FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Szczęśliwi bezrobotni: Historie ludzi, którzy wybrali życie na zasiłku

Młodzi ludzie o wielkim potencjale opowiadają dlaczego rzucili prace i żyją na zasiłkach

Dla jednych recepcjonistki, dla innych odźwierne bram piekielnych. Źródło

Artykuł ukazał się pierwotnie w VICE France.

„Rozpoczynając swoją poprzednią pracę, nie miałem zamiaru z niej wylecieć. Studiowałem inżynierię, po obronie byłem bardzo zmotywowany. Nie mogłem się doczekać pracy", Benjamin opowiada mi w jednej z kawiarni francuskiego miasta Le Mans, dokąd wyprowadził się z Paryża.

Benjamin ma dziś 31 lat. W 2013 roku założył Sortirdutravail.org – stronę dla ludzi, którzy chcą odejść ze swojej pracy i nie szukać następnej. Dzieli się na niej poradami pomagającymi bezrobotnym przeżyć w społeczeństwie, które po każdym spodziewa się pracy.

Reklama

Benjamin pracował wcześniej w start-upie, w którym dopiero po dwóch i pół roku nienormowanych godzin udało mu się wynegocjować zatrudnienie na pół etatu. „Był tam jeden koleś na stażu, moi szefowie byli dla niego okropni. Chciałem się za nim wstawić, ale tylko na tym ucierpiałem". W pewnym momencie jego warunki pracy pogorszyły się do tego stopnia, że jedyną drogą ucieczki było sprowokowanie zwolnienia. „Najpierw upewniłem się, że wszyscy dostrzegali mój brak motywacji, później zacząłem popełniać straszne błędy. Napisałem maila do jednego z naszych udziałowców – z adresami szefostwa w polu DW – w którym zapraszałem go na lunch, by poskarżyć się na firmę. W niecałą godzinę zablokowano moje konto pocztowe". Benjamina zwolniono w listopadzie 2014 roku za złe sprawowanie. Od tego czasu nie miał żadnej pracy. Nie dlatego, że nie mógł żadnej znaleźć. Po prostu jej nie szukał.

W czasach, gdy liczba bezrobotnych Polaków oscyluje w granicy 1655,3 tys. osób (dane z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z końca lutego 2016 roku), porzucanie stabilnej pracy w ramach fanaberii może wydawać się lekkomyślne albo wręcz chamskie. Benjamina nieraz nazwano pasożytem, ale nie przeszkadza mu to: „Mam teraz czas na to, by pomagać bliskim – gdy są chorzy, smutni, albo po prostu robią remont. Nigdy nie jestem zmęczony, cieszy mnie mój wybór. To także złości innych – fakt, że ktoś młody, kto jeszcze się wystarczająco w życiu nie nacierpiał, postanowił przestać pracować i dobrze mu z tym". Nie uważa swojego życia za wielką balangę za pieniądze podatników: „Nie wydaję dużo, możliwe, że pewnego dnia będę musiał wrócić do pracy, ale póki co nie mam żadnych konkretnych planów. Jestem za to pewien, że czuję się bardziej żywy teraz, na zasiłku, niż wtedy, gdy zarabiałem krocie".

Reklama

Fot. Kate Haskell.

Benjamin nie jest odosobnionym przypadkiem: Vincent, lat 37, zarabiał 4800 funtów miesięcznie ( ok. 27220 zł) jako menadżer projektów w firmie informatycznej; rezygnacja z pracy była dość radykalną zmianą w jego życiu. „Byłem całkowicie oddany swojej firmie, ale w 2003 się wypaliłem. Próbowałem popełnić samobójstwo, po czym dostałem trzy tygodnie zwolnienia chorobowego. Trochę mi się polepszyło, ale po czterech latach historia się powtórzyła. W końcu rzuciłem tę robotę w 2008". Vincent pracował przez rok jako instruktor nurkowania w Egipcie, po czym wrócił do Francji z nowym spojrzeniem na świat. „Stałem się anty-kapitalistą. Nie widzę teraz innej opcji niż walka z tym systemem". Dziś dzieli swój czas pomiędzy pracą w samowystarczalnej eko-wiosce i aktywizmem: „Pomagam w projektach permakulturowych, naprawiam dach starej willi albo buduję szklarnię z materiałów po recyklingu – takie klimaty".

Przez jakiś czas żył z oszczędności, ale aktualnie utrzymuje się dzięki RSA (francuskiego zasiłku dla poszukujących pracy) i własnej zaradności. „Posiadanie pieniędzy powstrzymywało mnie przed podjęciem ważnych, życiowych decyzji. Teraz prawie w ogóle ich nie mam, ale jestem znacznie szczęśliwszy". Aby jeszcze bardziej ograniczyć wydatki, Vincent planuje wyprowadzić się ze swojego mieszkania socjalnego i zamieszkać w vanie: „Będę kupował tylko papierosy i inne małe rzeczy. Ostatnio kupiłem latarkę czołową. Staram się jednak dystansować od pieniędzy; zawsze, gdy się na nich skupiam, od razu czuję się uwięziony".

Reklama

Dla Claire, 32-letniej absolwentki zarządzania projektami europejskimi, powody wycofania się z tego wyścigu szczurów były również polityczne: „Nabrałam dystansu podczas szczytów G8 i G20, zaczęłam wtedy zastanawiać się, czy ta praca na pewno jest dla mnie". Postanowiła zrobić miesięczną przerwę na podróże, ale wcale nie wróciła z niej pełna energii i motywacji. „Ujrzawszy stres mnóstwa ludzi, brak jakiegokolwiek sensu i wszechobecne przygnębienie, wiedziałam, że tak być nie musi, że mogę robić coś bardziej wartościowego, poza biurem".

Claire zapisała się na studia magisterskie z badań geograficznych. „Znów poczułam się żywa, więc postanowiłam nie pracować przez rok. Pierwsze trzy miesiące bezrobocia były trudne, nie mogłam zapomnieć o swoich starych wartościach. Wciąż zadawałam sobie pytanie »Czy naprawdę jesteś szczęśliwa, siedząc na dupie, podczas gdy inni w pocie czoła szukają pracy?«. Trochę czasu minęło, zanim mogłam z czystym sumieniem odpowiedzieć »Tak!«. Dziś nawet nie myślę o powrocie do pracy".

Trzydziestojednoletnia Elise również zawiodła się na swojej pracy, ale poszła na swoisty kompromis: „Przez osiem lat pracowałam sporadycznie w sektorze publicznym, co przerywałam okresami płatnego bezrobocia". W przeciwieństwie do Polski czy Wielkiej Brytanii, gdzie dostaje się zasiłek dla bezrobotnych po spełnieniu odpowiednich kryteriów, Francuzi, którzy stracili pracę, mogą otrzymywać około 70% swojej dawnej pensji, wypłacane tak długo, jak trwał ich okres zatrudnienia. Wciąż są pewne wymogi: trzeba być nieprzerwanie zatrudnionym przez minimum 122 dni, a powodem utraty pracy nie może być złe sprawowanie. Poza tym płatnym bezrobociem można ubiegać się również o zapomogę RSA.

Reklama

O Pracy, finansach i sukcesie. Znajdziesz to na naszym nowym fanpage'u VICE Polska


Elise aktualnie pracuje, by wyrobić minimum kwalifikujące do 70% poprzedniej pensji. Kiedy te pieniądze się skończą, znów podejmie pracę. „Pracowanie dla bezrobocia oczywiście nie robi na ludziach najlepszego wrażenia". Rodzice Elise martwią się, że marnuje swój potencjał, często czuje się też napiętnowana przez innych ze względu na swoje wybory. „Ale zazwyczaj ludzie z pracą na etat trochę mi zazdroszczą".

W ostatnich latach coraz większą popularność zyskują nowe podejścia do starej idei „pracy i kołaczy" – Finlandia w tym roku będzie eksperymentować z powszechnym przychodem minimalnym. Jednak pewnie trochę czasu minie, zanim społeczeństwo odsunie się od utartej wizji dostawania pieniędzy tylko wtedy, kiedy zapracuje się na każdy grosz. Kasa wciąż napędza świat, więc Benjamin, Vincent, Claire, Elise i im podobni pewnie jeszcze trochę pomęczą się metkami „darmozjadów".