FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Jak podszywano się pod innych, zanim powstał internet

Motywem historycznych podszywaczy rzadko kiedy były pieniądze, zaś ich zachowanie wygląda na kompulsywne, spowodowane problemami z osobowością oraz frustracją

Nawet jeśli nie oglądasz telewizyjnego programu Catfish, to zapewne wiesz, że opowiada on o ludziach, którzy podszywając się pod kogoś, dokonują internetowych oszustw. Działa to tak – ktoś orientuje się, że został oszukany, kontaktuje się z twórcami programu, po czym rozpoczyna się śledztwo mające namierzyć naciągacza. Ostatecznie prowadzący program pojawiają się w okolicy jego domu, wywołując go, by do nich wyszedł. Z początku pomysł przyprawiał o ciarki na plecach, lecz obecnie, po ponad trzech sezonach, zrobił się lekko powtarzalny, więc producenci musieli odświeżyć formułę, zapraszając celebrytów.

Reklama

Jest tak prawdopodobnie dlatego, że zdesperowani i nieuczciwi ludzie bawią się w to już od tysiącleci. Chociaż etymologia słowa „podszywacz" (catfish – sum) jest dość dziwna, to przydaje się w opisywaniu osób, których kanciarska działalność jest zorientowana wokół tworzenia sobie fałszywej tożsamości. Fascynujące, że motywacją historycznych podszywaczy, w przeciwieństwie do ich współczesnych odpowiedników, rzadko kiedy były pieniądze, zaś ich zachowanie wygląda na kompulsywne, spowodowane problemami z osobowością oraz frustracją. Oto niektóre z ich historii.

"Paweł" pisze sobie list. Wikicommons

63 rok n.e.: List do Hebrajczyków

Nie można narzekać na brak teorii spiskowych dotyczących Biblii. Być może najciekawsza z nich głosi, że Jezus ożenił się (a więc uprawiał seks) z Marią Magdaleną. Fajnie się nad tym zastanowić, lecz prawdziwe biblijne mistyfikacje i spiski związane są z tymi bardziej moralizatorskimi fragmentami znajdującymi się na samym jej końcu – listami.

Jeden z nich, nazywany kiedyś Listem św. Pawła do Hebrajczyków, znany jest obecnie jako List do Hebrajczyków. Dyskutując o nim, teologowie posługują się słowem „autor", podczas gdy w przypadku innych listów mowa jest o św. Pawle. Według biblisty Paula Ellingwortha „pogląd, że autorem listu był św. Paweł, został dziś niemal całkowicie zarzucony".

Kto więc go napisał? Prawdopodobnie jacyś żyjący we wczesnych wiekach chrześcijanie, którzy chcieli, by ich idee stały się dogmatem religijnym.

Reklama

We wczesnym okresie Kościoła chrześcijaństwo polegało głównie na tym, że grupa ludzi spotykała się, by dyskutować, o co tak naprawdę chodziło Jezusowi. Od czasu do czasu zdarzało się, że taka grupka dostawała list od ważnych członków wspólnoty, np. od św. Piotra czy św. Pawła, i wtedy czuła się tak, jakbym czuł się ja, gdyby Weird Al zaczął pisać o mnie tweety. Zweryfikowanie tego typu komunikatów z pewnością było trudne. A więc możliwe, że autor listu, który mógł być dobrze zapoznany ze wspólnotą Hebrajczyków, po prostu napisał coś w stylu św. Pawła, żeby przekonać ich, że Jezus był arcykapłanem działającym jako pośrednik pomiędzy Bogiem a ludźmi.

Oszustwo mogłoby nie wyjść na jaw, lecz – według książki Clare K. Rothschild z 1964 roku – ta osoba, by upewnić się co do powodzenia swoich działań, starała się przekonać innych Hebrajczyków, by autorstwo tego listu przypisywali Pawłowi i przekazywali tę informację dalej. Mówiąc o tym, stosuje język daleki od stylu biblijnego apostoła.

Udało się. List do Hebrajczyków znajduje się w Biblii, choć oczywiście nie jest fragmentem zbyt często dyskutowanym przez społeczeństwo. (Warto zaznaczyć, że niektórzy sądzą, iż wiele spośród innych listów również jest w jakiś sposób podrobionych).

1722: Silence Dogood

W 1721 roku James Franklin, młody drukarz z Bostonu, zaczął wydawać jedną z pierwszych gazet w Ameryce „The New-England Courant". W następnym roku ktoś wsunął pod jego drzwi kopertę. W środku znajdował się zaadresowany do Jamesa list. Był on prześmiesznym traktatem o codziennym życiu napisanym przez sprośną młodą wdówkę podpisującą się jako „Silence Dogood". Franklin opublikował list oraz 14 podobnych napisanych w kolejnych miesiącach 1722 roku.

Silence podbiła Nową Anglię swoimi pikantnymi uwagami na temat sukienek z krynoliny noszonych przez ówczesne szalone nastolatki:

Reklama

„Mój dobry sąsiad, który akurat był w Mieście podczas święta publicznego, poinformował mnie, iż ujrzał na balkonie cztery damy w niekompletnych krynolinach, które wycofywały się w stronę muru świadome wielkiego terroru milicji, która (jak sądzi) ich nieodpowiedni wygląd mogłaby przypisać chęci siania zgorszenia widokiem swych halek".

Twórczość Dogood była uznawana w tamtych czasach za bardzo zabawną. Pewien młody mężczyzna dowiedziawszy się, że Silence jest wdową, zaproponował jej nawet małżeństwo. Jednak tak naprawdę Dogood nie była wdową ani nawet kobietą – listy zostały napisane przez sprytnego młodszego brata Jamesa – Benjamina Franklina.

Panowie zaczęli rywalizować, bo listy Dogood cieszyły się wielką popularnością. James traktował Benjamina w sposób, który ten opisał potem jako „brutalny i tyraniczny", co ostatecznie wzbudziło w nim „awersję do arbitralnej władzy". Więc w pewnym sensie cała ta epistolarna maskarada doprowadziła do uzyskania niepodległości przez Amerykę. Czy coś w tym stylu.

1837: Ciekawe ogłoszenia w rubryce samotnych serc

Według książki Shapely Ankle Preferr'd autorstwa historyczki pop Franceski Beauman, początek ogłoszeń towarzyskich datuje się na 1695 rok – po prostu ktoś w końcu zorientował się wtedy, że druk, podobnie jak każdy inny wynalazek w historii ludzkości, może pomóc zaciągnąć kogoś do łóżka. Beauman oraz inne dostępne online artykuły opowiadają o hochsztaplerach, którzy ogłoszeń towarzyskich używali do miłosnych przekrętów. Swoim ofiarom wysyłali uwodzicielskie listy, po których szybko następowały łzawe historie o złych właścicielach domów pisane w celu wyłudzenia pieniędzy.

Inne oszustwa opisane w książce Beauman brzmią bardziej smutno niż podle. W 1837 roku pewien Anglik z Bristolu spotkał się z kobietą, którą poznał przez ogłoszenie w gazecie. Powiedziała mu, że mieszka z niejaką Lady Courtly. Para miło spędzała czas, jednak na siódmej randce okazało się, że Lady Courtly wcale nie była współlokatorką jego dziewczyny, ale jej kochanką i w dodatku służącą! Od razu zerwał znajomość.

Reklama

Czas morderców z rubryki towarzyskiej

Zdjęcia policyjne Alberta Fisha.

Wikicommons

Na przełomie XIX i XX wieku „mordercy samotnych serc" byli mniej więcej tym samym, co obecni naciągacze z aukcji internetowych. Jednak ludzie tacy jak Henri Désiré Landru, Harry F. Powers, Szwed Gustaf Raskenstam czy małżeństwo Raymond Fernandez i Martha Beck dla pieniędzy byli gotowi zrobić wszystko. Wykorzystywanie ogłoszeń towarzyskich, by zaciągać ludzi w odosobnione miejsca, gdzie następnie zabija się ich i okrada, wydaje się okropne, lecz mniej więcej tak samo wygląda podszywanie dzisiaj.

Ach, i nie zapominajmy o niewyobrażalnie dziwnym Albercie Fishu, którego aktywność przypada na lata 20. Do kobiet pisał jako swoje alter ego, zmyślony magnat Hollywoodu Robert Hayden. Jest to dawne podszywanie się w najlepszym, ale i przerażającym stylu.

Pisane do ofiar listy zazwyczaj zaczynały się normalnie – prawdopodobnie po to, by przekonać adresata, że zawierają ważną treść. Potem następuje zmiana tematu, zazwyczaj w kierunku sadomasochistycznych fantazji. Największe szczęściary namawiane były do koprofagii. Jego najsłynniejsze listy zaczynają się dość niewinnie, wyłącznie od paru iksów mających oznaczać całusy:

„Moja Najdroższa Kochana Najsłodsza i Piękna xx

Oto drobny liścik od ukochanego. Spóźniliśmy się na pociąg z powodu Jamesa W. Pella. Gdy powiedziałem mu, że jedziemy do Va (…)".

Teraz się zaczyna:

„Powiedz mi, co chciałabyś zrobić #2. Posadziłbym cię na kolanach, zdarł z ciebie ubrania, zdjął ci bieliznę, a następnie przycisnął swoje usta do twego słodziutkiego, tłuściutkiego odbytu i xxx xxxx xxx jadł twoje słodkie masło orzechowe, gdy wychodzić będzie świeże i ciepłe. Tak robią w Hollywood. Nie będziesz już potrzebowała papieru toaletowego, by wycierać swój tłusty tyłeczek, ponieważ zjem wszystko xxx xxx xx xxx, a potem wypoleruję twój słodki tyłeczek swoim językiem".

Najwidoczniej pewne zaciekawione kobiety przyjeżdżały do domu Fisha, gdzie przedstawiał się jako James W. Pell, a następnie namawiał je do biczowania go mokrym sznurem. Niektóre z nich zeznawały nawet w sądzie, po tym jak Fish został złapany i oskarżony [podejrzewany o zamordowanie pięciorga dzieci – red.]. Zginął na krześle elektrycznym 16 stycznia 1936 roku.