteśmy bardzo wdzięczni tym, którzy nas wspomogli.

Przed tą płytą nagraliście jeszcze EP-kę…
A: Tak, w Akademii Muzycznej. 
M: To była video-EP-ka, ponieważ wszystkie utwory zarejestrowaliśmy audio-video i opublikowaliśmy je w internecie. Było to dla nas pierwsze wyjście do publiczności innej niż nasze rodziny i bliscy przyjaciele. Postanowiliśmy: dobra, robimy to na trochę szerszą skalę i pokazujemy to ludziom.
A: Pierwszy (zamknięty) koncert zagraliśmy jednak nawet jeszcze przed premierą EP-ki, w listopadzie 2014 roku w Teatrze Nowym. Wystąpiliśmy tam z kilkoma naszymi piosenkami i kilkoma nie-naszymi; śpiewałam między innymi utwory Joni Mitchell - to jeszcze odnośnie do moich inspiracji.

Kiedy w ogóle Niskie Ciśnienie się zawiązało?
A: Jakoś przed wakacjami trzy lata temu; chyba w maju. EP-ka "Wata cukrowa" ukazała się w marcu 2015 roku.
M: Ja zajmuję się muzyką profesjonalnie od wielu lat, gram w Jazzpospolitej, natomiast z Alą przyjaźnimy się od bardzo dawna - zresztą nasi rodzice też się przyjaźnią. Gdy dowiedziałem się, że Alicja poszukuje kogoś, z kim mogłaby regularnie praktykować, to odezwałem się do niej, że mogę jej poświęcić trochę swojego czasu. Tak zaczęła się ta nieoficjalna, towarzyska…
A: …zabawa. Działaliśmy bardzo systematycznie, krok po kroku.

Reklama

A skąd nazwa: Niskie Ciśnienie? Wpisując was w Google…
M: …można mieć problem (śmiech).
A: Nazwa po części wzięła się z tego, że nie mieliśmy zbyt dużego parcia ani ciśnienia na nic. Chcieliśmy to zrobić ot tak, po prostu. Intensywnie próbowałam wymyślić coś, co brzmiałoby niespotykanie, przeczytałam całą książkę o bezludnych wyspach i zrobiłam tabelkę z nazwami, wśród których były też konstelacje gwiezdne, ale… To było zbyt pretensjonalne, a zależało nam na tym, żeby było swobodnie.

Staram się wyobrazić sobie, jak wygląda ranking bezludnych wysp…
M: Jest tylko jedno kryterium - brzmienie…
A: …nieprawda. Historia była bardzo ważna - to że niektóre wyspy są niezamieszkałe, bo coś się wydarzyło, to, że niektóre chciano skolonizować… Te wyspy zawsze coś mają, jakieś złoża, jest na nich ciepło, jest zimno… Wszystko ma znaczenie.

Dostajecie feedback od słuchaczy, że wasza muzyka rzeczywiście zbija ciśnienie…?
A: …że uspokaja, relaksuje… Tak.
M: Ja powiedziałbym raczej, że ona reguluje ciśnienie. Jak ktoś ma ciśnienie za niskie, to podnosi, jak za wysokie to obniża.
A: Dostaliśmy też wiadomość od osoby, która wsparła nasz projekt i która napisała, że ilekroć słyszy teraz prognozę pogody, zawsze myśli o nas. To miłe. Swoją drogą, to jest jakiś krajowy fenomen - tylko w Polsce w prognozie pogody podaje się informację o ciśnieniu. Widocznie jest to nam potrzebne.

Michał, postanowiłeś poświęcić swój czas dla Niskiego Ciśnienia - a gdzie w tym wszystkim miejsce dla Jazzpospolitej?
M: Staram się tak organizować czas, żeby punkty kulminacyjne obu zespołów nie padały w tym samym momencie. Kiedy była premiera "Dla domu i ogrodu", to z Jazzpospolitą mieliśmy wakacje. Trochę koncertów z Alicją, następnie długa trasa z Jazzpo… To się przeplata…
A: …i też karmi sobą nawzajem…
M: …tak, to się uzupełnia. Źle się czuję, kiedy zbyt długo zajmuję się jednym tylko gatunkiem i potrzebuję jakichś odskoczni, urozmaicenia. Dużo też gram sam dla siebie. Staram się codziennie komponować - choćby i do szuflady. 
Dla mnie współpraca z takimi osobami jak Alicja i Ola [Janus, autorka tekstów - przyp. red.], które na co dzień nie zajmują się tylko i wyłącznie muzyką, jest bardzo inspirująca. Lubię pracować z takimi ludźmi, ponieważ mają oni często dużo szersze horyzonty niż profesjonalni sidemani, którzy po osiem godzin ćwiczą grę na perkusji albo na basie. Wnoszą dużo treści emocjonalnej i znaczeniowej do sztuki.

Reklama

Właśnie, sytuacja z wami jest jasna - znacie się od lat; a jak jest z Olą?
A: Ola przyjaźni się z Michałem od bardzo dawna. Ja z Olą poznałam się przez Michał właśnie i szybko stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Jesteśmy wszyscy bardzo blisko siebie. Uwielbiam pracować z Olą i pracuję z nią bardzo dużo na wielu różnych polach - od organizowania laboratoriów dla sztuki poprzez hackhatony związane z tym, jak kultura może funkcjonować w obiegu w nowy sposób, aż po Niskie Ciśnienie.

W tym realizuje się wasza wizja Niskiego Ciśnienia jako projektu towarzysko-muzycznego?
A: Zgadza się. Zresztą, cała historia zaczęła się od tego, że dostałam od Oli ślicznego, bardzo poetyckiego maila, który tak mi się spodobał, że od razu pomyślałam, że… nadaje się na piosenkę. Podzieliłam go na wersy, podopisywałam rymy - i tak powstał tekst do utworu "Żuchwa" (śmiech). Ułożyłam szkic melodii, następnie spotkaliśmy się w trójkę z Olą i Michałem i uznaliśmy, że działamy w tym składzie.

O, znalazłam tę tabelkę z nazwami. Zalety, Skafander, Pojazdy Kosmiczne, Fototapeta, Traktat Antarktyczny, Sierpień, Fauna, Suflet, Szumy i Trzaski, W Potrzasku… Są też jakieś komentarze. Skafander - może być górski, kosmiczny, a także nurkowy. Suflet - autoironicznie, granie do Sufleta… Sam widzisz, jakoś to nam nie szło (śmiech).

Były burze mózgów?
M: Tak, bardzo dużo rozmawialiśmy o tym, jacy chcemy być. To, że muzyka jest ładna i tekst fajny - to było za mało. Chodzi też o to, jakie to niesie za sobą znaczenie, czy pasuje do koncepcji, czy jest spójne z całością, czy pasuje do nas…

…i co, pasuje?
A: Pasuje. Z Olą mamy niskie ciśnienie. Ponoć zdrowsze niż wysokie.
M: Ja mam w normie (śmiech).