Jeden bez syntezatorów nie mógłby chyba istnieć, w końcu całe jego życie kręci się wokół tych instrumentów. Drugi, grając w Małych Instrumentach i mając wpływ na ostatnie brzmienie Kristen, jakiś czas temu potrzebował syntezatora. Zbliżyło ich uczucie do starych sprzętów, których Maciej Polak był pasjonatem i ekspertem. Od młodzieńczych lat kolekcjonuje syntezatory, zbierając je po całym świecie. Naprawia, skupuje, sprzedaje. Dość powiedzieć, ale jednym z jego klientów był sam Aphex Twin. Jako Pin Park składają hołd starym analogom - EMS VCS 3 i EMS Synthi, na których nagrano "Krautpark". Idąc za tytułem, łatwo domyślić się, jaką muzykę przygotował duet.
Reklama
W skrócie pisząc, staromodną. I to bardzo. Pin Park za sprawą swoich syntezatorowych podróży nawiązują do najładniejszych rejonów ambientu spod znaku Briana Eno, nowofalowych dokonań To Rococo Riot i futurystycznego IDM. Siedem wciągających kompozycji składających się na "Krautpark" wraca do przeszłości muzyki elektronicznej, eksplorując możliwości archaicznych dziś wręcz analogów.Zaczynając od "The Cat", które swoim minimalistycznym wstępem kojarzy się momentami z "Pirxem" Krojca. Pobłyskujące lekko szarpnięcia na tle rozciągniętych partii syntezatorów tworzą aurę spokoju, wręcz nostalgiczną, która w końcówce kompozycji stopniowo się rozkręca. Kontynuator, tytułowy "Krautpark", nawiązuje swoim brzmieniem do pegasusowo-segowych melodyjek rodem z lat dziewięćdziesiątych. Pamiętacie "1000 in 1", gdzie tak naprawdę było może z dziesięć odmiennych gier, a resztę stanowiły niemal identyczne wypełniacze? Kojarzycie te chwile, kiedy wertowało się spis pozycji na kartridżu, a w tle pomykały te kojące i senne czasoumilacze? "Krautpark" mieni się tymi samymi barwami, ale Polak i jego imiennik Maciej Bączyk robią to w znacznie dostojniejszym stylu, który szybko jednak mija, a sam duet w kolejnym na liście "Log Day" przemierza mroczne zakątki Peru mroczne, bagienne wręcz i ciężkie jak pianino Rhodes rejony muzyki elektronicznej. Ciągnie się "Log Day" i ciągnie, wprowadzając napiętą atmosferę w twórczość Pin Park, a stonowane i równie smętne "2" tylko ją nakręca.Najciekawiej jednak wypada sama końcówka "Krautpark". "Limbo", "Kajtek" i "Iceberg" można odbierać jako swoistą utopijną trylogię z Boards of Canada i Christianem Fenneszem w tle. "Limbo" i "Iceberg" to przede wszystkim długie syntezatorowe pasaże, rozciągające się jak podróże Ulissesa, wśród których pojawiają się poszczególne "psujko-przeszkadzajki". Tu coś zatrzeszczy, tam coś zaglitchuje, by jeszcze gdzieniegdzie odezwały się nieregularne puki i stuki. Równo w połowie "Limbo" warto zwrócić uwagę na okołoneurotyczne, przepełnione lamentem piski, których w "Icebergu" brak na rzecz ciężkich synthów u podstaw kompozycji. Zamiast tego Maciejowie Polak i Bączyk zdecydowali się na przepełnione trzaskami i pogłosami melodie, które zgrabnie - naprawdę udanie - zamykają całą historię zwaną "Krautpark". A "Kajtek"? Ostatnio pisałem o zjawisku "post-indie classical" czyli tworzeniu współczesnej muzyki klasycznej przez artystów nieakademickich. Choć duet głosi, że "Krautpark" to improwizacja, w "Kajtku" da się wyczuć elementy muzyki komponowanej i, co istotne, neoklasycznej. Zwłaszcza gdy na tle rozciągniętych ambientowych synthów pojawiają się melancholijne partie przypominające dęciaki czy lekkie brzmienie pianina (na wysokości mniej więcej 1:56).Debiut to udany, pozostaje zadać sobie krótkie pytanie: czy Pin Park to projekt jednosezonowy(płytowy) i czy duet będzie potrafił wyjść ponad to, co muzycznie przygotował na "Krautpark"?Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.