całujące się osoby

FYI.

This story is over 5 years old.

Film

Krótka historia scen prawdziwego seksu w kinie

Chyba nikt nie zaryzykował tak wiele, jak Vincent Gallo – wymyślił, że w kulminacyjnej scenie zrobi mu laskę Chloë Sevigny (jego była dziewczyna poza ekranem)

W filmie Gaspara Noé pt. Love, aż roi się od niesymulowanych scen seksu. Nawet ci, którzy nie uważają siebie za pruderyjnych nawet w minimalnym stopniu, krytykują film z uwagi na rzekome przemycanie pornografii pod przykrywką sztuki. Mogą jednak nie wiedzieć, że choć seks na ekranie bez przykrywki dla amerykańskiego widza zazwyczaj jest powodem do wstydliwego odwrócenia oczu, to dla typowego odbiorcy europejskiego zdaje się być czymś zupełnie naturalnym. Świadczyć o tym może obecność takich scen w filmach pojawiających się na najważniejszych festiwalach filmowych – nie bez przyczyny właśnie w Europie.

Reklama

Ta obserwacja nie wynika bynajmniej z uprzedzeń – w ostatnich latach pojawiło się wiele filmów posługujących się obrazami graficznego seksu, które zdobyły uznanie – Nimfomanka, Gwiazdeczka, Nieznajomy nad jeziorem, by wymienić kilka. Ich znaczna większość była wyprodukowana poza USA i tylko część z nich została dystrybuowana w Stanach bez żadnej cenzury.

By odpowiednio przygotować się na trójwymiarową prowokację w wydaniu Noe, jeśli jej jeszcze nie doświadczyłeś – zapraszam na krótki przegląd po najbardziej transgresywnych scenach seksu w historii kina.

Jeden z pierwszych przykładów to Pieśń miłości (oryginalny tytuł: Un chant d'amour) – 26-minutowy, francuski film z 1950 roku, uznany przez The Queer Encyclopedia of Film & Television za „jedną z pierwszych i najbardziej niezwykłych prób sportretowania homoerotycznego pożądania na ekranie". Za pomocą voyerystycznej narracji, Jean Genet zapoznaje nas ze strażnikiem więziennym, który obserwuje dwóch więźniów – młodego i starszego. Strażnik może więcej niż mężczyźni, którzy ograniczeni przez więzienny mur nie mogą zrealizować swoich namiętności i odwiedza starszego z nich. Być może z zazdrości okłada go pasem, po czym zmusza do fellatio z pistoletem. Brutalne sceny są poprzeplatane idyllicznymi i sugestywnymi obrazami miłości homoerotycznej, przedmiotem fantazji jednego i drugiego. Film został zakazany nie tylko z powodu jawnie erotycznych scen, ale również ze względu na swój homoseksualny podtekst, problematyczny dla wielu nie od dziś. Genet już nigdy nie wyreżyserował kolejnego filmu.

Reklama

W ciągu następnych kilku dekad zaczęły się pojawiać kolejne filmy z dosadnym przedstawieniem seksu – czy to w Danii (Gift, 1966), w Niemczech Zachodnich (Das Stundenhotel von St. Pauli, 1970), czy w Szwecji (Nazywają nas modsami, 1968). Ostatni film prawie się otarł o cenzurę, ale dzięki interwencji szwedzkiego ministra edukacji, nie została wycięta ani jedna scena. Skandynawia była w tamtych latach przyjaznym środowiskiem dla tego typu kina, o czym może świadczyć seria Zodiak – pojawiały się normalne recenzje w prasie, zdarzały się tylko sporadyczne przypadki cenzury czy zakazu dystrybucji. Reżyser serii, Jens Jørgen Thorsen, który zasłynął niezwykle obrazową adaptacją dzieła Henry'ego Millea Ciche dni w Clichy (w której, podobnie jak w pierwowzorze, nie zabrakło sugestywnych scen), był nawet bliski otrzymania dotacji od Duńskiego Instytutu Filmowego na produkcję kolejnego filmu. Nie stało się tak przez interwencję papieża Pawła VI – zaprotestował on ze względu na treści, mające w jego ocenie obrażać uczucia religijne. Amerykanie mogą podziękować Johnowi Watersowi za pokazanie po raz pierwszy sceny seksu oralnego na ekranie, w wykonaniu Divine w filmie Pink Flamingos, ale klimat do tworzenia tego typu filmów w Stanach nie był tak przyjazny, jak w Europie. Pink Flamingos został zakazany w Australii, Norwegii i Kanadzie. Jego powtórna edycja w 1997 z okazji 25-lecia premiery niestety nie obroniła się przed nożycami cenzorów, którzy wycięli kultowe sceny z fellatio i nie omieszkali pozbawić widzów widoku boskiej Divine zjadającej psią kupę.

Reklama

Prawdopodobnie najbardziej docenionym obrazem ze scenami niesymulowanego seksu jest japońskie Imperium Zmysłów (In the Realm of the Senses) – zrealizowany jedynie dlatego, że został oficjalnie uznany za produkcję francuską. Reżyser Nagisa Oshima w ciągu całej kariery w równym stopniu zabiegał o uznanie dla swoich dzieł, co wywołanie wokół nich kontrowersji – i ten film nie był wyjątkiem. Charakter filmu doprowadził do zakazu dystrybucji w USA, Anglii, Kanadzie, Portugalii i w samej ojczyźnie reżysera, między innymi. Został wyróżniony trafiając na listę wszystkich filmów z ostrzeżeniem: „UWAGA: Ten film zawiera śmiałę sceny erotyczne", znajdującą się na stronie Criterion Collection.

Kaligula, którego ekscesy pozostają niezapomniane z samych złych powodów, jest bohaterem najdroższej realizacji na tej liście (17,5 mln $ w roku 1979), wyprodukowanej przez magazyn Penthouse. Oprócz niezwykle długiej, kluczowej sceny orgii (w której brało udział 50 nagich kobiet), film oferuje niekończące się rundy stosunków odbywanych na najróżniejsze sposoby we wszystkich możliwych kombinacjach. Rok później pojawia się Cruising Williama Friedkina z Alem Pacino, który jako tajny glina prowadzi dochodzenie w sprawie serii morderstw w gejowskich klubach Nowego Jorku. Większość niewyreżyserowanych śmiałych akcji odbywała się na drugim planie, ale nie trzeba wprawnego oka, by je dostrzec. Friedkinowi w mistrzowski sposób udało się zrujnować swoją doskonałą reputację zdobytą filmami Francuski łącznik czy Egzorcysta, dzięki reżyserii Ceny Strachu (Sorcerer, 1977) – opowiastki o ekipie przedzierającej się ciężarówką z nitrogliceryną przez południowoamerykańską dżunglę. Cruising niewiele pomógł w przywróceniu dobrego imienia reżyserowi.

Chyba nikt nie zaryzykował tak wiele, jak Vincent Gallo – w dziele Brązowy Królik( The Brown Bunny) jako reżyser i scenarzysta wymyślił, że w kulminacyjnej scenie, głównemu bohaterowi – czyli jemu właśnie – bez żadnej woalki, zrobi laskę Chloë Sevigny (jego była dziewczyna poza ekranem). Gallo zadebiutował z obrazem w Cannes w 2003 roku i nie pozostawiono na nim suchej nitki – Roger Ebert, amerykański krytyk filmowy, który wdał się w gorącą wymianę z reżyserem na temat Królika, uznał projekt za najgorszy film, który kiedykolwiek został pokazany na festiwalu. Gallo w ripoście nazwał Eberta grubasem, a ten parafrazując Churchilla odpowiedział słowami: „To prawda, że jestem gruby, ale pewnego dnia będę chudy, a on nadal będzie twórcą Brązowego Królika". Nieco później, po długiej wymianie obelg, Ebert zdecydował się jednak wyedytowaną wersję filmu oznaczyć „kciukiem w górę".

Lubimy pisać o filmach. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska

Nie wszyscy zareagowali na dzieło tak nieprzychylnie, jak początkowo Ebert, niemniej film został na zawsze zdefiniowany przez tę jedną scenę i to może być argumentem przeciwko umieszczaniu tak śmiałych scen w kinie. Zawsze będą one pełnić rolę dystraktora i przyczyniać się do łatwego zaszufladkowania dzieła. Prawdziwym wyzwaniem staje się wobec tego umiejętność przedstawienia seksu na ekranie tak, by w żaden sposób nie mógł zdeterminować filmu jako całości.

Gdyby zastanowić się, czy sceny erotyczne mogą przyczynić się do podniesienia wartości filmu, sprawa ma się podobnie jak z każdym innym czynnikiem – to już zależy od samego filmu. Przykładem może być Gwiazdeczka - niczym niewyróżniająca się historyjka o aktorce porno z San Fernando Valley zdecydowanie zyskała dzięki sprytnemu montażowi ujęć tytułowej gwiazdy w czasie pracy (podobnie postąpił Lars von Trier w Nimfomance). Aby seks „dobrze zagrał", powinien zdawać się nieistotną dla fabuły, niemniej znaczącą dla ogólnego wydźwięku częścią filmu. Nie będzie wówczas mowy o wykorzystywaniu seksu lub próby wywoływania skandalu, innymi słowy: seks będzie służył opowieści, a nie reżyserowi.