FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Anohni - Hopelessness

Anohni nagrała płytę, którą można na swój sposób nazwać konceptualną. Ukierunkowaną na kwestie polityczne, łamanie praw człowieka czy konflikty zbrojne, które jak choroba toczą współczesny świat.

Na nowy album Antony and the Johnsons raczej się nie zapowiada, w końcu w ubiegłym roku formacja przeszła w stan uśpienia, ale Anohni nie próżnuje. Właśnie ukazało się debiutanckie solowe wydawnictwo czterdziestosześcioletniej Brytyjki. Brytyjki, bo w ciągu tych ponad dwudziestu lat na scenie artysta toczył wewnętrzny spór na temat swojej płci. Jakiś czas temu wszystko stało się jasne.

Porzućmy jednak tematykę gender (najważniejsza przecież w tym wszystkim jest muzyka) i skupmy się na pierwszej samodzielnej płycie Anohni, bo jest na czym. Do pracy nad "Hopelessness" zaproszono znakomitych producentów - Hudsona Mohawke i Oneohtrix Point Never, czyli artystów, z którymi Anohni miała już styczność przy "Lantern" i "Returnal". Ich obecność jest tutaj nieoceniona, obaj stworzyli podkłady idealnie podchodzące pod jej barwę głosu i, co najważniejsze, samą tematykę albumu.

Reklama

Bo Anohni nagrała płytę, którą można na swój sposób nazwać konceptualną. Ukierunkowaną na kwestie polityczne, łamanie praw człowieka czy konflikty zbrojne, które jak choroba toczą współczesny świat. W skrócie: jest to album na czasie. Hegarty zaczyna album z grubej rury, bo pierwszy utwór na płycie jest narracją afgańskiej dziewczyny w "Drone Bomb Me", której ładunki wybuchowe wypuszczane przez drony wybiły rodzinę, a która chciałaby umrzeć w taki sam sposób jak oni - rozerwana przez bombę ("I have a glint in my eye I think I want to die I want to die I want to be the apple of your eye"). Dostało się też odchodzącemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Barack Obama, pierwszy czarnoskóry reprezentant Białego Domu, swoją kampanią w 2008 roku rozbudził nadzieje Amerykanów na lepsze czasy. Czy zrobił wszystko, co mógł? Czy sprostał oczekiwaniom elektoratu? Czy spełnił obietnice wyborcze? Anohni ma zdanie przeczące, krytykując w muzycznie mroczny i minimalistyczny sposób administrację Obamy i jego agresywne rządy - dręczenie Snowdena, podsłuchy, używanie dronów do walk wojennych. Czy słusznie? A może świat widział gorszych polityków, a Hegarty trochę nadinterpretuje rzeczywistość na swoje potrzeby?


Polub fanpage Noisey Polska, żeby nie przegapić żadnej recenzji


Co jest minusem albumu? Na pewno nie podkłady, bo Daniel Lopatin i Ross Birchard przygotowali melodie różnorodne, chwytliwe, z położeniem nacisku na brzmienie syntezatorów. Teksty? Dobre, to na pewno, ale momentami skupione na tu i teraz, aż za bardzo tu i teraz, dla mnie zbyt egzaltowane, zbyt górnolotne. I jak w przypadku utworu tytułowego, wokalnie monotonne. Choć producenci tak pobawili się ścieżkami, że głos Anohni raz wybrzmiewa pełną przebojowością ("4 Degrees") na tle prawdziwej muzycznej perły (jak ta melodia wzrasta, pal licho aż nadmiernie wyczuwalny patos!), raz, jak w "Watch Me", ma się wrażenie, że to Autre Ne Veut z czasów debiutu z 2010 roku, lo-fi r&b pełną gębą z głębokim wokalem i ironią w tle ("I know you love me 'Cause you're always watching me" w stronę National Security Agency i powszechnej inwigilacji w imię obrony obywateli: "Protecting me from evil. Protecting me from terrorism. Protecting me from child molesters"). Rękę Hudsona Mohawke'a słychać w "Violent Men", ale śpiew Anohni unosi się jak gęsta, nijaka zawiesina, która po prostu męczy. Ale to skrajny przypadek, na dziewięć utworów ten najbardziej nuży, bo płytę "Hopelessness" dla głosu Anohni i bitów tego producenckiego duo sprawdzić należy.

A jeśli doda się fakt, że to jedna z gwiazd tegorocznego OFF Festivalu, jest to pozycja wręcz obowiązkowa. Nawet jeśli Anohni to ten typ artystów, którzy raz nagrawszy płytę, na kolejnych będzie zawsze rozpoznawalny, i o którym zawsze będzie wiadomo, że nie przeskoczy swojej wokalnej maniery. Czy to zarzut? Nie, to raczej proste stwierdzenie faktu. Anohni jest nie do podrobienia.

Anohni - Hopelessness, 2016, Rough Trade