Xana Romeo - Wake Up

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Xana Romeo - Wake Up

Niby tylko 55 minut grania, a całkiem w sam raz. Tylko konkret. Bez dłużyzn i wypełniaczy. Samo gęste.

Co za dziewczyna! Nie dość, że piękna jak marzenie, to jeszcze (czy może - przede wszystkim) śpiewa tak, że dłonie same składają się do oklasków! Panie i panowie - poznajcie Xanę, córkę słynnego Maxa Romeo, weterana sceny reggae oraz wykonawcy kultowego i nieskończoną ilość razy samplowanego klasyka "Chase The Devil"!

Na swoim debiutanckim albumie Xana zabiera nas w fascynującą podróż po krainie reggae. Muzyki nigdy nudnej, za to - wbrew obiegowym opiniom - różnorodnej, pełnej fascynujących, kolorowych dźwięków. Dokładnie takich, jakie znalazły się na tym krążku. Albumie skonstruowanym w taki sposób, jak kiedyś wydawało się płyty, nie tylko z muzyką jamajską. A więc winylach, które mogły pomieścić do pół godziny muzyki na jednej stronie czarnego, woskowego placka. W przypadku "Wake Up" jest to 11 utworów - 6 oryginalnych kompozycji oraz ich 5 dubowych wersji. Niby więc tylko 55 minut grania, a całkiem w sam raz. Tylko konkret. Bez dłużyzn i wypełniaczy. Samo gęste.

Pięknie zresztą ta płyta się rozpoczyna, kiedy słucham otwierającego "King Of Zion" ciarki same pojawiają się na skórze. To mój osobisty detektor czegoś niezwykłego - muzyki, która działa na mnie niemal w organiczny sposób. A to zdarza się naprawdę nieczęsto. A z każdym przeżytym przeze mnie rokiem i kolejnymi wysłuchanymi płytami czy utworami coraz rzadziej. Kiedy jednak Xana zaczyna śpiewać o "Królu Syjonu" naprawdę czuję mrowienie w każdej komórce. "Jest dobrze" - myślę, wczuwając się w rytm pulsującej, jamajskiej sekcji rytmicznej, która gra roots, jakbyśmy przenieśli się w czasie do stołecznego Kingston z przełomu lat 70. i 80. Masywne brzmienie bębnów i basu pompuje rytm, który wprawia w ruch kolana i biodra. Przy takich dźwiękach nie da się stać w miejscu! A co dopiero przy kolejnym w tym zestawie "Wake Up". O ile we wspomnianym openerze ta 22-latka oddawała hołd swojemu słynnemu ojcu, to w drugim utworze wydaje się mówić: "A teraz pokażę wam o co chodzi mi w muzyce!". I podkręca tempo mieszając roots reggae z zadziornym raggamuffin. Efektem jest porywająca melodia utrzymana w stylistyce steppa style. Ależ to buja!

A jak Xana śpiewa? To dopiero historia! Ani zbyt wysoko, ani za nisko, ale zawsze celnie, w punkt. Jest w tym jej głosie zmysłowość, jest szczypta tajemnicy, ale też sporo powagi - zwłaszcza tam, gdzie wymaga tego konwencja. Jak w "Mercy Please" czy "Rate Rasta" - utworach bardziej majestatycznych, znacznie mocniej osadzonych na dudniących, cyberdubowych basach. Ale jeśli ktoś nie lubi takiego reggae wagi ciężkiej, to zawsze może sięgnąć po pogodny i absolutnie taneczny "Glitter Ain't Gold" (ach te dęciaki!). Słuchając go przypominam sobie mój zachwyt nad dziewczynami z londyńskiego studia Ariwa: Sister Cross, Aishą czy Sister Audrey, czyli słynnymi Roots Daughters, które pod koniec lat 80. były sensacją na zmaskulinizowanej (wówczas, ale niestety dziś również) scenie reggae.

Minęło niemal 30 lat od mojego spotkania z Rootsowymi Siostrami i dziś tę siłę, pasję, ale również sex appeal słyszę w głosie zjawiskowej Xany. Jeśli więc kochacie kobiece reggae w wykonaniu Etany lub Queen Ifrica, albo tęsknicie za Dianą King, czy po prostu lubicie dobrą muzykę - "Wake Up" to płyta właśnie dla was.