Wiadomo już powszechnie, że żaden bankier na kierowniczym stanowisku nie trafił do więzienia za nieuczciwe działania, które przyczyniły się do kryzysu finansowego. Jednak nowe badania dowodzą, że wielu z tych bankierów ściśle związanych sprzed kryzysowymi machlojkami nie ucierpiało ani odrobinę w jego wyniku. W dużej mierze zachowali oni swoje stanowiska, ciesząc się tymi samymi możliwościami i awansami jak ich koledzy i koleżanki, którzy mają czyste sumienia.
Co gorsze, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem dla tego, czemu nie zwolniono nikogo za kryzys, jest to, że bankierzy nie chcieli się przyznać do swojej porażki jako przełożeni. Jeśli więc nikt na Wall Street nie chce dostrzec problemu, a administracja Trumpa jest związana z bankierami i korporacyjnymi poplecznikami, możemy być pewni, że oszustwa będą się powtarzały również w innych branżach, krzywdząc tym samym konsumentów, a inwestorzy będą przymykali na to oko.
Badania nad tym problemem przeprowadzili John Griffin i Samuel Kruger z University of Texas-Austin wraz z Gonzalo Maturaną z Emory University. Namierzyli 715 osób wplątanych w przydzielanie kredytów hipotecznych podczas bańki nieruchomościowej z okresu 2004-2006, w tym starszych menadżerów, którzy własnoręcznie podpisywali te umowy.
Ówczesne kredyty hipoteczne były podstawami kryzysu, a pakiety takich toksycznych pożyczek były przekazywane inwestorom, którzy natomiast nie byli świadomi ich niskiej jakości. Od czasu krachu, duże banki, które wydawały kredyty hipoteczne pod zastaw domów, zapłaciły ponad 300 miliardów dolarów kar, nigdy nie przyznając się wprost do winy.
Poprzez ugody i odraczanie postępowań, służby federalne starały się wpłynąć na korporacyjną kulturę tak, aby zniechęcić banki do wątpliwych praktyk i zachęcić je do karania siebie wzajemnie. Jednak nikt dotychczas nie przestudiował czy duże kary nałożone przez instytucje państwowe przyczyniły się do bankowej samodyscypliny. Badacze porównali więc kariery bankierów od kredytów hipotecznych po kryzysie z pracownikami banków, których praca jest w dużej mierze wolna od możliwych nadużyć.
„Nie znaleźliśmy żadnych dowodów na to, żeby bankierzy od tamtych złych kredytów hipotecznych z największych banków ponieśli jakikolwiek uszczerbek na karierze. Chociażby braku awansu, czy gorsze oferty u konkurencji", wyjaśniają Griffin, Kruger i Maturana.
Według nich, w 2016 roku 85 procent bankierów od kredytów hipotecznych, pozostało w branży finansowej, 63 procent awansowało w skali podobnej do bankierów niezajmujących się kredytami. Mieli również swobodę w przechodzeniu do konkurencji. Bank of America, JPMorgan Chase i Citigroup były „wyjątkowo agresywne" w zatrudnianiu bankierów od złych kredytów. Działo się tak we wszystkich większych bankach. Nie było przy tym żadnych dowodów na większą pokutę.
Reklama
Poznaj historię prawdziwego Wilka z Wall Street
Pracownicy mniejszych firm finansowych odczuli nieco mocniej pokłosie kryzysu, ale jest na to łatwe wytłumaczenie: rynek kredytów hipotecznych z domami w zastaw zniknął po kryzysie. Kiedy duże banki mogły pozwolić sobie na wchłonięcie chciwych bankierów w inne działy i większe procedery, małe firmy nie mogły sobie na to pozwolić.Badania nie przedstawiają jednak wyłącznie braku konsekwencji kryzysu, starają się również wyjaśnić ich brak. Dowody wskazują, że nawet wyjątkowo winni starsi menadżerowie, oraz ci bankierzy, którzy przyczynili się do najwyższych kar, nie zostali poniesieni do odpowiedzialności, albo, że zdyscyplinowano ich z opóźnieniem, już po tym, jak machlojki wyszły na jaw. Oraz że banki zatrzymywały pracowników, po to, aby ci nie obrócili się przeciwko nim w możliwych postępowaniach karnych. Badacze doszli do wniosków, że najlepszym wyjaśnieniem dla takiej sytuacji jest to, że przełożeni bankierów „bali się dyscyplinować ich na większą skalę, bo na światło dzienne wyszedłby ich własny brak nadzoru i nagminność bankowych wykroczeń". Innymi słowy, jeśli przełożeni zwolniliby zbyt wielu bankierów, wskazaliby tym samym na siebie samych jako odpowiedzialnych za chaos i zaryzykowaliby swoje własne stanowiska.