Reklama
Reklama
Reklama
Nie bój się. Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco.
Doświadczenia innych potwierdzały, że miałam rację. Przez lata nikt nie chciał słuchać ani rozmawiać o zjawach. Rodzice byli przekonani, że wszystko mi się przyśniło. Obwiniali moją bujną wyobraźnię i kazali mi przestać czytać horrory. Jednak gdy moim znajomym przydarzyło się to samo, zyskałam pewność, że nie zwariowałam. W końcu znalazłam kogoś, kto ze zrozumieniem wysłucha o moich przeżyciach z dzieciństwa i naprawdę uwierzy w moje słowa.Podobało mi się, że byłam znana jako dziewczyna z nawiedzonego domu. Na pierwszy rzut oka byłam zwykłą licealistką w postrzępionych dżinsach, ale plotki o upiorach przydawały mi tajemniczości. Większość osób przychodziła do mnie, żeby pić bez nadzoru dorosłych, ale niektórzy byli ciekawi, jak wygląda impreza w nawiedzonym domu. Tak wiele upojnych wieczorów zakończyliśmy, siedząc w kręgu w salonie, rozmawiając o duchach lub próbując nawiązać kontakt z zaświatami.Nie pamiętam, kiedy to się skończyło. Wyprowadziłam się w wieku 18 lat i od tamtej pory duchy, na których towarzystwo mogłam liczyć, zasypiając, już mi się nie ukazują. Jednak wciąż nie zapomniałam. Wiem, że pamięć bywa zawodna i wiele moich doświadczeń można wytłumaczyć dziecięcą wyobraźnią, paraliżem sennym, czy gryzoniami na strychu i w ścianach. Mimo wszystko nie chcę przestać wierzyć.Od czasu do czasu wracam do domu na weekend. Leżę w nocy, w ciemności. Wytężam słuch i wyczekuje szeptu z szafy, ale bezowocnie. Smutnej kobiecie widocznie nie chce się już do mnie mówić. Może dzieci są bardziej wrażliwe na takie rzeczy i moja umiejętność przeminęła wraz z dzieciństwem. Tak czy inaczej, cisza jest ogłuszająca.