FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Piękny dzień na Nocne Wilki

Rozmowy z przechodniami na temat przejazdu gangu Nocnych Wilków przez Polskę, wyraźnie pokazały, jak bardzo mainstreamowe media napędzają spiralę wrogości i strachu

Zdjęcie Wikimedia Commons

Rosyjscy motocykliści przejadą bezpiecznie przez Polskę – oświadczono na Jasnej Górze w Częstochowie, podczas zlotu polskich motocyklistów. Pozytywny wydźwięk tej informacji znacznie różnił się od wszystkiego, czym karmiły nas w ostatnim czasie media, na temat przejazdów „dużych, złych Wilków".

W gwoli wstępu: Nocne Wilki to najstarszy klub motocyklowy Rosji. Sięga swymi korzeniami jeszcze poprzedniego ustroju, bo powstał w ZSRR w 1989 roku. Ich liderem jest kontrowersyjny Aleksander Załdostanow ps. Chirurg. Typ macho. Z twarzy trochę zbir. Ale koniec końców, jak niby sobie wyobrażamy harleyowców? Broda — jest, rysy twardziela — niezaprzeczalne, tatuaże — ma, skórzana kamizelka — prawie zawsze, fikuśne rękawice, też skórzane — są. Jak widać, spełnia on wszystkie cechy klasyka gatunku, a do tego ma długie, bujne czarne włosy. Gdy jedzie na swojej machinie i wiatr porywa mu czuprynę, aż prosi się, by grało w tle „Born To Be Wild", tyle że po rosyjsku.

Reklama

Chirurg. Nocne Wilki. Zdjęcie YouTube.

Przy jego osobie rodzi się pewien problem, którego polska opinia publiczna nie może zdzierżyć. Jest kumplem Putina. Dziś oznacza dla nas to tyle, że jest poplecznikiem Imperatora. Wyznawcą Ciemnej Strony Mocy! Amerykanie na domiar złego szepnęli, że Nocne Wilki uznali za grupę przestępczą. I przyznaję szczerze — klub jest upolityczniony. Pokazują się z Putinem, poparli aneksję Krymu, mówią różne nieprzyjemne rzeczy w prorządowych kanałach przekazu. Ale czy Hell's Angels nie byli siłą polityczną w Kalifornii? Podobnie jest z Nocnymi Wilkami. Zrzeszonych w klubie jest koło 5 tysięcy osób. I ich największym problemem teraz jest czarny PR robiony przez kierownictwo. Są przecież wśród nich normalni goście. Kelnerzy, mechanicy, aktorzy, lekarze, nawet korposzczury. Spoiwem ich łączącym nie jest ideologia nienawiści (może paru to jara, ale nie wszystkich), a etos wolności nierozłącznie kojarzony z motocyklem. Duża część z nich to również patrioci, jak w każdym tego typu (nie wiem, dlaczego tak jest, ale zauważyłem to już jakiś czas temu) zrzeszeniu jest. I tak jak nasi motocykliści chcą uczcić rajdami różne pamiętne daty, tak oni wpadli na pomysł, by na 70. rocznicę Dnia Zwycięstwa (zakończenie II Wojny Światowej, w Rosji obchodzone 9.05) dojechać do Berlina i złożyć hołd poległym tam. Trasa ma wieść z Moskwy przez Mińsk, Brześć, Oświęcim, Wrocław, Brno, Bratysławę, Wiedeń, Monachium, Pragę, Torgau i Karlshorst do Berlina.

Reklama

Choć w Polsce mają jedynie zwiedzić Auschwitz (co prawie każdy zagraniczny turysta robi) i złożyć wieńce na cmentarzu radzieckim we Wrocławiu, z opinia publiczna jest postawiona w stan gotowości. Są apele nawet, by straż graniczna nie wpuściła uczestników wyprawy na teren naszego kraju. Wpierw zastanawiano się, dlaczego rząd wydał wizy? Jak okazało się, że w ramach strefy Schengen, wystarczy, że otrzymają wizę państwa docelowego (w tym przypadku Niemiec) i mogą podróżować po terenie Unii. Polska zatem byłaby jedynie krajem „tranzytowym". Zgodnie zaś z informacjami przekazanymi premier Kopacz na wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów, upolitycznieni liderzy Nocnych Wilków nie ubiegali się o wizy niemieckie. Wynika z tego, że zrobili to pozostali członkowie grupy. Ci kelnerzy itd. Zwykli ludzie, niekontrowersyjne postaci.

Putin jadący na trzyśladowcu obok Zaldostanowa w 2011 roku (zdjęcie: Ivan Sekretarev/AP).

Kolejnym pytaniem, które zaczęło mnie trapić, jest skala tego przedsięwzięcia. Mainstreamowe media rozdmuchały to wszystko do ogromnych rozmiarów. Zanim zacząłem szukać szczegóływch informacji na temat „Wilków" telewizyjne krzyki sprawiły, że byłem przekonany, że jedzie cały klub. No bo z kolumny 5 tysięcy motocyklistów można zrobić szum. Gdyby ich zmobilizować, to Luksemburg by spokojnie zajęli. Ale (uwaga) z zapowiedzi organizatorów wynika, że w przejeździe będzie uczestniczyć około 30-40 osób! To pokazało mi, jak bardzo rozdmuchujemy sprawę.

Czując się oświecony, postanowiłem sprawdzić co na to nieodłączne sondaże. I wg Millward Brown SMG/KRC przeprowadzonego dla „Faktów" TVN, 52 procent Polaków nie chce Nocnych Wilków w Polsce. Skojarzyłem to z apelami do straży granicznej o niewpuszczenie i do policji o rozgonienie. Stwierdziłem, że strasznie łatwo dajemy się wkręcić telewizji i narzucić sobie punkt widzenia. Postanowiłem, że najlepiej będzie spytać przechodniów o zdanie na temat przejazdu „Nocnych Wilków" przez nasz kraj. Nie zależało mi jednak na krótkiej wymianie pytania na odpowiedź, chciałem z nimi porozmawiać, przeprowadzić prawdziwą konwersację.

Reklama

Pierwszy był Arek (39 lat), który stwierdził:

„Chcą to jadą. Ja nie wyobrażam sobie w ogóle, że mogą zakazać przejazdu, no bo w imię czego? My też jeździmy do innych krajów i możemy być ostrzegani jako osoby, które nie są mile widziane, ale nie oznacza to, że ktoś może zabronić. My też mamy na świecie niepopularne opinie, takie jest życie. Jeżeli ktoś gdzieś jedzie i nie jest tam mile widziany, to musi się liczyć z tym, że dostanie bęcki. Tak to jest. To jego ryzyko. Ja generalnie nie jestem za jakimś rozgraniczaniem granic, więc jak chcą to jadą po prostu".

Później o opinię zapytałem panią Krystynę (68 lat):

„Przejechać powinni, tylko ewentualnie pod jakimś nadzorem, żeby nie puścić ich tak po prostu samoistnie. Ale przejechać powinni, bo nasi motocykliści też jeździli przecież. Może inna to była sytuacja, bo oni pojechali trochę turystycznie, trochę odwiedzić naszych rodaków tam mieszkających, a tu podłoże jest bardziej polityczno-historyczne. Ale uważam, że powinni przejechać. Wydaje mi się, że media nadały temu wyraz bardziej polityczny, niż w istocie jest".

Ta wspominana analogiczna sytuacja to Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński, który ustami swego komandora, Wiktora Węgrzyna, poparł przejazd Nocnych Wilków, mówiąc: „Wszyscy motocykliści są sobie braćmi. Wszyscy. Gdyby chciano im zrobić krzywdę, będziemy ich bronić".

Powiedzmy sobie szczerze, co łączy tych Lachów z Moskalami? Jakieś ideologiczne szarady czy wyznawanie ponadnarodowego etosu?

Reklama

Postanowiłem więc podczas mego roboczego spacerku znaleźć jakiegoś przedstawiciela rasy tych, którym miłość do dwu kółek płynie w żyłach. I jak przez boskie moce kierowany, natrafiłem na przechodnia z kaskiem w dłoni i zbroją na torsie. Okazało się, że Daniel (33 lata), też słyszał o Rajdzie Katyńskim:

„Co sądzę o tym przejeździe? Sądzę to samo co sądzą oni o przejeździe Polaków do Katynia. To jest klub motocyklowy i ma prawo podróżować po Europie. Mogą podróżować gdzie chcą. Myślę, że to jakaś prowokacja polityczna, bo wychodzi na to, że Rosjanie nie mają problemu z Polakami, ale Polacy mają problem z Rosjanami".

Pan Lech (83 lata), mimo zaawansowanego wieku, chętnie podzielił się swoimi przemyśleniami na temat kontrowersji z przejazdem.

„Wydaje mi się, że jeżeli my mamy prawo przejeżdżać motocyklami w rajdach do Katynia, to oni mają prawo przejeżdżać też przez Polskę. Tym bardziej że oni nie mają zamiaru jechać do Polski, tylko być przejazdem przez Polskę i jeszcze trzy kraje, by dojechać do Berlina. Jesteśmy więc tylko krajem, przez który muszą przejechać, by dostać się do Berlina i tam zadokumentować, że 9. czy jak kto woli 8. maja Niemcy przegrały wojnę. Wydaję mi się, że mnóstwo ludzi u nas jest teraz tak niesamowicie rusofobicznie nastawiona, że rozumiem, że można mieć pretensje do Putina, do kogoś tam, ale żeby nienawidzić wszystkich Rosjan? Wydaje mi się, że to jest przesada. Bo jesteśmy w jakimś sensie manipulowani przez media i polityków, którzy są opętani szałem nienawiści i bezkrytycznie to narzucają ludziom, którzy nie mają własnego zdania i łykają to wszystko, co im się podaje. Tak mi się wydaje. Ja z racji tego, że wszystko przeżyłem, mogę powiedzieć, jak jest. A nie jak chcą, żebyśmy myśleli, że jest".

Usłyszałem potem parę opowieści z Powstania Warszawskiego. Ale każde z nich biło morałem – w każdej narodowości są ludzie źli i dobrzy. Wracając do redakcji, zagadałem jeszcze do jednej osoby, młodej dziewczyny, której wypowiedź pokazała, jak bardzo ją nie obchodzi to całe zamieszanie.

Agnieszka (23 lata):

„A mają jechać przez Warszawę? Nie? Eh, to niech jadą. Jak nie przez Warszawę, to mam wyjebane".