FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

MC Melodee: Traktuję świat jak swój plac zabaw

Jesteśmy pierwszymi, którym raperka zdradziła szczegóły nowej płyty "Passport Pimpin".

Foto: mat. prom.

Na chwilę przed premierą nowej płyty "Passport Pimpin", spotkaliśmy się z MC Melodee, by nie tylko porozmawiać o nadchodzącym krążku z Cookin' Soul, który promuje singiel "Place Is Lit", ale także sprawdzić, jak to jest być kobietą w zdominowanym przez facetów hiphopowym świecie i dlaczego lepiej nie grać koncertów w upalne dni w Meksyku.

Czytaj wywiad poniżej.

Noisey: Zacznijmy od twoich zeszłorocznych projektów - zdecydowałaś się na wydanie trzech epek, zamiast np. jednego albumu długogrającego. Z perspektywy czasu, jak oceniasz swój wybór?
MC Melodee: Czułam, że mam tyle muzyki, którą chciałabym rozdać moim fanom. Rok wcześniej wypuściłam album "My Tape Deck", który ludzie musieli kupić na winylu lub w wersji digitalnej. To właśnie dlatego zdecydowałam, że chcę wynagrodzić to moim fanom i dać im trochę muzyki. Nagrałam wiele piosenek podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych z tamtejszymi producentami i artystami. Postanowiłam także, że podzielę materiał na trzy epki i wrzucę je na soundcloud do darmowego ściągnięcia. Wydałam pierwszą epkę w lutym, drugą w czerwcu i trzecią pod koniec roku. Fani to polubili, ponieważ konsekwentnie dostawali nową muzykę. Udało mi się dotrzeć do wielu osób, to również było świetne. Oczywiście ludzie byli naprawdę szczęśliwi, ponieważ mogli pobrać muzykę za darmo.

Reklama

Którą z epek lubisz najbardziej?
Pierwsza epka była bardzo specjalna dzięki piosence "In My Zone", która opisywała stan, w którym byłam w tamtym czasie. To właśnie dlatego tak też zatytułowałam epkę. Gdy piszę muzykę, trzymam się swoich własnych doświadczeń. Przez ostatnie lata byłam skoncentrowana na robieniu swoich własnych rzeczy. Przed 2011 rokiem pracowałam zawsze z jednym producentem jako La Melodia. Zawsze pracowałam w grupie, ale jak tylko zaczęłam wypuszczać muzykę jako MC Melodee, zaczęłam robić wszystko sama. Na początku było trudno i czułam się samotna. Potem jednak zagłębiłam się w temat i znalazłam równowagę. Odkryłam, że mogę robić nowe rzeczy, iść do przodu. Czuję się z tym komfortowo. Jestem w swojej strefie i robię swoje, będąc niezależną! Piosenki, które są na drugiej epce "Coolin" mają łagodny, wakacyjny klimat, dlatego premiera odbyła się latem. Przy "Crunch Time" powiedziałam sobie: "Teraz albo nigdy!". Chciałam wypuścić te trzy epki, było z tym sporo roboty i czułam, że "Crunch Time" to było właśnie to. Każda z tych płyt to w zasadzie trzy różne klimaty i stany umysłu.

Chciałam poruszyć trochę temat sytuacji kobiet w hip-hopie, bo wydaje się, że wciąż dziewczynom jest trudniej w show biznesie. Weźmy pod uwagę tylko nienawiść skierowaną w stronę Iggy Azeali. Ok, nie jest najlepszą raperką na świecie, zrobiono z niej gwiazdę popu, ale to jak media traktują ją, w porównaniu do innych słabych damskich MC, jest niezrozumiałe. Jakie jest twoje zdanie?
Nigdy nie patrzę na to w ten sposób. Dla mnie chodzi o sztukę, umiejętności jakie posiadasz i muzykę, którą wypuszczasz. O energię, jaką wytwarzasz wokół siebie i jak zabawiasz ludzi. Osobiście nie ma to znaczenie dla mnie czy jesteś facetem czy kobietą, która rapuje, ale wiesz, są ludzie, którzy mają inne zdanie. Zdarzały mi się sytuacje, ciągle się zdarzają, że ludziom przeszkadza fakt, że jestem kobietą. To śmieszne, ale taka jest prawda. Zobacz, ile procent kobiet występuje na hip hopowych festiwalach, imprezach czy koncertach, to nie jest nawet dziesięć procent. Co gorsza, czasem nie ma nawet ani jednej kobiety, która występuje na tego typu wydarzeniach. Jeśli gram na festiwalu, jestem przeważnie jedyną kobietą, która tam występuje. To może być nieco szokujące, bo mamy 2016 rok. Z drugiej strony, w tym biznesie wciąż brakuje kobiet. Jest ich więcej niż 10 lat temu, ale relatywnie to wciąż mała liczba. Zawsze jest tak: "Ok, chcemy świetną raperkę, kogo mamy? Nie ma tego dużo. Zapytajmy Melodee, tą lub tamtą". Są jednak ludzie, którzy wspierają naszą twórczość. Są jednak takie osoby, które mają już wyrobione opinie i mówią, że nie akceptują kobiet w hip hopie, nie będą słuchali naszych piosenek. Dla mnie to naprawdę szalone, że w dzisiejszych czasach jest tak mało wsparcia dla kobiet w hip hopie.

Reklama

Chodzi chyba o coś jeszcze - im bardziej jesteś kontrowersyjna, tym więcej zgarniasz uwagi od mediów. Weźmy na przykład Azealię Banks - wystarczy, że zatwittuje coś głupiego i wszyscy o tym piszą. Ty masz raczej pozytywny wizerunek, więc zgaduję, że jest jeszcze trudniej o zaistnienie w branży.
Dziękuję, to prawda. Wytwórnie przypisują ci określony image, chcą się zaszufladkować. Dzisiaj nie ma czegoś takiego jak zła prasa, nie ma żadnych barier i chyba nic już nikogo nie dziwi. To dlatego Azealia Banks pozuje na okładce z cyckami na wierzchu. Seks się sprzedaje. Jeśli nie robisz ekstremalnych rzeczy, ludzie mówią: "Tworzy fajne rzeczy, ale nikt tego nie zauważy." Jeśli nikogo nie szokujesz, to jest trudniej dotrzeć do większej liczby odbiorców. Jestem jednak pozytywną osobą i kocham to co robię. Żyję w zgodzie z sobą i własnymi przekonaniami. Naprawdę jestem szczęśliwa, że to robię. Dzięki Bogu nie mam ograniczeń, jeśli chodzi o miejsca, w których występuję. Rapuję po angielsku i mogę występować na całym świecie. Pracuję z różnymi wytwórniami i mogę robić własne rzeczy. Jestem szczęśliwa, ale czasami jest to frustrujące, gdy próbujesz przenieść się na wyższy poziom. To znaczy, że muszę prosić o uwagę w sposób, w który mi nie pasuje. Pokazywanie cycków, implanty na tyłku, beefy z innymi artystami itp. To nie ja. Chcę żeby ludzie szanowali mnie za muzykę. Jestem wdzięczna za fanów z całego świata, którzy to doceniają i wspierają mnie.

Reklama

Próbuje sobie w głowie poukładać obecne raperki na topie i naprawdę to wygląda źle. Azealia Banks - przepychanki na Twitterze, Angel Haze - diss za dissem, Iggy Azealia - nieustanny hejt. Nie można być być normalną dziewczyną z sąsiedztwa?
To prawda. Słyszałaś co ostatnio stało się Kehlani? Próbowała popełnić samobójstwo. To młoda, bardzo utalentowana dziewczyna. Wszystkie te plotki i ludzie, którzy ją nękali w sieci. Robiła swoje i próbowano ją zaszufladkować. Nie dała rady przez to przebrnąć i próbowała się zabić. To jest teraz alternatywa? Jeśli chcesz być popularny albo mierzysz naprawdę wysoko, musisz brać całe to gówno na siebie? To straszne.

Słyszałam, masz absolutną rację. Wróćmy zatem do bardziej radosnych tematów. Czy możesz opowiedzieć o projekcie FAM i albumie, który wydałyście w zeszłym roku?
FAM to kooperacja pomiędzy Dam Dutchess i Femtastic, a więc jest to projekt złożony z holenderskich i szwedzkich artystek. Są dziewczyny, które podpisały kontrakty z wytwórniami albo pracują nad albumem. Są niezależne, skupiają się na rynku międzynarodowym albo lokalnym. Grają różne style muzyczne. Kilka z nich opuściło Femtastic albo Dam Dutchess, ponieważ rozpoczęły kariery, albo postawiły konkretne kroki na przód. Każdy rozwija się indywidualnie i to jest dobre. Jest nas tak dużo, że trudno jest zebrać wszystkich w jednym miejscu. To dlatego czas, gdy nagrywamy razem jest tak ważny. Prawdę mówiąc, na albumie było 17 dziewczyn, a to i tak nie wszyscy, którzy z nami nad nim pracowali. Wypuściłyśmy debiutancki album "FAM First" i jesteśmy super szczęśliwe z tego powodu. Długo nam zajęło zanim wydałyśmy go na winylu, było tyle rzeczy do zrobienia. Praca z taką dużą grupą naturalnie spowalnia pewne rzeczy.

Reklama

Jak już powiedziałam, każdy jest zajęty swoimi własnymi sprawami. Album na winylu wyszedł prawie pół roku po premierze. Był środek lata, nie był dobry czas. Zdecydowałyśmy się poczekać do stycznia tego roku, wypuściłyśmy to na kolorowym krążku i zaplanowałyśmy show. Ściągnęłyśmy wszystkie dziewczyny i zagrałyśmy koncert w Malmö. Wyszło zajebiście. Atmosfera była świetna. Zwłaszcza w Szwecji, gdzie zagrałyśmy kilka koncertów z FAM, publiczność jest bardzo pozytywna i zawsze dostajemy fajny odzew. Ludzie są naprawdę otwarci w Szwecji, również na rapujące kobiety. Myślę, że Szwecja jest prawdopodobnie jednym z tych krajów w Europie, gdzie jest zachowana równowaga pomiędzy kobietami a mężczyznami. Femtastic posiada tam również lojalną grupę fanów. Świetnie jest zobaczyć i poczuć całą miłość i wsparcie dla FAM. Holandia wciąż może się nauczyć kilku rzeczy od nich.

Czy te dziewczyny tylko rapują i śpiewają, czy zajmują się także produkcją, miksowaniem, dźwiękiem?
Tak, mamy dj-ki w grupie. Erika, z którą zresztą zaczęłam ten projekt, występuje jako DJ Eka Scratch. Mamy także DJ Shug La Sheedah, DJ AIA z Dam Dutchess i kilka innych dj-ek z Femtastic. Mamy raperki i piosenkarki, ale mamy także dziewczyny, które dodatkowo produkują. Grają na pianinie czy gitarze. Sami utalentowani ludzie. Sztuka i umiejętności. To jest to, co mamy ze sobą wspólnego.


Wywiady, recenzje, reportaże, newsy - polub fanpage Noisey Polska, żeby być z nami na bieżąco i niczego nie przegapić!

Reklama

Czy możemy się spodziewać nowych rzeczy of FAM?
Odkąd puściłyśmy winyl w obieg, to zajmie trochę czasu zanim znowu zaczniemy pracować nad czymś nowym, ale mamy już pewne plany. Pracujemy nad stroną internetową, a następnie przejdziemy do mikstejpu. Chcemy też nagrać nowe wideo i zagrać kolejne koncerty. Jest tyle rzeczy do zrobienia!

Co jest takiego szczególnego w holenderskiej scenie hiphopowej? Czy jest coś, czego nie widać w innych krajach?
Holandia jest małym krajem z pop-rockowymi tradycjami. Jednakże w dzisiejszych czasach naszym największych towarem eksportowym jest muzyka dance i house. Hip -op nie jest aż tak interesujący. Hip hopowa scena komercyjna dopiero się rozwija. Kiedy zaczynałam rapować, wszyscy rapowali po angielsku, ale dziesięć lat temu było kilka grup, którzy rapowali po holendersku i zaczęli cały ruch. Ludzie mówili: "Hej, rap po holendersku, wow, powinno być tego więcej!". Wielu z artystów przerzuciło się na rodzimy język. Hip hop w Holandii ciągle się rozwija dzięki temu, że holenderski stał się popularny stosunkowo w krótkim czasie. Od tego momentu to zjawisko urosło. Mieszkam w Amsterdamie i widzę kreatywnych ludzi z różnych zakątków kraju. Są kreatywni, zmotywowani i chętni. Muzycznie wiele się tam dzieje. Rozwija się nowa muzyka. Wielcy artyści ze Stanów i całego świata koncertują u nas. Powiedziałabym, że holenderska scena hip hopowa jest mała, ale jestem ciekawa jak będzie wyglądała za kilka lat.

Reklama

Jak doszło do twojej współpracy z polskim producentem Luxonem?
Luxon napisał do mnie z prośbą o kooperację już dwa i pół roku temu. Nie miałam wtedy czasu. Niespodziewanie spotkałam go na Hip Hop Kempie w 2014 roku. To był drugi raz, kiedy tam występowałam. Spacerowałam, a Luxon sprzedawał tam winyle i ktoś nas przedstawił. Lubię spotykać ludzi, którzy chcą ze mną współpracować. Wtedy możesz zweryfikować czy nadajecie na tym samych falach. Po Hip Hop Kempie wróciłam do Amsterdamu i znowu zaczęliśmy mailować. Wysłał mi parę beatów, wybrałam ten, który najbardziej mi pasował. Napisałam kawałek w Amsterdamie, nagrałam go, Luxon był zadowolony z efektów i wytwórnia wydała to na winylu.

Dużo podróżowałaś w zeszłym roku, jednak najbardziej interesująca musiała być podróż do Meksyku?
Zawsze chciałam tam pojechać. Byłam tam w 2011 roku, tylko na jeden dzień, by zobaczyć ruiny Majów. Zainteresowałam się tym, czułam, że chcę zobaczyć więcej. Potem zaczęłam pracować z Cookin' Soul, zdobyłam nowych fanów w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej i wielu z nich prosiło bym przyjechała tam zagrać. Nagle dostałam zapytanie, by wystąpić na festiwalu Bahidora w lutym zeszłego roku. Sprawdziłam stronę, wyglądało to na coś zajebistego… powiedziałam Cookin' Soul. Nie chcieli jechać, mówili, że Meksyk jest zbyt niebezpieczny. Powiedziałam, że jeśli nie oni, to znajdę innego DJ-a, który to zrobi. Zgodzili się. Byliśmy tam przez pięć dni. Było tak fajnie… Byliśmy w wakacyjnej rezydencji. Piękne widoki ze wszystkimi rodzajami roślin, palmy, dużo natury. Przez dwa dni po prostu się chillowaliśmy, przez kolejne dwa kręciliśmy wideo do "Terrible Thing to Waste", ostatni dzień był dniem koncertu. Było super, ale to było najgorętsze show, jakie kiedykolwiek zagrałam. Temperatura sięgała 35 stopni, występowaliśmy po południu na zewnątrz i było strasznie gorąco. Myślałam, że zemdleję kilka razy. Zock miał obdarte opuszki palców od skreczowania winylami, było tak gorąco. Cały sprzęt dosłownie się rozpływał. Po koncercie wskoczyłam w bikini i prosto do basenu, z drinkiem w ręku, wróciłam do relaksu. To był najlepszy czas.

Reklama

Widziałam, że również wybierasz się do Tajlandii. Dziewczyno, podróżujesz naprawdę po całym świecie!
To jest coś co naprawdę kocham w robieniu muzyki i dlatego też rapuję po angielsku. Moim celem jest dotarcie do jak największej ilości ludzi i to, że mogę traktować świat jak swój plac zabaw. Dzięki Bogu, że są na świecie ludzie, którzy mówią: hej, naprawdę czuję twoją muzykę i chcemy, byś tu przyjechała. Tym sposobem zwiedzam naprawdę różne części świata. To świetna sprawa, by puszczać muzykę w świat, uczyć się o innych kulturach, miejscach i jedzeniu. Jestem błogosławiona, że mogę to robić. Zagraliśmy show w Bangkoku w listopadzie i to był mój pierwszy raz w Tajlandii. Byliśmy tam tylko na pięć dni, więc powiedziałam swojemu facetowi: hej, chcę tam wrócić na wakacje i zrelaksować się. Pracowałam ostatnio non-stop i powinniśmy spędzić trochę czasu razem. To będą nasze pierwsze wspólne wakacje w Tajlandii.

Nie jesteś czasem zmęczona takim stylem życia?
To zarazem najlepsza i najgorsza rzecz (śmiech)! Zawsze musisz pakować walizkę, potem ją rozpakowywać, pomyśleć o tym, co założysz na scenę. Rzecz w tym, że życie w trasie jest niezdrowe. Mało śpisz, jesteś w klubie do późna, pijesz. To dlatego warto robić trasy koncertowe w jednym czasie, podróżować sporo, a potem wrócić i odpoczywać. Jest to o tyle trudniejsze w moim przypadku, że jestem w związku na odległość. Mój chłopak mieszka w Hiszpanii i zawsze podróżujemy - zawodowo lub prywatnie. Mówię mu czasem: jestem taka zmęczona, muszę znowu się spakować. Chcę zostać w jednym miejscu i nie chcę jechać na lotnisko. Latam przynajmniej dwa razy w tygodniu. Jak tylko wsiadam do samolotu, to zakładam swoją maskę, biorę poduszkę i odpoczywam. Śpię i ładuję baterie.

Czy pomiędzy podróżowaniem znajdziesz czas, by nagrać trochę nowej muzyki dla nas? Pracujesz teraz nad solowym projektem, oprócz FAM?
Podpisałam właśnie kontrakt z Vinyl Digital. Po darmowych epkach i pracą z różnymi producentami, chciałam wyjść ze studia i skupić się na graniu koncertów. Dużo podróżowałam, grałam, doszłam w końcu do momentu, gdzie doświadczyłam tylu rzeczy i emocji, że chciałam wyrazić je za pomocą muzyki. Zapytałam Cookin' Soul czy zrobią ze mną album. Pracowałam nad epkami z wieloma producentami, którzy są świetni, ale zgranie wszystkich terminów zajęło sporo czasu. Pracujemy z Cookin' Soul i planujemy wydać krążek na winylu. Zrobiliśmy małe rozeznanie i podpisaliśmy kontrakt z wytwórnią, która nam najbardziej odpowiadała: Vinyl Digital. Nagrałam już trzy klipy, ale na razie wszystko zatrzymuję. Zwykle mówię: pierd… to, puszczamy! Tym razem jednak chcemy zrobić to dobrze. Pracujemy nad promocją. Album będzie dostępny na winylu i w wersji fizycznej. Ukaże się prawdopodobnie w połowie czerwca. Znajdziecie tam 11 piosenek. Będzie to połączenie nowych beatów z klasycznym hip hopem. Dużo muzyki soulowej. Jestem podekscytowana. Wysłaliśmy materiał do masteringu. Powiem ci o tym więcej po premierze!

Płytę będzie zapowiadał wideo-singiel "Place Is Lit". Co możesz zdradzić w tym temacie?
Wideo do "Place Is Lit" zostało nakręcone w Bangkoku, bez niczyjej pomocy. Zabiorę was na wycieczkę, gdzie zobaczycie, jak wygląda moje życie: granie zagranicą, odkrywanie świata. "Place Is Lit" to banger, opisujący klubową scenę, której jestem częścią w każdy weekend. Beat jest świeży, ale łagodny. To zdecydowanie mój styl. Zabieram was w podróż…!

Nie mogę się już doczekać. Ostatnie pytanie zatem. Wiem, że uwielbiasz Nike, ale gdybyś miała wybierać pomiędzy Jordanami a Air Maxami?
(śmiech) O, to jest dopiero zabawne! Dla mnie osobiście byłyby to Airmaxy. Ma to związek z faktem, że Jordany są trochę małe i ranią moje stopy. Powinnam kupić chyba większy rozmiar. Kocham jednak wygląd Jordanów. Często też biegam i Airmaxy są bardziej wygodne, buty do koszykówki są zazwyczaj bardziej sztywne.