Limboski uciekł do analogowego świata

FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Limboski uciekł do analogowego świata

Pod koniec października na sklepowe półki trafiła najnowsza płyta Limboskiego "W trawie. I inne jeszcze młode". Z tej okazji ucięliśmy sobie z artystą krótką, ale treściwą rozmowę.

Zasadniczo ludzie dzielą się na dwie kategorie. Pierwsza to ci, którzy zawsze doskonale odnajdą się w wszechotaczającej rzeczywistości, podążając za ogólnym trendem. Drugą tworzą niespokojne romantyczne dusze, wiecznie tęskniące za lepszymi, w ich osobistym mniemaniu, czasami. Świat sztuki zna sporo przykładów takich osób. Wystarczy wspomnieć Gila Pendera, bohatera "O północy w Paryżu" Woody'ego Allena, Monsieur Gustava H., konsjerża hotelu Grand Budapest, a jeśli chodzi o postaci pochodzące z naszego świata, wręcz nie sposób pominąć Jacka White'a. Podobnie rzecz się ma z Michałem Augustyniakiem, znanemu słuchaczom pod pseudonimem Limboski, którego najnowsza płyta "W trawie. I jeszcze inne młode" trafiła przed na sklepowe półki 21 października.

Reklama

Będąc miłośnikiem analogowego brzmienia, o którego konflikcie z cyfrową estetyką zdążył powiedzieć: - To jest konflikt między schamieniem, natłokiem informacji i przerostem formy nad treścią z jednej strony, a skupieniem, romantyzmem i autentycznością z drugiej. Podoba mi się sam charakter brzmienia analogowego, które przecież zbudowało muzykę rozrywkową i rokendrola…, swoim miejscem pracy uczynił Analogowy Rogalów, gdzie wspólnie z zespołem szukał magii ukrytej w taśmie magnetycznej.

Zanim sami odnajdziecie jej urok słuchając "W trawie…", przeczytajcie nasz wywiad z Limboskim, który znajdziecie poniżej.

NOISEY: Twoje płyty są nagrywane analogowo. Co jest największym plusem rejestrowania utworów na klasycznej taśmie?
Limboski: Od lat przewijał się motyw nagrywania na setkę, nagrywania na żywo, jakby powrotu do starych technik. Wydaje mi się, że właściwie nagrywałem już na wszystkie sposoby, ale to nie jest też tak, że uważam nagrywanie na żywo - analogowe czy cyfrowe za najlepsze. Nagrałem analogowo płytę "One Man Madness", podobnie pięć utworów, które znajdą się na najnowszej składance "W trawie. I inne jeszcze młode" również zostały zarejestrowane w ten sposób w studiu Rogalów Analogowy.

To twój sposób ucieczki od sterylnej, cyfrowej rzeczywistości?
Tak, to ucieczka. Ucieczka od wolności, ucieczka od tego ogromu możliwości. Jednak nie jest to ucieczka całkowita, w jedną stronę. Mam zamiar nagrywać dalej na różne sposoby. Natomiast przy płycie "One Man Madness" i tych utworach, które nagrywałem w tym roku chciałem mieć ten swobodny sposób grania z zespołem. Ten prosty sposób, tak, że zwyczajnie siada się, gra, śpiewa w tym samym momencie i nie ma żadnej produkcji. Kładzie się wtedy większy nacisk na samo wykonanie, na pewien dramatyzm, a nie na szczególność brzmienia, jego przestrzenie, odległości między instrumentami w miksie, itd. To wszystko jest oczywiście bardzo fajne, ale akurat przy tych nagraniach chodziło mi o coś innego.

Reklama

W ten sposób bardziej ludzko można przedstawić odwiecznie tkwiący w sztuce konflikt? To ta granica między miłością a rozstaniem, życiem i śmiercią?
Miłość i śmierć zawsze są dobrym tematem dla piosenek. Jakiś dramat, czy pustka, która gdzieś tam się kryje też jest inspirująca.

Myślałeś o pisaniu tekstów związanych z kinem, czy teatrem. Teraz chyba jednak to słowa piosenek są jedyną formą twojej pisarskiej twórczości?
Tak, ja raczej nie piszę nic innego. Czasami piszę coś w rodzaju felietonów, które pojawiają się na stronie internetowej limboski.pl. Jednak to okazjonalne sytuacje, więc praktycznie piszę tylko swoje piosenki. Natomiast kiedyś wróżka powiedziała mi, że w poprzednim wcieleniu byłem pisarzem i ten talent przeszedł na to obecne, bym mógł pisać piosenki.

Wróżka? To ciekawe. Często korzystasz z ich porad?
Sporadycznie. Ale ta wróżka jest po prostu moją przyjaciółką i czasem przy okazji, w taki niewymuszony sposób trochę mi wróży przy filiżance kawy. Niemniej to jednak bardzo ciekawe, inspirujące.

Piosenka jako forma literacka została niedawno doceniona prestiżową nagrodą, Literacką Nagrodą Nobla, którą Akademia Szwedzka przyznała Bobowi Dylanowi. W jaki sposób, jako autor piosenek, odnosisz się do tak szczególnego uhonorowania tej formy ekspresji twórczej?
Jakoś do tej pory ciężko mi w to uwierzyć. Byłem zajęty koncertowaniem, próbami, nie znalazłem czasu, by usiąść i na spokojnie przejrzeć wszystkie wiadomości, komentarze, itd. To bardzo ciekawe, tak wysoka forma docenienia autora piosenek. Cieszę się, to dobry znak dla wszystkich tekściarzy. Każdy ma tę szansę w przyszłości (śmiech). A też słyszałem, że wielu znanych pisarzy kupiło już harmonijki ustne!

Reklama

Powiedz mi jak będą wyglądały twoje najbliższe miesiące w związku z premierą "W trawie. I inne jeszcze młode"?
Wszystkie koncerty do końca roku będą promowały tę płytę, która jest swoistym podsumowaniem czasu, kiedy nagrywałem kolejne płyty, które po kolei przepadały na rynku z braku odpowiedniej promocji. Nie były wydawane przez żadną dużą firmę, więc większość ludzi ich po prostu nie zna. To takie zaakcentowanie: "Zobaczcie co przegapiliście!" (śmiech). Natomiast wkrótce rozpoczynamy pracę nad nową płytą, która ukaże się w przyszłym roku.

Pomysł składanki zawierającej twoje starsze dokonania, utwory pochodzące z twoich poprzednich płyt obok kilku nowych numerów ma na celu zaprezentowanie twoich starych, dobrych numerów szerszemu gronu słuchaczy. Kto wymyślił tę koncepcję? 
Ten pomysł pojawiał się już wcześniej, zanim pojawiła się wytwórnia. Ja nie mam tych moich wszystkich starszych płyt. Niektóre są u jednego wydawcy, inne u drugiego, jeszcze inne są w ogóle niedostępne. Czasem ludzie pytają po koncercie o konkretną piosenkę, a ja muszę odpowiadać "Tak, nagrałem ją 5 lat temu, ale nie mam tej płyty, poszukaj na allegro". Dzięki temu też pojawiło się miejsca dla tych paru piosenek nagranych w tym roku. Single "Wesołe rozmowy z otchłanią" i "Nie poddawaj się" nagrałem z nowym składem i chórkiem pięknych syrenek - to prawdziwie rockandrollowa ekipa i zimą nagrywamy nową płytę. A płyta "W trawie. I inne jeszcze młode" to trochę jakby powiedzieć: "Patrzcie ile przegapiliście". A jeśli komuś się spodobają te stare piosenki, to może odnaleźć całe albumy w sieci…

A kiedy wchodzicie do studia z nowym materiałem?
Do studia wejdziemy, hm… Myślę, że w styczniu.

Czyli przez ten rok zostajecie "w trawie"?
Tak, a przyszły to jeszcze zobaczymy w co wdepniemy…