Najważniejsze muzyczne premiery: wrzesień 2017
Foo Fighters / Sony Music

FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

Najważniejsze muzyczne premiery: wrzesień 2017

Wrzesień to od dawna ten moment roku, gdy odżywa rynek fonograficzny, lekko uśpiony na czas festiwalowej gorączki. Nic więc dziwnego, że wybraliśmy dla was aż 14 płytowych propozycji, a mogliśmy przynajmniej drugie tyle.

Mogwai - Every Country's Sun (1 września)

Nad swoim dziewiątym albumem, następcą "Rave Tapes" z 2014 roku (pamiętajmy jednak, że w ubiegłym roku ukazał się bardzo ciekawy soundtrack "Atomic", skomponowany właśnie przez Mogwai) Szkoci pracowali w towarzystwie producenta Dave'a Fridmanna, co zdaniem fanów zespołu jest dobrym posunięciem. Warto podkreślić, że o ile na regularnym longplayu znajdzie się 11 premierowych kawałków, o tyle winylowa edycja deluxe ukaże się na białych woskach i będzie zawierać 6 dodatkowych, niepublikowanych utworów - wersji demo. Dla fanów z pewnością duży rarytas.

Reklama

LCD Soundsystem - American Dream (1 września)

Aż siedem lat przyszło czekać fanom formacji Jamesa Murphy'ego na nowy album. Po zawieszeniu działalności w 2011 roku, grupa niezwykle rzadko udzielała się publicznie. Przełom nastąpił jesienią cztery lata później, gdy LCD Soundsystem wydali świąteczny singiel i zaczęli nieśmiało przebąkiwać o powrocie. Na płycie "American Dream" znajdzie się 10 premierowych numerów, a single zdradzały, że fani projektu mogą spać spokojnie, bo nawiązań do disco czy synth-popu znów będzie dostatek.

Mount Kimbie - Love What Survives (8 września)

Kolejny mocno wyczekiwany powrót. Dominic Maker i Kai Campos cztery lata po "Cold Spring Fault Less Youth" znów zabiorą nas do swojego niezwykle klimatycznego świata. O formę duetu nie ma się co obawiać - single zaprezentowane przed premierą prezentują się naprawdę okazale. A gdy dodamy do tego, że w dwóch utworach gościem jest James Blake, a do nagrania "Blue Train Lines" Mount Kimbie zaprosili Kinga Krule. I nie jest powiedziane, że nie czekają na nas jeszcze jakieś niespodzianki.

Nosaj Thing - Parallels (8 września)

Czwarty album jednego z najważniejszych artystów współczesnej sceny bitowej z Los Angeles, przyniesie 10 premierowych utworów i będzie następcą "Fated" sprzed dwóch lat. Jason Chung, bo tak ma wpisane w dowodzie osobistym nasz bohater, zapowiada podróż przez wszystkie interesujące go style - od ambientowych czy zamglonych klimatów rodem z soundtracków, po imprezowy hip-hop idealnie sprawdzający się na klubowych parkietach.

Reklama

Tori Amos - Native Invader (8 września)

Przed nami dwa jubileusze - "Native Invader" to już piętnasty studyjny album Tori. Wyda go w dodatku 25 lat po oficjalnym debiucie i będzie to zaraz jej pierwszy album nagrany dla Decca Records. Można się więc spodziewać jeszcze więcej ciepłej melancholii, delikatnie bajkowych klimatów i tego niezwykłego czaru, który roztacza swoją muzyką Tori. Tori, czyli jedna z tych artystek, które nie mają w zwyczaju zawodzić.

Fink - Resurgram (15 września)

Można z przekąsem stwierdzić, że skoro jesień za horyzontem to trudno lepiej ten czas uczcić niż kolejną płytą projektu, za którym stoi Fin Greenall. Brytyjski bluesman związany z oficyną Ninja Tune bardzo długo i konsekwentnie pracował na swoją pozycję. Uczciwie trzeba przyznać, że każdy jego kolejny album był lepszy od poprzednika. Może dlatego, że jak mówi sam Greenall, ciągle z towarzyszącym mu bandem szukają formuły, w której jak najwięcej znaczenia będą odgrywały uczucia, groove i swobodne poruszanie między stylami, a nie technika czy mnogość używanych instrumentów, sztuczek producenckich.

Foo Fighters - Concrete and Gold (15 września)

W przypadku takich tuzów wystarczy chyba tylko faktów - za sprawą producenta Grega Kurstina grupa chce wypracować idealnie wyważone połączenie hard rocka z popem. Nie zabraknie wątków politycznych, refleksji społecznych, a w "Sunday Rain" na bębnach zagrał Paul McCartney. I jak to u Foo Fighters, fani zapewne znów podzielą się na dwa obozy, ale hałasu wobec "Concrete and Gold" z pewnością nie zabraknie.

Reklama

Prophets of Rage - Prophets of Rage (15 września)

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że premiera tego albumu wywołałaby znacznie więcej szumu i hałasu mniej więcej rok temu, czyli kilka miesięcy po tym, jak projekt Prophets of Rage powołano do życia. Singlowe kawałki anonsujące płytę połączonych sił Rage Against the Machine (Tom Morello, Tim Commerford i Brad Wilk), Public Enemy (Chuck D i DJ Lord) oraz Cypress Hill (B-Real) delikatnie ostudziły apetyty, ale choćby ze względu na przeszłość artystów oraz ich wciąż żywy (mamy nadzieję!) potencjał - sprawdzić warto.

Jordan Rakei - Wallflower (22 września)

Ciężka praca może przynieść efekty i sukces znacznie szybciej niż sobie człowiek wymarzy. Wiosną ubiegłego roku rezydujący w Londynie Nowozelandczyk wydał rewelacyjny, debiutancki album "Cloak", a teraz przygotował dla nas nowy materiał, ale już jako artysta kultowej wytwórni Ninja Tune. Rok wystarczył, by Rakei ugruntował pozycję jednego z najciekawszych soulowych wokalistów na Starym Kontynencie, a także - jak sam przekonuje - pozwolił mu bardzo dojrzeć artystycznie i wejść na wyższy poziom. Wierzymy na słowo.

Moses Sumney - Aromanticism (22 września)

Nasz cichy wrześniowy faworyt. Nie ma co ukrywać, że to właśnie Kalifornia jawi się obecnie jako najważniejsze miejsce na mapie świeżych, przepełnionych emocjami projektów z pogranicza soulu. Moses ma fantastyczny głos, ma pomysł na siebie i ma ciekawych ludzi u boku. W nagraniu "Aromanticism" wspomogli go m.in. Thundercat, Matt Otto z Majical Cloudz, ale jak podkreśla gospodarz - wszyscy dopasowali się do jego stylu, do jego spojrzenia na muzykę. O jej wyjątkowości przekonamy się niebawem.

Reklama

The Killers - Wonderful Wonderful (22 września)

Pięć lat upłynęło od premiery poprzedniego longplaya formacji z Los Vegas. Ma być odważnie, bezkompromisowo. The Killers bez wątpienia stać na to, by nagrać płytę w pełni po swojemu, bez ingerencji z zewnątrz - to w końcu jedna z najbardziej spełnionych komercyjnie grup rockowych tego wieku.

Tricky - ununiform (22 września)

Czas leci nieubłaganie. Jeden z tych, którzy w latach 90. zmienili oblicze brytyjskiej muzyki, stając się żywą ikoną trip hopu, w przyszłym roku będzie obchodził 50. urodziny. Być może dlatego "ununiform" zapowiadane jest jako płyta zdominowana przez harmonię, wewnętrzne pogodzenie się Tricky'ego ze światem. "Chodzę na spacery, jeżdżę na rowerze, dobrze się odżywiam. Nie piję. Niektórzy mówią, że to nuda, ale wstaję codziennie o 9 rano i o 23 jestem już senny. Dbam o siebie" - przekonuje artysta. Mamy jednak cichą nadzieję, że na albumie nie zabraknie jednak pazura i specyficznego mroku, bo to w tym klimacie Tricky'ego lubimy najbardziej.

Miley Cyrus - Younger Now (29 września)

Płytą "Bangerz" sprzed czterech lat Miley obrobiła pozycję na absolutnym szczycie współczesnego popu. Teraz niespełna 25-letnia artystka chce zaprezentować się z dojrzalszej strony, choć sam tytuł może sugerować coś innego. Cyrus sugeruje nim jednak powrót do swoich muzycznych korzeni. Czy to oznacza, że mniej będzie flirtowania z R&B i hip-hopem? Pierwsze single właśnie to sugerowały. Nad "Younger Now" Miley pracowała z Orenem Yoelem.

Kamasi Washington - Harmony of Difference (29 września)

Rezydujący w Los Angeles magik współczesnego jazzu dwa lata temu ujął nas wybitnym, trzypłytowym materiałem "The Epic". Teraz powraca w znacznie skromniejszym wydaniu, bo zaledwie epką, na której znajdzie się sześć nagrań. Tyle że to na dobrą sprawę bez znaczenia, bo zdecydowanie bardziej interesuje nas w muzyce jakość, a nie ilość. A o to w przypadku Kamasiego możemy być pewni. Przy okazji warto nadmienić, że wydawcą płyty nie będzie Brainfeeder, z którym Washington był ostatnio związany, lecz oficyna Young Turks, dla której to trzecia po Samphie i The xx najważniejsza premiera 2017 roku.

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.