Jarecki - Za wysoko

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Jarecki - Za wysoko

Nie mam wielkiej wiary w to, że "Za wysoko" odniesie większy sukces. To jednak bardziej mówi o specyfice polskiej sceny muzycznej, słuchaczy i mediów, a nie samego artysty.

"Uciekam, aby stłumić w sobie gniew/ Już jestem za wysoko, by usłyszeć cię" śpiewa Jarecki w rozpoczynającym zasadniczą część płyty tytułowym kawałku i tak sobie myślę, że i mnie taka ucieczka by się przydała. Bo gniew na to, że jedna z najlepszych polskich płytowych propozycji ostatnich wieeeelu miesięcy spotkała się z tak niewielkim odzewem, jest naprawdę spory.

O co tyle krzyku i hałasu, po co te nerwy? - spytacie. Spieszę z odpowiedzią. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że żyjemy w czasach nadpodaży muzyki. Trudno nadążyć za kolejnymi premierami, nowymi twarzami, hitowymi singlami. I to samo w sobie nie jest złe, bo lepiej mieć więcej możliwości wyboru, niż nie mieć ich wcale. Rzecz w tym, że gdy ilość tak rzadko idzie w parze z jakością, nade wszystko powinniśmy cenić oryginalność. Powinniśmy tak jak tylko to możliwe doceniać albumy dopracowane w każdym calu, w najdrobniejszym szczególe. Takie, których termin przydatności to nie jeden odsłuch całości i kilka kawałków na krzyż, lecz długie tygodnie. I nade wszystkim powinniśmy cenić funkowy groove, bo go w Polsce jak na lekarstwo.

Reklama

Jarecki i DJ BRK fundusze na "Za wysoko" zbierali poprzez serwis crowdfundigowy. Żadna to nowość, żaden ewenement. Wydaje się za to, że - co słusznie zauważył DJ Twister - właśnie ucieczka od kurateli wytwórni pozwoliła reprezentantom Opola nagrać materiał tak wolny od wszelkich szufladek, banalnych zagrywek mających na celu szybką karierę jakiegoś singla na YT i możliwość reklamowania w nim ciuchów albo napoju gazowanego. Tutaj aktorami pierwszoplanowymi są muzyka, wokal i teksty. Tak zwyczajnie, tak po prostu.

Sporo płyt w życiu słyszałem, ale polskiego wydawnictwa, na którym tak bezpretensjonalnie, frywolnie i z klasą mieszałyby się inspiracje Funkadeliciem, OutKastem (a nawet szerzej - całą gamą dokonań producenckich Organized Noize) czy soul-funkowymi wycieczkami, jakie stały się jedną z wizytówek Terrace'a Martina - nie, takiego wcześniej nie słyszałem. Producenci "Za wysoko" postawili na rozmach, energię, ale zachowując w tym pełne wyczucie i smak. Dynamiczne kompozycje z miejsca pozwalają poderwać się do zabawy i nie wymaga to rozkręcenia głośności na maksa, lecz złapania groove'u. Z kolei momenty spokojniejsze (pierwsza połowa "Lepiej" to świetny przykład) przypominają np. nagrania Slum Village i Commona z przełomu wieków. Hip-hop, soul i funk zmieszane są w proporcjach idealnych.

"Nie słyszę dźwięku w tv, nie słyszę bomb w Syrii/ nie widzę dzieci w ISIS, więc nie pytam czy ty widzisz" - to z kolei świetny przykład, że chociaż zawartość tekstowa albumu to w większości zabawa, pozytywne przesłanie, żonglerka słowem, to nie brakuje też momentów chwilowej zadumy, refleksji. Jarecki to tekściarz bystry, dowcipny, choć momentami trochę za często powtarza pewne patenty, znane już z wcześniejszych płyt. Wszystko to jednak rekompensuje choćby jeden z najlepszych lovesongów, jakie dała nam w ostatnich latach polska muzyka - "Kochanie". Żywy dowód, że proste, szczere słowa i emocje potrafią rozkruszyć każdy głaz.

Chociaż na początku płyty Jarecki śpiewa, że "lepiej nie może być", to ja wcale nie jestem co do tego do końca przekonany. Bo wydaje mi się, iż przy jego skali talentu, przy muzycznym wsparciu BRK-a i z w końcu odpowiednim wsparciem fanów oraz mediów, panowie mogą polecieć jeszcze wyżej. W przypadku funku nigdy nie jest bowiem za wysoko.