FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Śmiertelna cisza na ulicach Nicei

Letnimi wieczorami starówka Nicei aż kipi od turystów. Po czwartkowym ataku oprócz policji i kilku przemykających przechodniów na ulicach nie było nikogo
Policja blokuje dostęp do Promenade des Anglais po czwartkowym ataku w Nicei (fot. Pierre Longeray/VICE News)

Fot. Pierre Longeray/VICE News

Tekst pochodzi z VICE News

Letnimi wieczorami starówka Nicei, piątego pod względem wielkości miasta we Francji, kipi od turystów, którzy przechadzają się po wąskich, stromych uliczkach z lodami lub kawałkiem placka z ciecierzycy w ręku. Tak samo jest na Place Masséna oraz Promenade des Anglais, bulwarze biegnącym wzdłuż brzegu Morza Śródziemnego. Jednak w ten czwartek koło północy na nicejskich ulicach oprócz uzbrojonej po zęby policji i kilku przemykających pod ścianami przechodniów nie było żywej duszy.

Reklama

Zaledwie godzinę wcześniej w tłum zgromadzony na Promenade des Anglais z okazji obchodów rocznicy zdobycia Bastylii wjechała ciężarówka, według doniesień władz zabijając ponad 70 osób. Naoczni świadkowie mówią, że kierowca celowo jechał zygzakiem, by zabić jak najwięcej ludzi, którzy jak co roku przyszli na pokaz fajerwerków z okazji 14 lipca, Narodowego Święta Francji.

„Moja mama poszła na plac i wszystko widziała. Teraz jest w domu. Nie może przestać płakać, jest w szoku" – mówi młody mężczyzna, spotkany pod Casino Le Ruhl, zaledwie kilka kroków od miejsca masakry. Przechodnie pokazują sobie na telefonach koszmarne sceny uchwycone tuż po tym, jak ciężarówka wbiła się w tłum. Zdjęcia i nagrania ukazują trupy, plamy krwi i uciekających w panice ludzi.

Policjanci w kamizelkach kuloodpornych na Place Masséna (fot. Pierre Longeray/VICE News)

W centrum Nicei po policji widać napięcie. Na Place Masséna uzbrojeni policjanci krzyczą na przechodniów, żeby podnieśli ręce do góry i pokazali, co mają pod koszulką. Turyści idą przez plac z rękami na głowach, a policja każdego obszukuje. W innych częściach miasta pełno ciężko uzbrojonych patroli, które wypraszają ludzi z barów i prowadzą ich ulicami, świecąc po oknach potężnymi reflektorami.

Wszystko to dzieje się w kompletnej ciszy, zakłócanej jedynie przez syreny radiowozów i karetek pogotowia. Turyści, którzy schronili się w holach hotelów w pobliżu Promenade Anglais, czekają z niepokojem na dalszy rozwój sytuacji. Chodniki są usiane małymi chorągiewkami w barwach Francji, które rozdawano z okazji rocznicy wybuchu Rewolucji Francuskiej.

Potłuczone szkło i resztki jedzenia zalegające na ziemi świadczą o panice jaka wybuchła po ataku. Po bulwarze kręci się jeszcze paru funkcjonariuszy BRI i RAID, francuskich sił specjalnych. Na balkonie nad nami jakaś kobieta gorączkowo rozmawia przez telefon.

Około drugiej nad ranem żołnierze z latarkami przeczesują zarośla w parku Coulée Verte. Policjanci zatrzymują i upominają każdego, kto jeszcze zamarudził na ulicach o tej porze. „Idź do domu!" – mówią – „Idź jak najszybciej!"

Ludzie na balkonie wychodzącym na miejsce ataku (fot. Pierre Longeray/VICE News)