FYI.

This story is over 5 years old.

Korea Północna

Poznaj kobietę, która ma nadzieję, że Trump pomoże jej wrócić do Korei Północnej

Kim Ryon-hiu liczy na Donalda Trumpa. Osiem lat temu opuściła swoją ojczystą Koreę Północna, a teraz rozpaczliwie pragnie wrócić

Kim Ryon-hiu liczy na Donalda Trumpa. Osiem lat temu opuściła swoją ojczystą Koreę Północna, a teraz rozpaczliwie pragnie wrócić. Jednak uniemożliwia jej to prawo obowiązujące w Korei Południowej, gdzie obecnie żyje. Spośród ponad 30 tys. Koreańczyków z Północy zamieszkałych w Korei Południowej bardzo niewielu chce powrócić. Kim twierdzi jednak, że jej historia różni się od większości zbiegów — w rzeczy samej nie chce nawet, żeby ją określać jak „zbiega”. Mówi, że opuściła swój dom w Pjongjangu tylko dlatego, miała chorą wątrobę i potrzebowała terapii. Z początku pojechała do Chin, przekonana, że w komunistycznym kraju leczenie będzie darmowe — ale nie było. Nie będąc w stanie opłacić wysokich rachunków medycznych, Kim zwróciła się do przemytnika, który zaproponował jej transport do Korei Południowej, gdzie mogłaby przez pewien czas pracować i uzbierać niezbędną kwotę. Zapewniano ją, że może wrócić do domu w każdej chwili. Jak jednak mówi, została oszukana i teraz powrót jest niemożliwy.

Reklama

Przewodnik po kuchni Korei Północnej

Obecnie większość czasu spędza, wygłaszając wykłady dla Koreańczyków z Południa ciekawych codziennego życia jej ojczyzny. Bierze też udział w demonstracjach, domagając się zmiany praw, które uniemożliwiają jej powrót do domu. W międzyczasie jednak, jak mówi, ma przede wszystkim nadzieję, że Trump w jakiś sposób poprawi stosunki międzynarodowe na Półwyspie Koreańskim, a ona w końcu będzie mogła wrócić do swojej rodziny w Pjongjangu. Twierdzi, że już teraz prezydent robi na niej ogromne wrażenie. „Uważam, że zapobieżenie wojnie to zasługa Trumpa” — komentowała, oglądając jego orędzie w telewizji.

By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.


Więcej na VICE: