FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Poznajcie facetów, którzy skomponowali muzykę do waszego nowego ulubionego serialu "Stranger Things"

Najnowszy serial Netflixa błyskawicznie zdobył serca widzów. Jedną ze składowych tego sukcesu, oprócz melancholijnej wycieczki do lat 80., ciekawej fabuły i Winony Ryder, jest bez wątpienia kapitalna muzyka.

Pojawieniu się "Stranger Things", nowego serialu Netflixa, towarzyszył dużo mniejszy hype niż poprzednim, takim jak "House of Cards" czy marvelowski "Daredevil". I wydaje się, że ten brak szumu wyszedł mu na dobre - "Stranger Things" zyskało jednomyślne uznanie za pośrednictwem mediów społecznościowych i reklamy szeptanej. Jego akcja toczy się w 1983 w okolicach małego miasta w Indianie, gdzie, no cóż, dzieją się dziwne rzeczy. Ni stąd, ni zowąd znika dwunastoletni chłopiec. Nie wiadomo skąd pojawia się dwunastoletnia dziewczynka obdarzona nadprzyrodzonymi mocami telekinetycznymi. Tajemnicza agencja rządowa zdaje się przeprowadzać tajne eksperymenty. Jest też potwór przypominający przybysza z kosmosu, który czai się w lesie.

Reklama

Twórcami tego filmu są bracia Duffer ("Miasteczko Wayward Pines") a w jednej z głównych ról występuje Winona Ryder. "Stranger Things" jest nostalgiczną podróżą do Ameryki Reagana, kiedy to dzieciaki zajadały się waflami Eggo, grały obsesyjnie w Dungeons & Dragons i porozumiewały się przez walkie talkie. Są tam nawiązania do Stevena Spielberga, Stephena Kinga, Johna Carpentera i Davida Lyncha - a wszystko to w ośmiu pasjonujących odcinkach.

Jedną z rzeczy, która sprawia, iż ten serial wydaje się tak fascynujący, jest jego muzyka. Podobnie jak w przypadku wielu innych współczesnych horrorów i sci-fi, syntezatory stanowią tu integralną część kompozycji. Wpływ na nową generację kompozytorów filmowych miała muzyka Johna Carpentera, Alana Howartha, Tangerine Dream i Goblina. Kyle Dixon i Michael Stein, bardziej znani jako połowa zespołu S U R V I V E z Austin w Teksasie, dostali od Dufferów propozycję napisania muzyki do Stranger Things po tym, jak bracia usłyszeli kilka ich utworów w filmie Gość z 2014. Śledzenie rozwoju fabuły "Stranger Things" jest iście fascynujące, ale już wibrujący sygnał, który rozpoczyna każdy odcinek, przyciąga całą naszą uwagę.

Wytropiliśmy Dixona i Steina pławiących się w blasku sławy po skomponowaniu muzyki do filmu, który znalazł się na ustach wszystkich, i przygotowujących się do wydania nowego albumu S U R V I V E.

Noisey: Jak zaangażowaliście się w pracę nad "Stranger Things"?
Michael Stein: Dostaliśmy od reżyserów maila z zapytaniem, czy interesuje nas napisanie muzyki do filmu. Natychmiast potwierdziliśmy i kiedy otrzymaliśmy streszczenie oraz wstępne opracowanie graficzne, wiedzieliśmy, że to strzał w dziesiątkę.
Kyle Dixon: Reżyserzy są fanami S U R V I V E. Użyli utworu z naszej pierwszej płyty w pseudotrailerze, który nakręcili, chcąc przekonać Netflix do swego pomysłu, i chcieli się dowiedzieć, czy możemy napisać muzykę do tego serialu. Przez miesiąc nagrywaliśmy dema i potencjalne motywy tematyczne, które potem Dufferowie przesłuchiwali, tymczasem dowiedzieliśmy się, że już wcześniej dostaliśmy zielone światło od producentów.

Reklama

Przed premierą serialu niewiele osób wiedziało, że komponujecie muzykę do tego filmu. Było to ściśle tajne, niczym coś, co się dzieje się w Laboratorium Hawkinsa?
Kyle: Nie mówiliśmy o tym, a Netflix nie miał powodu tego rozgłaszać, bo nie jesteśmy żadnymi gwiazdami w branży muzycznej. Może nie chcieliśmy kusić losu, żeby nie przyniosło to pecha?
Michael: Ponieważ nie użyto tego jako sztuczki reklamowej, nie było powodu, by o tym wspominać, a my byliśmy pochłonięci projektem. Wolałem nie rozpuszczać plotek, żeby nie zapeszyć - jeszcze mogłaby się zdarzyć podobna sytuacja, jak w przypadku "Legendy".

Podobno musieliście zrezygnować z dotychczasowej pracy, by poświęcić się tworzeniu muzyki do serialu. Stanowiło to jakiś problem? Czym się wcześniej zajmowaliście?
Kyle: Trochę problemu z tym było, na szczęście przydarzyło się to w dobrym momencie. Wraz z przyjacielem stworzyliśmy aplikację Discogs, którą udało nam się sprzedać, więc miałem z czego żyć, zanim zaczęto nam płacić za pracę nad muzyką do serialu. Przez pięć czy sześć lat pracowałem jako programista, co było opłacalne, mogłem stworzyć studio. Lecz rzucenie tego zajęcia, by w pełnym wymiarze poświęcić się tworzeniu muzyki, było dla mnie prostym wyborem. Nic nie powstrzymałoby mnie przed przyjęciem tej propozycji. Michael: Ja pracowałem w Switched On, sklepie z muzyką elektroniczną w Austin, a kiedy mogłem, zajmowałem się nagrywaniem/produkcją lokalnych działań muzycznych. Robiłem coś, co kocham, lecz w zasadzie codziennie pracowałem, by móc w wolnym czasie tworzyć muzykę. Gdy pojawiła się możliwość, by w pełnym wymiarze poświęcić się muzyce, zrobiłem to bez wahania.

Reklama

Wiem, że wasze utwory znalazły się w "Gościu", lecz to jest pierwsza muzyka filmowa, którą skomponowaliście. Co było pierwszą rzeczą, którą się zajęliście, przystępując do pracy nad nią?
Kyle: Najpierw zajęliśmy się motywami tematycznymi i nastrojowymi, stworzyliśmy pokaźną fonotekę, żeby Dufferowie mieli z czego wybierać. Mieliśmy potem kilka brzmień i stylów, które stosowaliśmy w konkretnych rodzajach scen.
Michael: Dyskutowaliśmy nad klasyczną barwą dźwięku i podejściem do muzyki w tym serialu, bo choć nie było to chlebem powszednim w latach 80., to jednak wydawało się dość niebanalne i nowoczesne - to jedna z cech, która zainteresowała Dufferów w naszej muzyce - dobra znajomość klasycznej muzyki elektronicznej, a jednocześnie nowoczesne, wybiegające w przyszłość podejście.

W jaki sposób komponowanie tej muzyki różni się od tworzenia utworów S U R V I V E?
Dixon: Dzięki całej narracji mieliśmy do czynienia z większą gamą emocji niż ta, którą słyszysz na płytach S U R V I V E. Zawsze nagrywamy wszystkie rodzaje muzyki, lecz nie wszystkie się sprawdzają, ponieważ nie pasują do estetyki zespołu. Teraz mieliśmy okazję stworzyć coś weselszego, bardziej beztroskiego, co komponuje się z fabułą.
Michael: Tak bardzo się to nie różniło, po prostu wymagało od nas szybszej realizacji i większej wydajności. Pracowaliśmy we dwójkę, więc funkcjonowały typowe mechanizmy gwarantujące zachowanie równowagi, mogliśmy dzielić się pomysłami. Czasem improwizowaliśmy i komponowaliśmy wspólnie, lecz zazwyczaj dokańczaliśmy nawzajem swoją pracę, dokonując ostatnich szlifów. W zasadzie więc było dokładnie tak, jak w przypadku tworzenia muzyki jako S U R V I V E.

Reklama

Bracia Duffer powiedzieli, że powstało ponad 13 godzin muzyki. Jak to okrojono, by zmieścić w ośmiu odcinkach?
Kyle: Czasem mieliśmy kilka różnych pomysłów na konkretne wątki, było tego coraz więcej, gdyż nie korzystaliśmy ze wszystkich. Poza tym bracia mieli dostęp do pokaźnej fonoteki z początków naszej współpracy. Jest cała masa świetnych nagrań, które nie trafiły do serialu.
Michael: Mieliśmy mnóstwo gotowych nagrań i nic nie było jeszcze przyklepane, więc niekiedy doszlifowywaliśmy określone motywy, koncentrując się na estetyce. Czasem zajmowaliśmy się fakturą i nastrojami, które można wykorzystać do zbudowania klimatu danej sceny. Takie kawałki mogły mieć od 10 do 20 minut długości. Wiele z nich wyleciało przez okno lub są w naszej fonotece, będzie można ich kiedyś użyć.

Co się dzieje z muzyką, której nie wykorzystaliście?
Dixon: Nic. Istnieje.
Michael: Robimy z tego trapy.

Czy ta muzyka zostanie wydana na płycie, jak obecnie robi się z muzyką filmową?
Dixon: Na razie nie jesteśmy tego pewni. Ostatecznie zależy to od Netflixa, ale wydaje się, wzbudziła wystarczające zainteresowanie, by chcieć zagwarantować dobrą jakość oryginalnego soundtracku.
Michael: Pożyjemy, zobaczymy.

Czy to, że skomponowaliście muzykę, wpływa na sposób, w jaki oglądacie ten serial?
Dixon: Z całą pewnością, aczkolwiek nie widziałem go po ukończeniu realizacji.
Michael: Tak, i zawsze zastanawiałem się, jak jest w przypadku innych kompozytorów. Można sobie wyobrazić, że konieczność napisania muzyki do finałowego kwadransa ostatniego odcinka, nim jeszcze przeczytało się cały scenariusz, nie jest specjalnie pomocna. Poza tym pamiętam te kawałki, które zostały wyrzucone, wcześniejsze wersje. To dość męczące. W innych momentach skupiam się na muzyce zastanawiając się, czy mogłaby być lepsza i w efekcie umyka mi fragment dialogu.

Reklama

Jakie soundtracki miały wpływ na muzykę "Stranger Things"?
Kyle: Trudno powiedzieć. Z całą pewnością jesteśmy fanami muzyki filmowej, ale chyba nie odwoływaliśmy się do niczego konkretnego. Na pewno brzmienie Tangerine Dream, którego zawsze słuchaliśmy. W "Twierdzy" jest świetna muzyka, aczkolwiek nie wiem, czy miała duży wpływ na to, co skomponowaliśmy do "Stranger Things".

Wielu ludziom podoba się nostalgiczna podróż, jaką "Stranger Things" funduje widzom, którzy dorastali w tamtej epoce. Czy coś szczególnego w tym serialu obudziło waszą nostalgię?
Kyle: Jasne, występuje tu dużo podobieństw do słynnych i ważnych filmów, które chyba większość ludzi widziała, zwłaszcza w młodym wieku. Pewien aspekt nostalgiczny jest więc nieunikniony.
Michael: Powrót do czasów, gdy sam miałem walkie talkie, banda dzieciaków na rowerach wymyślająca sobie przygody - to był strzał w dziesiątkę.

Widziałem zdjęcia S U R V I VE z czasu przygotowywania waszego nowego albumu. Jedno z miejsc przypomina garaż, z którego uprowadzono Willa. To przypadek?
Kyle: Ha, ha, absolutnie.
Michael: To rozwalający się garaż Kyle’a, w którym ćwiczymy przed koncertami. To wprawdzie przypadek, ale to miejsce pomaga wprowadzić właściwy nastrój, miło się tam pije browca i improwizuje z chłopakami z Teksasu.

W tym roku S U R V I V E podpisało kontrakt z Relapse. Co powiecie o waszym drugim albumie?
Michael: Nowa płyta zostanie wydana 30 września. Jest dość różnorodna. Wiele utworów opowiada fajne historie. Od początku do końca panuje na niej miła dynamika tempa i nastroju.

Ostatnia rzecz: jakie znaczenie mają przerwy między literami w nazwie waszego zespołu?
Kyle: Żadnego.

Obserwujcie Cama Lindsaya na Twitterze.