FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Dlaczego wszystkie okładki „kobiecych” książek wyglądają tak samo?

Psycholożka tłumaczy, dlaczego „Motyl w słoiku" i „Topielica w sukni" dominują w dziale z literaturą dla pań

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia

Pewnego dnia poszedłem do Big W (australijski odpowiednik Empiku), by kupić książkę dla mojej mamy i zauważyłem coś dziwnego. Wszystkie okładki w dziale „literatura kobieca" wyglądały niemal identycznie.

Na półkach dostrzegłem mnóstwo wariacji na temat „Kobieta w absurdalnie obszernej i falbaniastej sukni". Oprócz nich było też całkiem sporo okładek w stylu „Kobieta w absurdalnie obszernej, falbaniastej sukni, zanurzona w wodzie", „Kobieta z rozwianym włosem" i „Pusta huśtawka w smutnym ogrodzie". Jednak moim zdecydowanym faworytem został „Motyl w słoiku".

Reklama

Co mogły oznaczać te dziwne motywy? Chciałem zrozumieć, który z zakamarków kobiecej psychiki wydawcy bezlitośnie wykorzystują, by opchnąć książki mojej mamie i innym paniom. Skontaktowałem się więc z ekspertem – ale nie byle jakim. Emma Fitz-Gerald, psycholożka z Sydney, ma również dyplom z twórczego pisania.

VICE: Po pierwsze, dlaczego wydawcy są tak bardzo przekonani, że kobiety chcą czytać wyłącznie o sukniach.
Emma Fitz-Gerald: Cóż, nie mamy tu do czynienia z wysublimowaną literaturą dla elit. Takie książki uważa się za raczej liche, tanie czytadła, więc można się też spodziewać mainstreamowego odbiorcy, który na co dzień ma do czynienia głównie z tabloidami. Nie ma tu miejsca na niuanse.

Postawmy sprawę jasno: co myślisz o tych okładkach?
To naprawdę wspaniały i idiotyczny zbiór okładek.

O co chodzi z tymi motylami w słoikach?
Wygląda mi to na wyjątkowo toporną metaforę. Trochę mnie martwi, że pojawia się ona na tak wielu okładkach. Zgaduję, że chodzi tu o kruchość życia, o jakieś zniewolenie. Jest w tym też trochę okrucieństwa, bo przecież ktoś musiał zamknąć tego motyla w słoiku i mógłby go wypuścić, ale tego nie robi.

Motyl jest jak kwiat pośród insektów. W ten sposób łatwo powiedzieć: „to coś bardzo pięknego". Zamknąć motyla w słoju, gdy jedyne czego pragnie, to latać, to tak jakby zamknąć ptaka w klatce. Uwięzione piękno.

A co z tymi wielkimi sukniami? Moim zdaniem wyglądają bardziej jak romanse.
Tak, to rzeczywiście pasuje bardziej do klasycznego romansu. Wszystkie kobiety na tych okładkach wyglądają, jakby nie mogły się opędzić od mężczyzn. Spójrz, jedna z nich dosłownie przed kimś ucieka – sama nie wiem, czy to dobrze… Z drugiej strony większość z nich wygląda, jakby zapraszała do zalotów. Patrzysz na nie i myślisz: „Wszystko w porządku, to książka o miłości i jest mi z tym dobrze".

Reklama

Czyli ogólne wrażenie jest bardziej pozytywne niż w przypadku zawekowanych motylków?
W tych zdjęciach jest coś, co podnosi na duchu. Nie mogę powiedzieć, że niosą jakieś przesłanie o sile kobiet, ale dość bezkonfliktowo skłaniają się w stronę kobiecości. Poza tym suknie wyglądają na dość stare, co umieszcza je w czasach, gdy kobiety były kobietami, a mężczyźni – mężczyznami. Łatwiej wrócić do tamtej epoki, gdy pisze się dla mainstreamu.

Myślę, że te mroczniejsze, jak te trzy na początku, mogą być skierowane do starszych kobiet, które mają za sobą związki i doświadczyły małżeństwa. Te z większymi sukniami pasują do każdego, kto jeszcze nie był w związku. To kompletnie nijaka okładka, ale dzięki temu nikogo nie urazi.

Co możesz powiedzieć o kobietach pod wodą?
Myślę, że dość wyraźnie czerpią z szekspirowskiej Ofelii i całej związanej z nią ikonografii. Wyglądają, jakby romans posunął się za daleko… miłość stała się zbyt intensywna i te kobiety w niej toną, idą na dno, albo oszalały z miłości.

Nie wiem natomiast, co takiego pociągającego miałoby być w tych okładkach. Kto widzi coś takiego i myśli: „O, tonąca dziewczyna, to coś dla mnie!"?

Niektóre z nich sprawiają wrażenie, że płyną w górę, więc tak jakby się „wynurzają"? Ta pośrodku dolnego rzędu wygląda, jakby właśnie przebijała się przez taflę wody – jakby zaraz miała zaczerpnąć powietrza. Tytuł książki po prawej brzmi Posejdon, a Poseidon Adventure to był statek, który zatonął, więc sama już nie wiem, co tu się dzieje.

Reklama

A te okładki? To z całą pewnością są jakieś ostre, twarde dziewczyny, prawda?
Pierwsze co pomyślałam, to że każda z nich to modelka albo gwiazda rocka, bo wszystkie stoją na wietrze. W rozwianych włosach jest coś, co sprawia, że te kobiety wyglądają bardziej dziko. Nie zmienia to faktu, że są piękne, ale mają w sobie coś nieokiełznanego, nie obchodzi ich, czy są potargane i dlatego są takie cool. Trochę jak Beyonce, która wszędzie chodzi z opadającą na twarz grzywą. Przyznaję, że takie okładki nawet mi się podobają.


Dla dziewczyny i chłopaka. Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Dlaczego wszystkie te okładki są tak podobne? Czy chodzi tu o jakiś szczególny psychologiczny pociąg, który mają wywołać u kobiet?
Myślę, że podobną jednakowość i powtarzalność znajdziesz również na książkach o Jamesie Bondzie. Okładki są przewidywalne, bo i treść wnosi niewiele nowego. Powieść o Bondzie na okładce będzie miała wizerunek Bonda, do tego pewnie pistolet i kobieta. Takie motywy mówią czytelnikowi, że dostanie dokładnie to, czego się spodziewa.

Tak samo jest też z romansami od Harlequina. Chcą przyciągnąć czytelnika, ale on i tak już wcześniej zdecydował, czy chce kupić książkę. Niekoniecznie przygląda się okładce i myśli: „Hmm, ciekawe, o czym też może być ta książka?". Wszystko, czego się z niej dowie, to, że w jednej będzie przystojny kowboj, a w drugiej przystojny biznesmen.