FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jest zagadką jak być nastolatką

To było jakieś cztery miesiące temu, może pięć. Sama, jak zawsze, bo nikomu nie spieszy się nigdy tak jak mi. Zresztą to całkiem przyjemnie tak samopas, nowe znajomości, obserwacje.

Jechałam pociągiem. To było jakieś cztery miesiące temu, może pięć. Sama, jak zawsze, bo nikomu  nie spieszy się nigdy tak jak mi. Zresztą to całkiem przyjemnie tak samopas, nowe znajomości, obserwacje. Pomysłów nigdy za wiele, to i butelkę wina ze sobą wzięłam, na tak zwany 'wszelki wypadek'. Pociąg nowoczesny mi się trafił, takie podróże to już właściwie codzienność, rutyna, bo co piątek jadę. Tak, raczej tak. Nie pytaj mnie, co na to mama, bo mama wie i nie może nic zrobić, owszem przyznaję trochę ją szantażuję i mówię, że nowe życie i docelowy.

Reklama

Podróżować nigdy się nie bałam, raczej z niewiedzy, niż z chęci szarżowania młodzieńczego, jednak tym razem wplątałam się w gruby cykl dziwnych przypadków, rodem z filmów Barei.

Usiedzieć w miejscu niemalże nie sposób, a to tylko niespełna dwie godziny. Pomyślałam, że skoczę do toalety. Zapalę, może łyk wina, z pewnością trochę adrenaliny. Naciskam więc klamkę, stawia nieco opór, ale sekunda, dwie i uchylam. Patrzę, nie! Na pewno nie, przecież, to kiedyś. Żołnierz z pasterką. Ona na górze. 'Przepraszam, przepraszam! Najmocniej przepraszam'- odrzekłam, szepnęłam, żeby sekretu ich nie zdradzić. W głowie historia natychmiast się urodziła, że to po kryjomu, że mąż jej, Pan Rolnik, jest obok, w przedziale i nic nie wie. A ona na boku, zabawia oficera. Usiadłam z powrotem, nic nie widziałam, patrzę przez okno. Siedzieć nie mogę, więc wstaję i w drugą stronę idę, żeby w oczy nie spojrzeć kochankom bezbożnym. W przejściu natrafiam na głośną awanturę, głośną, bo w przejściu i temat absurdalny. Staruszek z psem do przedziału wchodzi. Mało, że Pan zapomniał kagańca i smyczy, to pies nie wytrzymał i walnął na środku, po prostu się załatwił. Nie mogło być inaczej, jak tylko tak, że te wszystkie panie starsze, purchawy, mureny i młodsze, grube, niezadowolone zbiegły się i rozpoczęły proces starego biedaka. Musiałam wkroczyć, więc pewnym krokiem, wkroczyłam bezmyślnie. Z rozpędu wdepnęłam i zaczęłam bronić się w sposób śmieszny i głupawy. 'Oto widzicie panie, że człowiek nie zginie od kontaktu z tego rodzaju paskudztwami, nawet, kiedy ów kontakt jest drastyczny , nagły i niespodziewany.'- one milczą i patrzą. Nie zadziałało. Próbowałam, ale nie wyszło, odeszłam pozostawiając za sobą jazgot 'dziamgolących' bab. Nareszcie dotarłam do wolnej toalety. Zatrzasnęłam drzwi i nie patrząc za okno, odpaliłam upragnionego papierosa. Zamknęłam oczy, kiedy rozległ się intensywny stukot w okienko. Tego już za wiele. Nie mogło być inaczej. Kierownik, milicjant, czy jak go tam zwą, z miną srogą wydaje rozkaz opuszczenia pojazdu. Papierosa gaszę w umywalce i wychodzę. Awantura, upomnienie? 'Nie, proszę pani. Mandat w wysokości stu złotych ma pani tutaj. Proszę bardzo o podpis.' Wtedy ta podróż wydała mi się wyjątkowo długa. Jak wiele może się zdążyć na tak krótkim odcinku. Wysiadać już muszę, prędko prędko. Wysiadłam, 'docelowy' na stacji. Ja, biedniejsza o owe sto złotych polskich, z rumieńcem na policzkach obu i czubku nosa oraz z łajnem na podeszwie. 'Miło cię widzieć. Wyglądasz na zmęczoną.' Nawet tego nie skomentowałam. W ramach puenty, podaję Wam tutaj, kilka dobrych rad, niezbędnych, zapewniam. Rzecz pierwsza i chyba najważniejsza, żeby dystans do sytuacji zachować, choć małą część przygotowanego prowiantu polecam spożyć jeszcze przed odjazdem pociągu. Za ludźmi wstawiać się, jak już powiedziałam należy, ale może nie tak gwałtownie, raptownie. A co do konceptu palenia w klaustrofobicznych toaletach, zalecam kupno tego elektronika, co to wspomaga hartowanie uzależnionego ciała i umysłu.

Poprzednie przygody nastolatki:

Jak zakochać się w geju i nie stracić dla niego głowy?
Dużo hałasu o nic, czyli przejażdżka do Płocka i z powrotem
Dlaczego zawsze warto mieć przy sobie jedno z trzech kół ratunkowych?