Piotr Dabov: mój pierwszy raz
„Another hard day at the office” Abramka, Łódź, fot: Pola Sobuń

FYI.

This story is over 5 years old.

Mój pierwszy raz

Piotr Dabov: mój pierwszy raz

Poznaj nasz nowy cykl wywiadów, gdzie pytamy o pierwszy seks, używki, fascynacje i łamanie zakazów

„Mój pierwszy raz" to cykl o dorastaniu. Będziemy zadawać proste pytania i słuchać trudnych historii, takich o łamaniu zakazów, wchodzeniu w nowe role i eksperymentowaniu. Na pierwszy ogień posłaliśmy legendę polskiego skateboardingu i pioniera streetwearu „made in Poland" – Piotra Dabova.

VICE: Opowiedz mi o swoich pierwszych używkach.
Piotr Dabov: W rozchylonych drzwiach od szkolnej toalety, w oparach dymu papierosowego widzę wykrzywioną twarz. Puste, brązowe i zmęczone oczy gościa w koszuli w kratę ze starszej klasy. Pytamy oczywiście o trawkę. Mówi, że coś ma. Cięcie.

Reklama

Stoimy pod blokiem. Szary kolor ścian sprzed ery graffiti i pudełko po zapałkach tzw. „szuflada". Czasy, kiedy nie istniała dilerka, a hipisowska samosiejka. Pierwszy mach. Nie widzę baby-jagi ani kosmitów, ale czuję, jak zaczynają mi się podnosić uszy. Potem kolejno w górę idą policzki, kąciki ust. Ktoś trzyma mnie za uszy! Haha! Nie mogę przestać się śmiać! Dlaczego masz takie czerwone oczy?

Opowiedz mi o swoim pierwszym seksie.
Początek lat dziewięćdziesiątych, pierwsze imprezy techno. Piwo. Takie już w plastikowych kubeczkach. Bardzo dużo piwa. Całujemy się przy stoliku. Siedzi mi na kolanach. Wielkie oczy i wielkie piersi. Jakimś cudem, bez zdejmowania koszulki udaje mi się jedną ręką rozpiąć jej stanik i schować do kieszeni. Następnego dnia spotykamy się ponownie. Niby wakacje, ale jakiś taki szary dzień. Jesteśmy bardzo napaleni, ale nie mamy gdzie iść. Lądujemy na klatce schodowej. Zimna podłoga, smród środków do dezynfekcji i kac nie pozwalają skończyć zabawy ręką. Nieśmiało proponuję inne rozwiązanie. Ku mojemu zdziwieniu ona mówi „tak".

Opowiedz mi o swoim pierwszym rozczarowaniu.
Ojciec wyjechał za granicę w Stanie wojennym, jak miałem cztery latka. Oficjalna wersja brzmiała „za chlebem" oraz że cudzoziemcy nie powinni wtedy w Polsce być. Przez następnych osiem lat żyłem w błogim przeświadczeniu, że tata i mama bardzo się kochają, a to, że widzę ojca raz na rok, to normalna sprawa.

Reklama

Pewnego dnia mama była pogrążona w rozmowie telefonicznej. Radośnie buszowałem po damskiej torebce, zawsze jest tam tak wiele interesujących rzeczy. Oglądając zieloną książeczkę z napisem „Dowód osobisty", natrafiłem na pewien wpis. Po chwili dotarło do mnie, że moi rodzice są rozwiedzeni od wielu lat.

Opowiedz mi o swojej pierwszej fascynacji.
Wojna nuklearna. Ogromna paranoja dzieci i młodzieży lat osiemdziesiątych, karmionych czasopismem „Fantastyka". Zawsze wyobrażałem sobie, co zrobię jeśli na Łódź spadnie bomba atomowa. Gdzie ukryć się przed promieniowaniem, jak walczyć ze zmutowanymi zombie-ludźmi i jak pozyskać jedzenie. Budowałem bazy. W lasku tuż przy bloku. W starej fabryce, której już nie ma.

Opowiedz mi o swojej pierwszej prawdziwej decyzji.
Będąc w Nicei u wujka, miałem obiecane 500 franków. To była kosmiczna kwota dla chłopczyka z wychodzącej z komunizmu Polski. Pewnej nocy usłyszałem krzyki ojca i wujka. Bałkańska kłótnia o to, kto i w jaki sposób wyemigrował do Francji, gdzie najgorszą obelgą nie była ucieczka z rodzinnych stron przed wymiarem sprawiedliwości a zarzut współpracy z reżimem. Oczywiście musieliśmy wyjechać jak najszybciej rano, a ku zdziwieniu ojca, wujek słowa dotrzymał.

W czasach kiedy przywoziłem do kraju kolegom puste puszki po napojach do kolekcji, a dla siebie kilka postaci z Gwiezdnych Wojen, mając 500 franków w kieszeni, nie wytrzymałem powagi sytuacji. Zachowałem się jak prawdziwy małolat i za całą kasę kupiłem… dwie gry komputerowe na Atari. Na dyskietkach oczywiście.

Bądź z nami na bieżąco, by przeczytać kolejne historie pierwszych razów. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku