HIFI: Prostota na tej płycie wygrywa

FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

HIFI: Prostota na tej płycie wygrywa

Diox HIFI i Czarny HIFI wpadli do nas na wyjątkowo długą i wielobarwną rozmowę o swojej najnowszej płycie "Ludzie".

Można by z większą lub mniejszą śmiałością sparafrazować "Nowe Ateny" i napisać, "jaki jest człowiek, każdy widzi". No i faktycznie, ma tę głowę, najczęściej jedną. Do tego korpus, parę nóg i rąk wieńczonych palcami. Do tego parę zmarszczek na twarzy, konstelacje pieprzyków, większe i mniejsze niedoskonałości. No i na tym moglibyśmy właściwie zakończyć naszą analizę, gdyby nie to, że człowiek, jak jego łacińska nazwa wskazuje, jest istotą myślącą i właśnie ta sfera, strefa jego nierzadko czarnej i mrocznej psychiki jest w nim najbardziej pociągająca.

Reklama

"Ludzie" to również tytuł najnowszej płyty HIFI, klasycznego duetu producent-emce, który Czarny i Diox tworzą nieprzerwanie od kilkunastu lat. O tym jak cudowni i nikczemni, wspaniali i beznadziejni potrafią być ludzie porozmawialiśmy ze znanymi na polskiej scenie muzykami, a dodatkowo przeprowadziliśmy analizę krążka pod kątem zbadania poziomu jego goryczy. Całość złożyła się na obszerną i bardzo żywą rozmowę, której zapis mamy przyjemność zaprezentować dziś przed wami.

Noisey: "Ludzie" to bardzo gorzka płyta.
Diox HIFI: Tak, to prawda. Nie da się ukryć, że to gorzka płyta, ale tylko dlatego, że życie jest momentami gorzkie.

No spoko Diox, momentami…
Czarny HIFI: Kurczę, ale mi na przykład tworzenie tej płyty sprawiło tyle radości. Nie wiem, może czasami albo nawet dość często w muzyce tak jest i w ogóle w sztuce, że energia się w jakiś taki dziwny sposób transformuje. Nagrywasz kawałek smutny, tudzież gorzki, ale jest w nim jakaś niesamowita energia. Nie wiem, oczyszczająca, coś takiego… I potem ten numer jest hiciorem na koncercie, jak kawałek "Mieli być tu" o śmierci, czy "Puszer", który też nie jest kawałkiem wesołkiem, czy…
Diox: …czy nawet nie wiadomo o czym jest (śmiech).
Czarny: (Śmiech) Dokładnie. Ja do tej pory nie wiem. Wiesz, chyba po prostu z samego życia to wychodzi. Patryk nie płakał, kiedy stał przy mikrofonie, kiedy nagrywał te zwrotki, ani ja też nie chlipałem jak aranżowałem te numery, czy robiłem bity. Jest tam sporo bardzo szczerych emocji, gorzkich spostrzeżeń odnośnie życia i właśnie ludzi.

Reklama

Słychać sporo o ich fałszywości, dwulicowości…
Diox: Nie wydaje mi się. Refren jednego z singli bardzo mocno nawiązuje do tej kwestii, toteż trochę się takie wrażenie tworzy, ale mimo wszystko chyba na całym albumie tak nie jest. Czekaj, zerknijmy na tracklistę. "Trochę więcej", okej to relatywnie odnosi się do tego co wspomniałeś, ale to też nie jest tylko o tym, bo poza całą zgorzkniałością, wynikającą z nie zawsze dobrze kończących się relacji międzyludzkich, skupiamy się na tym, że mimo wszystko dalej działamy, robimy swoje. To jest bardziej ku pokrzepieniu. "Ostatni moment"…

O, to przy nim zatrzymajmy się na chwilę, dlaczego w dalszym ciągu ten numer nie jest dostępny na YouTube?
Diox: Zaćpaliśmy (śmiech).
Czarny: Po prostu będzie klip, nie udało się go wyprodukować wcześniej. Nie z naszej winy, ani nie z winy wytwórni, a zależy nam, żeby to wystartowało od razu z obrazem. Już kilka klipów wyszło do tej płyty, niemało, a wyjdą… no z jeszcze dwa na pewno. Może trzy. Wiesz już od samego początku zależało nam na tym, by ta płyta była w jak największym stopniu zwizualizowana i to w dobry sposób. By obrazek był integralny z płytą. Patryk jest bardzo mocno zaangażowany w obrazki, czy montaż, czasami scenariusz, czy jakieś inne pomysły. Tak samo jak ja kontroluję stronę dźwiękową, techniczną i produkcyjną. Stąd decyzja, by się wstrzymać z publikacją tego numeru na YouTubie. Po prostu jak wjedzie, to wjedzie, tak jak sobie to zaplanowaliśmy wcześniej. Nie udało się tego zrobić wcześniej, trudno, nie roztrząsamy. Chcemy, żeby to wjechało, wiesz, na pełnej.
Diox: Poza tym to zawsze fajnie jak nie wszystkie karty są od razu odkryte.

Reklama

Jasne, niedomówienia rodzą więcej pytań, budzą większe zainteresowanie. Co do samej potrzeby odpowiedniego zwizualizowania albumu to polecieliście naprawdę szeroko. Najpierw Khalidov, potem "Lawiny", później stopniowo zaczęliśmy poznawać amerykański tryptyk. Właściwie to, w którym momencie pracy nad płytą pojawiły się Stany?
Czarny: Sam pomysł zrodził się już wcześniej, tylko taką wyprawę to trzeba jakoś wcześniej logistycznie zaplanować, więc nie można było polecieć tydzień po pojawieniu się samej idei. Znaczy, móc można, tylko trzeba sobie nakreślić jakiś plan, jakie numery miałyby być zrealizowane, jakie scenariusze, jaki styl montażu, kiedy robić zdjęcia, gdzie, itd. Nie chcieliśmy działać za szybko jak jakieś raptusy, tylko z czasem to przygotować.

Tam mieliśmy Nowy Jork w "Tylko raz", na pewno Nevada… Nie zjaraliście chyba tego Camaro?
Czarny: No oficjalnie się zjarało… Zresztą nie myśl, że będziemy mówili ci wszystko.

Fot. Mikołaj Maluchnik

Wróciliście do swoich początków, do szyldu HIFI, o czym Czarny wspominał już w naszej zeszłorocznej rozmowie. Nie ma już z wami Hadesa, nie ma Kebsa, nie macie już w nazwie członu "Banda". Odcięliście się od tego. Mimo to wrzucacie kontynuację "NNDS", jakoś mi się to gryzie.
Czarny: Oj, gdybyśmy mieli jakiegoś doradcę od wizerunku, no to może on faktycznie powiedziałby nam "Nie róbcie tego, nie zachowujcie się tak". Słuchaj, gdybyśmy wydali płytę jako Diox/Czarny albo wymyślili sobie nową nazwę to dopiero byłoby wyrachowane, komercyjne działanie. To byłaby zmiana nazwy składu, który kiedyś już powstał. My nie zmieniliśmy specjalnie trybu swojej współpracy. Nadal nasza współpraca bazuje na jakimś wspólnym mianowniku muzycznym. Na wspólnej wymianie pomysłów, bo czasem Patryk coś mi zasugeruje muzycznie, a ja jemu tekstowo i gdybyśmy wyszli z inną nazwą to tak naprawdę byłoby bez sensu. Nazwaliśmy coś raz. Nie zafarbowaliśmy włosów. Nie nagraliśmy płyty metalowej. Dlaczego mielibyśmy się nazwać inaczej? Jest HIFI, jest HIFI Banda. Jest ZIP Skład, jest Zipera. Wiedzieliśmy o tym, że na początku ludzie będą to roztrząsać, ale widzimy że do tej pory większość zdążyła się do tego przyzwyczaić. Zobaczyli po prostu, że wypuszczamy solidne numery, a przede wszystkim nie zamierzamy się cofać i tłumaczyć się z tego, że wiesz…
Diox: …że nasz zespół nazywa się tak jak się nazywa.
Czarny: Dokładnie tak jak został nazwany kilkanaście lat temu. Dlaczego mielibyśmy to zmieniać?
Diox: Poza tym wiesz, wydaje mi się, że gdybyśmy zmienili nazwę to byłoby to zwyczajnie głupie i tak abstrakcyjne dla odbiorców jakby Tede z Numerem nagrali płytę i podpisali ją jako Tede i Numer. Wiesz o co chodzi? Oni to Warszafski Deszcz, WFD z tą nazwą są kojarzeni, tak nazywa się ich zespół. Ta kooperacja funkcjonuje pod taką nazwą i byłoby o wiele bardziej przypałowe, gdyby wydali to w ten sposób, ponieważ Tede jest o wiele lepszą marką niż Warszafski Deszcz i dlatego krążki lepiej się sprzedają. My, nie patrząc przez pryzmat czegokolwiek poza tym jakie są realia, robimy to co zaczęliśmy dawno temu i zupełnie nie zamierzamy tego dostosowywać tego pod ludzi. Wiadomo, że sytuacja jest trochę niekomfortowa, bo wszyscy pytają "gdzie Hades?", "dlaczego nie ma Hadesa?", itd. Moglibyśmy pewnie tego uniknąć, ale tak nazywa się nasz zespół od kilkunastu lat.
Czarny: Dokładnie. Poza tym wiesz, jak historycznie sobie spojrzysz czy to na polskie zespoły, czy zagraniczne, te które istnieją długo, duety, tercety, grupy. W nich często zmienia się skład osobowy. Nie zmienia się nazwa, a jeśli nawet to w jakimś niewielkim stopniu. U nas chociażby Molesta, tam zmieniło się już przy drugiej płycie. Tak to już jest w muzyce i jakby w życiu zawodowego artysty, wśród ludzi pracujących w zupełnie innych sferach, że drogi ludzi się schodzą, rozchodzą, ktoś wypada, bo chce, ktoś odchodzi z zupełnie innego powodu, chce zająć się czymś nowym i to są zupełnie naturalne sprawy. Nie pierwszy raz to stanowi dla słuchaczy jakąś pożywkę do dyskusji, ale to nigdy nie był dla nas problem. Ja traktuję to nawet jako fajne wyzwanie. Ktoś sobie myśli, że wyprodukowałem tyle rzeczy, które mu się podobały, to teraz nie wyprodukuję czegoś z moim ziomkiem, z którym tyle fajnych rzeczy robiłem i które miały fajny odbiór? Be my guest. Udowodnię ci raz jeszcze, że się mylisz.

Reklama
Fot. Mikołaj Maluchnik

Wiecie mi chodziło o to, że potraktowałem wasz czas pod szyldem HIFI Banda jako okres zamknięty. Okres, w którym powstała "NNDS", dwójka z Chadą. Spodziewałem się, że skoro drzwi już trzasnęły, nie ma co liczyć na kontynuację serii.
Diox: Właśnie nie. Ja te sytuację zespołu trochę porównuję do sytuacji firmy. W zasadzie zespół też jest jakiegoś rodzaju firmą. Jeśli jest jakaś firma, która produkuje, dajmy na to samochody i przez ileś lat produkuje jakieś, a w pewnym momencie dołączają nowi projektanci i zmieniają kształt lampy. Okazuje się, że to mega pasuje do stylistyki tego auta, bo podkreśla jego sportowy look i w ogóle. Nawet jeśli ten projektant odejdzie to nie powoduje, że ta firma ma przestać produkować samochody ze sportowym sznytem, bo odszedł ktoś kto to zaprojektował. Odejście kogoś z własnej woli, tym bardziej że nikt nie został wyrzucony z zespołu, tylko z własnej, nieprzymuszonej woli podjął decyzję o odejściu. Nie powoduje to, że spuścizna naszej wspólnej pracy teraz ma być przez nas przekreślona, bo ktoś postanowił się od tego odciąć. To też jest nasza praca. To też jest nasze dzieło, nad którym pracowaliśmy. To nie było tak, że to był solowy utwór Hadesa, czy wspólny utwór Hadesa i DJ-a Kebsa, a my korzystając z ich pomysłu kontynuujemy to na kolejnej płycie. Wiesz jak gramy w piłkę, a ktoś idzie do domu to niby czemu my też mamy zawijać na kwadrat?

No chyba, że to ten kozak z piłką.
Czarny: Wiesz to też działa na takiej zasadzie, że jeśli Hades ma ochotę zagrać na swoim koncercie "Puszera" to niech go gra. Ja nie mam nic przeciwko temu. A wracając do kwestii nazwy, do naszego duetu to nie chcemy sprowadzać tego do jakiegoś konfliktu. Mam wrażenie, że ludzie chcieliby żeby ten konflikt istniał. Żeby ktoś w jakiś zły sposób wypowiedział się jednoznacznie w wywiadzie. Z tego co widziałem Hades się w taki sposób nie wypowiedział. My się w ten sposób nie wypowiadaliśmy. Czegoś takiego nie ma. Widziałem się z nim jakiś czas temu w biurze, rozmawiałem z nim, wiesz o co chodzi. On chce iść w swoją stronę, Kebs też i to są zupełnie naturalne rzeczy. Absolutnie nie chcemy, za nic w świecie, sprowokować słuchaczy do nazwania naturalnego rozejścia się dróg muzycznych jakimś konfliktem, na którym można żerować i robić sobie memy.

Reklama

Ludzie i tak są zjebani i wolą oprzeć swoją opinię na pewnym urywku rzeczywistości, jakiejś własnej imaginacji, co zresztą Diox dobrze wypunktował w "Puzzlach".
Czarny: Zwłaszcza, że wiesz, dzisiaj tych bodźców, które napływają do ciebie jest multum. Nawet jak jesteś ogarniętą i inteligentną osobą, czy mega ogarniętą i hiper inteligentną to atakuje cię to zewsząd i często naprawdę trudno jest się przeciwstawić tym podsuwanym sugestiom. Coraz częściej są one w bardzo sprytnie przemyślany sposób wysyłane do ciebie.

Racja. A już rozstrzygnąć co tak na serio jest prawdą, a co zwykłą bujdą to dopiero wyzwanie. Pamiętam z naszej zeszłorocznej rozmowy jak mówiłeś, że wydawanie pod własną ksywką wiąże się z o wiele większą odpowiedzialnością w przeciwieństwie do pracy nad muzyką filmową, czy na potrzeby płyty Ani Dąbrowskiej. Czułeś większy stres, pracując nad tą płytą?
Czarny: Jeśli chodzi o Anię Dąbrowską to stres akurat był tak samo duży jak przy własnej płycie, bo za dużo rzeczy tam odpowiadałem, a dodatkowo Sony Music Polska poświęciła dość dużo miejsca mojej osobie w oficjalnej notatce prasowej. Wiem, że wytwórnia, zwyczajnie po ludzku, a właściwie to po biznesowemu, liczyła, że ta płyta zrobi wynik. Presja była bardzo duża. Przy filmie na pewno jest mniejsza, bo jesteś członkiem bardzo dużej ekipy i to się gdzieś tam rozkłada. Natomiast przy HIFI ta wewnętrzna presja jakaś była, ale to też już jakieś przyzwyczajenie. Nie robię tego od wczoraj i pewne rzeczy przestały już wywierać na mnie wrażenie. Robię swoje, chcę zrobić jak najlepszy wynik, jak najlepszy bit, jak najlepszą produkcję, żeby nasz wspólny materiał przetrwał próbę czasu.
Diox: Był arką Noego.

Reklama

"Ludzie" to słaba arka Noego, bo praktycznie nikogo na nią nie zaprosiliście.
Diox: A Marysia? Słuchaj, kobieta, która może zrodzić… nadzieję w przyszłości, zawsze jest najcenniejszym towarem na arce.
Czarny: Nie wiem, czy to w ogóle nie jest jakiś ewenement na polskiej scenie hiphopowej, że jedynym gościem na płycie jest kobieta. Trzeba byłoby to sprawdzić.
Diox: No właśnie, bo potem można na tym jechać marketingowo (śmiech). "Wielka odwaga zespołu HIFI. Wielka odwaga".
Czarny: Feminiści (śmiech)!

A tobie Diox jakie nastroje towarzyszyły przed premierą "Ludzi"? Szczególnie po "Nowym Testamencie", który spotkał się z bardzo różnym przyjęciem w kręgach kultury czterech elementów.
Diox: Słuchaj, przyjęcie albumu to jest jedna rzecz, a jego wartość to coś zupełnie innego. Ja uważam, że "Nowy Testament" poza kilkoma słabszymi momentami, które są po prostu wkalkulowane w przygotowanie płyty…

No, ale "kaszka, kaszana" to tak o…
Diox: Nie zapominajmy że cały czas poruszamy się w muzyce, która wywodzi się z podwórka, operuje slangiem i jeśli ktoś oczekuje od rapu poetyckiej, zawsze poprawnej składni i stylistyki to niech się spałuje na klatę. Niech sobie kurwa przeczyta "Pana Tadeusza" trzydzieści razy i tyle. Wiesz o co chodzi? Kiedy bierzesz do ręki płytę rapera, którego stylówka wywodzi się, nazwijmy to, z podwórkowych klimatów a nie pseudointeligenckich, rozpoetyzowanych, monumentalnych historii, które mają działać na fanów, typu Nowy Porządek Świata, Iluminaci albo zaangażowanych w jakieś dziwne społeczne i polityczne akcje to wiadomo, że tekst, że coś jest kaszaną kurwa i byle kaszą zjebaną nie jest niczym nadzwyczajnym. Tak samo ludzie chwycili kilka moich innych wersów i robią z tego jakąś wielką, kurwa spektakularną akcję, że Diox jest autorem najgorszych wersów na świecie. A jak Gural rapuje, że jest gepardem…

Reklama

Dobra, zostawmy tego grafomana.
Diox: No, ale mimo wszystko, kiedy gość nawija, że "jestem kurwa jak antylopa" to wiadomo, że nie chodzi mu o to, że ma kurwa łeb konia, tylko sprawnie się porusza po kurwa stepie. Albo jak Tede rapuje, że jest "lirycznym terrorystą" to nie znaczy to, że jest "liryczny", a przy okazji jest "terrorystą". Debil kurwa przypierdoli się zawsze. Ja po prostu nie jestem w stanie zapanować nad tym. W twórczości każdego polskiego rapera mógłbym znaleźć sprzeczności w wersach, bo siłą rzeczy, czasami myślisz o kobiecie, że jest spoko, że mogłaby być matką moich dzieci i chcesz ją nosić na rękach, a czasami chcesz ją zaciągnąć do łóżka i stuknąć. Jak dla mnie to do momentu, w którym żadne z tych działań nie jest podejmowane na siłę i wbrew czyjejś woli jest w pełni zrozumiałe. Czasami chcesz przytulić kobietę, a czasami chcesz ją po prostu zerżnąć.
Czarny: Czasami śpiewasz o tym, a czasami o tym (śmiech).
Diox: Dokładnie. Interpretacja tekstów rapowych, które wywodzą się ze slangu, z jakichś powiedzonek i nie są kierowane do odbiorców w jakimś tam obszarze sztuki, który wymaga by unikać takich zagrań no to jest jedna rzecz. Druga rzecz, nie rozumiem do końca sytuacji, w której słuchacz ocenia to co kurwa zrobił autor płyty na takiej zasadzie, że "jak on w ogóle mógł się posunąć do takiej sytuacji, że pozwolił sobie na tekst, że czyjeś nawijki są 'kasza, kaszana'?". To jest zagranie słowne, gierka słowna. Rozumiesz?
Czarny: Zawsze łatwiej jest się przyczepić słuchaczowi do prostych wersów. Jak wyciągasz proste wersy z piosenki, gdzie one są oderwane od muzyki i po prostu analizujesz jakieś zdanie to łatwo stwierdzić, że ktoś jest debilem, że napisał coś głupiego, banalnego, itd. Znacznie trudniej jest udowodnić coś takiego Commonowi. Ale widziałem kiedyś jedno zajebiste zestawienie, to było w jakimś amerykańskim magazynie. Było tam kilka najbardziej chujowych wersów w hip hopie. O dziwo pośród nich znalazło się wielu takich raperów, którzy powszechnie są uważani za inteligentnych i w ogóle. Znalazło się tam parę wersów Commona i jak je przeczytałem to pomyślałem sobie, "kurwa, faktycznie jak to jest pseudofilozoficzna bzdura". Tylko, żeby rozkminić coś takiego to ktoś musiał poświęcić na to więcej czasu niż wziąć wers Dioxa "Piątek, sobota, imieniny kota" i zrobić z tego wielkie halo. No ja pierdolę.
Diox: I to jeszcze stary z numeru, którego tytuł to "Muzyka Podwórkowa".
Czarny: Dokładnie. Miejmy troszkę w tym luzu wszyscy. Ja też sporo Commona słuchałem i niektóre jego rzeczy bardzo lubię, a inne są zwyczajnie nadęte i przeintelektualizowane. Zupełnie nie dociera do mnie taki argument, że ktoś powiedział coś mądrego w kawałku to należy go ciągnąć za uszy i wychwalać, kiedy nie ma stylu, nie ma flow, nie potrafi sobie odpowiednio dobrać produkcji. Jeśli ktoś jest bystry, a nie ma takich muzycznych właściwości, to niech napisze książkę albo, nie wiem, zajmie się filmem. Czymś, w czym będzie mógł się łatwiej sprawdzić. Nie tylko słowo ma znaczenie, to jest muzyka.

Reklama

À propos tej ludzkiej zawiści. Wspominałeś w jednym z numerów z "Ludzi" o sytuacji, w której wydzwaniali do ciebie jacyś przypadkowi, nieznajomi pajace. To z autopsji?
Diox: Tak. Mój numer został wrzucony do Internetu, domyślam się że przez któregoś z moich uprzejmych kolegów, bo jakoś nie mam w zwyczaju podawania swojego kontaktu na koncertach czy publikowania go w mediach społecznościowych, a nawet na witrynie internetowej mojej firmy nie ma mojego osobistego numeru. Musiał to zatem zrobić ktoś z moich uprzejmych kolegów, który jest po prostu zazdrosnym zjebem.
Czarny: I prawilnie doniósł (śmiech).
Diox: Prawilnie strzelił z dupy w Internecie, co ostatecznie poskutkowało wieloma telefonami ze strony nieznajomych zjebów, wydzwaniających o każdej porze dnia i nocy. Mimo to nie zmieniłem numeru, poczekałem aż banda idiotów się wypali. Wiesz, debil też w pewnym momencie się wyczerpuje i przestaje imponować nawet tym, na których wcześniej robił wrażenie. Od tylu lat jesteśmy w tej branży. Prezentujemy pewną jakość, dzięki czemu non stop, czy to firmy odzieżowe, czy organizatorzy koncertów albo sami muzycy cały czas chcą z nami, czy to z Czarnym, czy Dioxem, czy Czarnym i Dioxem, współpracować. Bez względu na to co ktoś tam sobie w Internecie napisze.

No i sami widzicie, te sytuacje, które przed chwilą przytoczyliśmy, mające odbicie na krążku, chociażby w linijce "Ludzie kurestwo mają we krwi, nikt nie podał im w wenflon"… Gdzie ten optymizm "Ludzi", panowie?
Diox: No dobra, to wróćmy do naszej analizy. "Ostatni moment" to jest numer, który pomimo tego, że występuje w nim jakaś niepożądana dla jednej strony historia, to mimo wszystko nie ma w tym tekście żadnej nienawiści, czy czegoś takiego. Kobieta opisująca swój punkt widzenia w tej relacji nie ocenia, że jesteś zły, czy coś. Kreśli rzeczywisty obraz tego co nastąpiło, mogłeś mnie mieć, teraz mnie nie masz i do widzenia, cześć. I to jest koniec. To numer opowiadający bardziej o konsekwencjach działań, niż o tym czy warto tak robić, czy nie. Nie ma żadnej oceny tej sytuacji, jest opis, historia, którą każdy może ocenić jak chce.

Reklama

"Puzzle" już trochę przegadaliśmy. To przyklejenie się do tego, że ludzie opierają swoje stanowisko jedynie na wyrwanym skrawku rzeczywistości.
Diox: No, ale mimo wszystko wiesz. Z mojego punktu widzenia to też nie jest tak, że ja cisnę na gościa, który chce ze mną przymelanżować po koncercie, że on jest jakimś bejem…
Czarny: …śmierdzi…
Diox: …że jacyś kritelsi przychodzą i w ogóle. Tylko przez tę historię opowiadam, że dałem komuś nadzieję, czy ogólnie gość opowiadał mi o emocjach, które budził w nim Eldoka, itd. Więc to też nie jest tak do końca, że jest przedstawiony tylko zły obraz, spojrzenia ludzi na to co robię. Poza tym, że to w konsekwencji wpływa na moje życie codzienne z moją kobietą, czy bliskimi. To mimo wszystko też daję ludziom nadzieję. "Sztuczni ślepcy" to numer, który mimo wszystko ma motywować do tego, żeby patrzeć szerzej, widzieć więcej. Wiesz padają tu też wersy, "Nie brzydzi mnie, że ponosisz porażkę / nie brzydzi mnie, że ponosisz klęskę / że synowie marnotrawni są w podróży nie na marne". To jakby też mimo tego chłodnego spojrzenia na to wszystko, niesie jakąś nadzieję. Nie ma tak, że "o zaćpałeś to wypierdalaj do MONAR-u", czy na Centralny i tam śpij. "Tylko raz" też można rozumieć dwojako, analizując sam tekst. Z jednej strony jest to opis jakichś relacji, a z drugiej to motywator, żeby zwrócić uwagę że żyjesz tylko raz, zwróć uwagę na to kim się otaczasz, dbaj o to. To też nie jest tak że wokół mnie same kurwy, judasze, chuj w dupę wszystkim.

Reklama

Człowiek człowiekowi chujem (śmiech).
Czarny: Poza tym wiesz, mieszkamy w Polsce jest tu trochę…
Diox: Mniejszy socjal (śmiech).
Czarny: Trochę mniej Słońca niż w Hiszpanii. Jakby zawsze w tutejszej muzyce było więcej melancholii, zarówno jeśli chodzi o muzykę jak i o teksty. Prawdopodobnie nigdy nie nagramy z Patrykiem reggaetonowej płyty.

Wiesz ja też tego od was nie oczekuje. Podałem pewną opinię, żyjącą gdzieś wewnątrz mnie i mi podoba się to jak krążek składa się w pewną spójną całość. Po prostu przykleiłem sobie gdzieś we łbie taką łatkę, że jest gorzka. Nawet w "Kool", zaczynającym się zajebiście lekką, funkową gitarą, przyczaił się sowity wpierdol.
Czarny: Życie.
Diox: No dobra, ale w którym miejscu?

"Nawet kiedy lecimy na mordę, czujemy ból". W sumie to nie wiem co innego miałbym czuć, dostając prostego od płyty chodnikowej…
Diox: No tak, ale to jest nadal pozytywne. Co by się nie działo, jest gitara. Damy radę, nie posramy się szkłem. Upadamy na mordę i dobrze jest mordo. Ważne, że nie jesteśmy głodni, a reszta to chuj. Ale dalej. Nie odpuszczę Ci tego, że uważasz tę płytę za gorzką, smutną i w ogóle. "Zostajemy sobą", zajebisty numer.

Dobra Diox, muszę przyznać Ci rację.
Diox: No, jest miło, ładnie i przyjemnie.
Czarny: W "Świecie na barkach" też.

A Mamed, no tak. Faktycznie, jest motywator. Widzę, że moje wstępne zdanie zaczyna się osuwać, a za chwilę zupełnie runie w jakieś bezdenne otchłanie.
Diox: Dobrze! "Czarne Słońce". No dobra, mogę się zgodzić, że momentami jest to trochę gorzkie. Ale też nie da się do końca zdefiniować, czy to jest smutne, czy wesołe. To jakby pokazuje po prostu dwuznaczność wielu sytuacji.

A jak tłumaczyć, "Plujemy na własny wstyd, bo wczoraj to nasza przyszłość"?
Diox: Generalnie nasz wstyd i nasze poczucie własnej godności powinno być dla nas podstawą do czegokolwiek. A jeśli przestajemy brać pod uwagę samych siebie i robimy dla pieniędzy, dla korzyści, itd. No to mimo wszystko plujemy na własny wstyd. "Bo wczoraj to nasza przyszłość", czyli tak naprawdę jesteśmy zagubieni w czasie i tym co robimy.
Czarny: A to co robimy teraz jakby też rzutuje na to co będziemy robić za moment, jak będziemy postrzegani przez innych i też jak będziemy postrzegali samych siebie.

Dobra to teraz chyba mamy już skit, nie?
Czarny: Skit jest zajebiście pozytywny.

Dla mnie jest w nim jakiś westernowy klimat. Wiesz siedzę na prerii, kręcę szluga, obok zapierdala John Wayne…
Czarny: Naprawdę? Dobra, to umówmy się tak, że ja w ogóle nie będę tego komentował, niech ludzie interpretują to po swojemu.
Diox: Lećmy dalej. "Przechylane" to wiesz, ogólnie jest gorzko, ale jebać to. Jebać to co się jutro wydarzy, na dziś mamy inne plany. Czasami nie można wszystkiego sklejać na cyce.

Krążek zamykają "Lawiny", które są dla mnie kawałkiem…
Czarny: Pogrzebowym (śmiech).

Tak, niech mi go zagrają jak już zabiją mi wieko.
Czarny: No dobra niech Ci będzie, płyta jest smutna i co (śmiech)?
Diox: Wiesz co, ludzie często mylą smutek z powagą. Jak nie jesteś kurwa fancy i żbikiem co to skacze na jednej nodze i stara się być śmieszny, to wszyscy ci mówią, że jesteś smutny. Po prostu trzeba czasem spojrzeć na coś na zimno i powiedzieć o tym poważnie. Ale smutek nie jest synonimem powagi. Płyta to realny obraz sytuacji, nie jest też tak, że ja szukałem kogoś specjalnie, żeby się do niego przypierdolić. Jest to opis, dokładnie jak mówi tytuł, "Ludzi", i czasami jest to opis ludzi wesołych, czasem smutnych, innym razem ludzi, którzy jadą na koncert, gdzie indziej to opis byłych dupeczek, a jeszcze w innym miejscu charakterystyka ziomków, czy obcych ludzi, którym hajs przysłonił rzeczywistość. Mimo wszystko wydaje mi się, że to nie jest zrobione w jakiś prostacki, mega oczywisty sposób, pomimo swojej prostoty. Trzeba rozróżnić prostotę od prostactwa. A prostota na tej płycie wygrywa.