Reklama
Slavek Kral: Jestem w Seulu w Korei Południowej. Jest wspaniale, tylko nie podoba mi się dym, który dochodzi tu z Chin. Jestem na couchsurfingu, czyli mieszkam w czyimś mieszkaniu. Dzisiaj nie robiłem właściwie nic wielkiego, trochę popracowałem z domu, wysłałem kilka maili, przejrzałem oferty pracy, takie tam.
Reklama
Chodzi o program „Pilsno – Europejska Stolica Kultury 2015". Oni promują mnie, a ja ich na moim blogu. Prowadzą też współpracę ze sklepem z ubraniami, więc dostaję od nich kurtki, skarpetki, czapki i inne rzeczy. Ja za to robię zdjęcia Igračka – maskotki, którą dostałem od Pilsno 2015 – przy różnych atrakcjach turystycznych. A oni potem pomogą zorganizować z nich wystawę. Nie jest ciężko znaleźć sponsorów. Wystarczy mieć dobry pomysł. Ja też cały czas szukam nowych.
Do tej pory zebrałem 641 euro (około 2 808 zł). Ale tu nie chodzi o pieniądze. Założenie jest takie, że coraz więcej ludzi ma czytać mój blog, a ja mam być znany. Chcę inspirować ludzi, żeby sami podróżowali i spełniali swoje marzenia. Ale pomaga mi każde peso, euro, każdy funt czy frank. Chciałem znaleźć jakąś pracę tu w Korei Północnej, ale nic z tego nie wyszło, a teraz zostało mi już za mało czasu. Przede mną 15 tys. km drogi powrotnej. Obiecałem mamie, że w sierpniu będę w domu.Czyli to brak pracy skłonił cię do korzystania z crowdfundingu?
Tak.Jak daleko potrafisz dotrzeć za 641 euro?
Zwykle całą drogę jadę autostopem. Ale, żeby wrócić do Czech, muszę przejechać np. przez Pakistan, gdzie ciężko się podróżuje. Dlatego czasem muszę latać, a bilety na samolot są teraz drogie. Wydam na nie pewnie połowę pieniędzy. Reszta spokojnie wystarczy na jedzenie, a to jedyne czego potrzebuję.
Reklama
Tak czy siak, muszę wrócić do domu, pytanie tylko jak. Jeśli będę miał więcej pieniędzy, mogę zostać dłużej w Nepalu i wybrać się na wyprawę w Himalajach, co niestety dużo kosztuje. Albo mógłbym zobaczyć Tadź Mahal. Nieważne, ile pieniędzy dostaję i tak będę przejeżdżał przez NepalJak to, co robisz, ma inspirować innych?
Chodzi przede wszystkim o to, że opowiadam o swoich doświadczeniach. Często słyszę: tak chętnie robiłbym to, co ty! No to dlaczego tego nie robisz? Mamy za dużo wymówek. Ja też nie mam pieniędzy, a mimo wszystko podróżuję.Ale jeżeli każdy robiłby to, co ty, to kto by wspierał innych przez crowdfunding?
Nie każdy może podróżować tak jak ja. Nie dostajesz pieniędzy na urlop we Włoszech. Musisz służyć jakieś większej idei.
Do tej pory nie dostałem żadnych złośliwych komentarzy. Ale na pewno dużo ludzi tak myśli. Pisałem do przyjaciół i prosiłem, żeby udostępnili mój projekt. Ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. Tu wcale nie chodzi o urlop. Ciężko się tak podróżuje. Cały czas żyję na walizkach. Długie dystanse pokonuję na piechotę. Czasem jest za gorąco, czasem za zimno. To jest bardzo męczące. Szczególnie gdy dopiero co rozłożyłeś namiot, a już musisz iść dalej.To dlaczego to robisz?
Bo to kocham. Spełniam swoje marzenia.Masz czasem wyrzuty sumienia?
Nie, bo każdy dostaje coś w zamian. W zależności od tego, ile się wpłaciło, można dostać pocztówkę, kurs angielskiego, bilety na spotkania ze mną. To tak, jakby ktoś już teraz zapłacił za wejście. Darczyńcy mogą też mnie wynająć np. na przemówienie w firmie.
Spełniamy marzenia. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska
Opowiedz nam jakąś historię z podróży.
Na środku pustyni między Chile a Argentyną nie mogłem złapać stopa. Musiałem przenocować na miejscu. Koło drogi stało coś jakby kontener mieszkalny, więc wszedłem do środka przez rozbite okno. W środku wszystko wyglądało jak biuro. Rozłożyłem sobie spanie między biurkami. Rano pod drzwiami stała policja. Okazało się, że spałem w punkcie kontroli granicznej. Na szczęście puścili mnie wolno.