FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Suicide Squad OST

Autorzy konceptu kompilacji do "Suicide Squad" postawili na wykonawców mniejszego kalibru, za to niewątpliwie bardzo modnych. Wybór okazał się średnio trafiony.

Wywiad środowiskowy pozwala mi stwierdzić bez żadnego przekłamania, że ludzie z mojego pokolenia i nieco starsi z radością witają powrót czasów, gdy gwiazdy światowego formatu nagrywały piosenki specjalnie na potrzeby potencjalnych hitów kinowych. O ile jednak zjawisko samo w sobie generuje pozytywne emocje, o tyle pośród "nowej fali" próżno póki co szukać przebojów z prawdziwego zdarzenia. Z pewnością nie jest takim ani "Sledgehammer" Rihanny promujący "Star Trek: W nieznane", ani dowolny premierowy utwór ze ścieżki dźwiękowej "Legionu samobójców".

Reklama

W przypadku tego drugiego tytułu rozczarowanie jest tym większe, że do czasu Nolana, który stawiał na mroczną muzykę instrumentalną, filmy z uniwersum Batmana zawsze przynosiły doskonałe utwory, by wspomnieć choćby "Batdance" Prince’a, "Kiss from a Rose" Seala czy "Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me" U2.

Autorzy konceptu kompilacji do "Suicide Squad" postawili na wykonawców mniejszego kalibru, za to niewątpliwie bardzo modnych. Przeboju na miarę tych wspomnianych tu jednak nie ma - chyba że weźmiemy pod uwagę ponadczasowe klasyki, jak "Fortunate Son" Creedence Clearwater Revival bądź "Slippin’ Into Darkness" War. W samym filmie jest zresztą dużo więcej nieśmiertelnych oldiesów, włącznie z "The House of Rising Sun" Animalsów, "Sympathy for the Devil" Stonesów, "Paranoid" Black Sabbath, "I’d Rather Go Blind" Etty James, "Super Freak" Ricka Jamesa i… "Symfonią pieśni żałosnych" Henryka Mikołaja Góreckiego. Są też hity już z obecnego stulecia, jak "Seven Nation Army" The White Stripes czy "Black Skinhead" Kanyego Westa. Niemniej nic z tego zestawu nie trafiło na soundtrack. Może włodarze DC chcieli, by inspiracja "kasetowym" składakiem z marvelowskich "Strażników galaktyki" nie zdawała się aż tak ewidentna?


Jesteśmy na Facebooku - polub nasz fanpage, żeby być na bieżąco


W finalnym kształcie soundtrack "Suicide Squad" najbardziej przypomina wariację na temat kultowej ścieżki "Judgement Night" w wersji dla zblazowanych współczesnych nastolatków. Sporo tu klimatów rapowo-rockowych ("Sucker for Pain" Lil Wayne’a, Wiza Khalify, Ty Dolla $igna, Imagine Dragons, Logica i X Ambassadors, "Standing in the Rain" Action Bronsona, Marka Ronsona i Dana Auerbacha), trapowo-elektronicznych ("Purple Lamborghini" Ricka Rossa i Skrillexa), emo-rockowych ("Heathens" Twenty One Pilots), popowo-numetalowych ("Medieval Warfare" Grimes).

Owszem, wszystko to jest melodyjne, relatywnie przyjemne (jeśli komuś sprawia przyjemność operetkowo patetyczny miks rocka z hip-hopem), ale bez wyjątku jednym uchem wpada, drugim wypada. Owszem, "Bohemian Rapsody" Queen w interpretacji Panic! At The Disco nie jest tak badziewne jak temat "Ghostbusters" w przeróbce Fall Out Boy, ale kudy mu do coveru "S.O.S." Abby w wykonaniu Portishead.

W sumie aż dziw bierze, że filmowi Deadshot i Joker, czyli Will Smith i Jared Leto, nie nagrali wspólnego kawałka - hipotetyczny projekt 30 Seconds to Fresh Prince pasowałby do tego całego bajzlu jak ulał.

Suicide Squad OST, 2016, Atlantic