Reklama
O wszystkim opowiedział mi po kilku miesiącach trwania naszego związku. Miałam wtedy 18 lat, on 22. Byłam bardzo młoda, nic dziwnego więc, że doznałam lekkiego szoku. „Nie ma opcji, żebyś poszedł za to siedzieć. Byliście po prostu głupimi dzieciakami. Nie stanowisz zagrożenia. Nie jesteś żadnym potworem ani świrem, który chowa się po krzakach i podgląda ludzi w parku" – mówiłam mu. Sądziłam, że sprawa rozejdzie się po kościach.Nic z tych rzeczy.David poszedł do więzienia jakieś półtora roku po tym, jak się poznaliśmy. Przyznał się do winy, żeby wreszcie zakończyć proces i oszczędzić cierpienia swoim bliskim – w szczególności mi i jego mamie. W czasie, kiedy odsiadywał wyrok, ja kończyłam studia. Odwiedzałam go w weekendy, ale powiedział, żebym się o niego nie martwiła i skupiła na szkole.
Reklama
Reklama