Peter Broderick - Grunewald

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Peter Broderick - Grunewald

Peter Broderick - protegowany Erased Tapes Records, domu Ólafura Arnaldsa, Nilsa Frahma czy Dawn of Midi - po raz kolejny zabiera swoich słuchaczy do podróżowania w głąb emocji, intelektu i estetyki. Z fortepianem solo w roli głównej.

Broderick w swoich kompozycjach czerpie z różnych gatunków, od folku po - nawet - new age, ale tym razem, na epce "Grunewald" trzyma się konsekwentnie przystępnego minimalizmu spod znaku Erika Satie. Brzmienie fortepianu solo sporadycznie uzupełnia głosem czy skrzypcami. Broderick wszystko nagrywa na żywca, a więc przed utworami słyszymy stukot, odgłosy otoczenia. Można się dzięki temu poczuć jak w pustej sali koncertowej sam na sam z artystą. Celowo mówię o sali koncertowej, nie pokoju. Przestrzenność brzmienia płyty (dzięki pogłosowi, którego Broderick używa też na koncertach) jednoznacznie wskazuje jednak na to, że pomieszczenie jest większe. A zatem - mamy prywatność, ale czy intymność? Niekoniecznie. Materiał na płytę nagrywany był między ścianami majestatycznego kościoła Grunewald w Berlinie. Artyście zależało przede wszystkim na eksplorowaniu zależności między instrumentami a pomieszczeniem, w którym występują. Mamy zatem do czynienia ze studium dźwięku. "W Grunewaldzie spełniają się marzenia wszystkich, którzy kochają pogłosy" - zapowiadał płytę Broderick.

Reklama

Kompozycje zawarte na wydanej właśnie płycie są już w większości znane. Utwór "Violin Solo No. 1" czy "Low Light" powstały parę lat temu, ale zostały nagrane na nowo, na potrzeby tego wydawnictwa, podczas jednej nocy. Wszystkie "dodatki", wspomniany pogłos czy echo, które słyszymy, to efekt naturalny. Broderickowi zależało na tym, by było słychać przede wszystkim salę i wyszło nieźle. Ja w każdym razie wizytę w kościele mam już zaliczoną.

Płyta "Grunewald" to jednak nie tylko akustyczne misterium, ale też zbiór pięknych (trochę cliché, ale trudno o inny epitet) utworów. Pełnych gracji, subtelności, miękkich harmonii i melodyki. Kojących uszy, serce i tętno. Każda nuta wydobywająca się z instrumentów, pada na ucho słuchacza jak pojedynczy płatek śniegu. Słychać inspiracje easy listeningowym minimalizmem Satiego, w lewej ręce zaś - momentami - Chopinowską romantyczność wymieszaną z Reichowską oszczędnością materiału.

Z Nilsem Frahmem, Lubomyrem Melnykiem i Peterem Broderickiem, wytwórnia Erased Tapes Records jawi się dziś jako drużyna z najmocniejszymi napastnikami na fortepianie solo. "Grunewald" potwierdza wysoką pozycję Brodericka w tym rankingu, jego talent kompozytorski, ale też zmysł akustyczny - bo to właśnie akustyka sprawia, że "Grunewald" nie jest kolejną minimalistyczną płytą, ale czymś wyjątkowym, wartym nie tylko posłuchania, ale nawet i poczucia.