FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Internecie, pozwól żyć

Decydując się na przelew przestajemy być już tylko klientami, stajemy się też inwestorami

Źródło: Kickstarter/Gay Men Draw Vaginas

Czy geje potrafią narysować waginę? Ile warta jest ich wiedza na temat anatomii kobiecego ciała? Okazuje się, że prawie 60 tysięcy dolarów. Tyle przynajmniej udało się uzbierać poprzez Kickstartera dwójce przyjaciół, którzy postanowili wydać album z ilustracjami wagin, narysowanych przez gejów.

Dzięki szczodrości internetu (twórcy projektu potrzebowali na ten szczytny cel „tylko” 37 tysięcy dolarów) ilustracje gejowskiej komuny San Francisco (i nie tylko), skrzętnie kolekcjonowane przez ostatnie 2 lata zostaną zebrane w całość i trafią do potrzebującej klienteli. Piękna historia z happy endem, a wszystko dzięki sile crowdfundingu – jednej z najlepszych rzeczy w internecie, zaraz obok kocich tapet z niemieckich stron hodowców tych wrednych futrzaków.

Reklama

Crowdfunding to nie tylko alternatywne źródło pozyskiwania funduszy dla materializowania swoich odważnych, nieraz nowatorskich pomysłów. To również jeden z największych przejawów społecznego zaufania, jaki można odnaleźć we współczesnym świecie wirtualnej rzeczywistości. W końcu wszystko polega na przedstawieniu przez autora samego szkicu, zarysu produktu, który powstanie jeżeli z własnej kieszeni zdecydujemy się go sfinansować. Tak więc, decydując się na przelew przestajemy być już tylko klientami, stajemy się też inwestorami.  Moje życie, takie ważne.

Chociaż może wydawać się to ryzykownym, to w swojej formule tworzy podwaliny pod komfortową sytuację zarówno dla twórczej swobody autorów danego projektu, jak i naszego wolnego wyboru, czy zechcemy go zasponsorować. Najwyraźniej tym razem świat potrzebował ilustracji wagin, narysowanych przez gejów. Czemu nie?

Podążając szlakiem artystycznych ścieżek crowdfundingu, natkniemy się na znacznie więcej przejawów artystycznej twórczości - w tym na odpowiedź niezależnych filmowców wobec

zjebanego, mainstreamowego przemsyłu kinowej rozrywki.

Przykład? Jakieś 2 lata temu możliwe, że siedzieliśmy na tej samej, wypełnionej po brzegi sali kinowej, oglądając „Iron Sky”, australijsko-finlandzko-niemiecką produkcję sci-fi, która nie powstałaby, gdyby nie internetowa zbiórka pieniędzy. Dlaczego? Może dlatego, że „gdy w 1945 roku III Rzesza chyliła się ku upadkowi, z tajnej bazy na Antarktydzie naziści wysyłali na Księżyc misję ostatniej szansy. Wkrótce po ciemnej stronie srebrnego globu powstała tajna baza, w której hitlerowcy rozpoczeli realizację diabelskiego planu zemsty”. Tak, czytając opis fabuły „Iron Sky” raczej nikogo nie powinno dziwić, że jej twórcy mogli mieć problem ze znalezieniem wsparcia wielkich wytwórni filmowych.

Reklama

Mimo to, produkcja nie tylko odniosła sukces, ale obecnie trwają prace nad jej kontynuacją „Iron Sky: The Coming Race”, gdzie bohaterom przyjdzie się zmierzyć z humanoidalnymi gadami na nazi-dinozaurach. Co jednak ważniejsze, po raz kolejny skorzystano z mocy crowdfundingu, zdobywając kwotę ponad 265 tysięcy Euro. Nazi-dinozaury, człowieku.

Żyjemy w czasach, gdy pod hasłem „filmowej rozrywki” jesteśmy karmieni wysokobudżetowymi gniotami Hollywood, które samo w sobie przypomina konające zwierze, zjadające własny ogon i wyrzygujące z siebie zmielone kawałki czegoś, co widzieliśmy już setki razy, może tylko nie w 3D.

True stroy bro - Paramount Pictures potwierdziło, że jest zainteresowane kontynuacją serii „Transformers”, na 2015 rok przewidziana jest 7 część „The Fast and the Furious”, a ostatnio w kinach mogliśmy podziwiać sequel prequelu reboota „Planety Małp”. To się nazywa „ewolucja”.

Tymczasem w sieci, dzięki crowdundingowi powstają takie cuda, jak:

Kung Fury – komedia i film akcji z domieszką retro sci-fi w klimatach klina klasy B z lat 80. Innymi słowy: zabójcze roboty, nordyccy bogowie, mutanty oraz naziści i dinozaury (jest hype), a po środku tego wszystkiego policjant-renegat, mistrz walki Kung Fury! Autor scenariusza i reżyser David Sandberg ze studia Lazer Unicorns do sfinalizowania projektu potrzebował 200 tysięcy dolarów, otrzymał trzykrotnie więcej.

Wyrmwood – Australijska produkcja przedstawiająca post-apokaliptyczną wizję przyszłości, połączenie kultowego Mad Maxa z gatunkiem Zombie. Twórcy do dokończenia dzieła potrzebowali 20 tysięcy dolarów, uzbierali ponad 37 tysięcy dolarów. Bang! Australia już nigdy będzie taka sama.

Reklama

Samurai Cop: Deadly Vengeance – W 1991 roku powstał jeden z najgorszych filmów wszech czasów. Był tak zły, że kiedy po blisko 20 latach ktoś przypadkiem odkopał jego kopię, „Samurai Cop” z miejsca zdobył rzeszę oddanych fanów. Teraz dzięki Kickstarterowi jest szansa, że świat ujrzy jego kontynuację. Co jednak ciekawsze, w roli tytułowej po raz kolejny wystąpi Matt Hannon, aktor (powiedzmy), były ochroniarz Sylvestra Stallone - facet, którego przez te wszystkie lata uważano za martwego (serio, dopiero ostatnio opublikował w sieci film potwierdzający, że nadal żyje WTF). Sequel do filmu Samurai Cop jeszcze walczy o dopięcie budżetu, więc możecie mu w tym pomóc TUTAJ. Trzymam kciuki.

Crowdfunding to jednak nie tylko super pomysły, które dzięki naszemu wsparciu mają szansę zaistnieć w realnym świecie – to też cała masa niespełnionych obietnic i ocean łez zawiedzionych fanów.

Wystarczy przypomnieć konsolę OUYA, poprzez swoją zajebistość mającą zrewolucjonizować rynek, a która przez wielu została uznana za jedną z największych porażek Kickstartera. Jej twórcy zdobyli na stworzenie produktu ponad 8 milinów dolarów (pierwotny budżet określono na 950 tysięcy dolarów, tak więc to raczej niezła przebitka).

Od momentu jej premiery twórcy starali się na bieżąco poprawiać produkt, dopasowując go do oczekiwań graczy. Mimo to, nadal nie jest trudnym znalezienie w sieci krytyki konsoli.

Poniżej jedna z pierwszych recenzji, która na tamtą chwilę przybliżyła słabe strony OUYI.

Reklama

Polacy nie próżnują i również poprzez możliwości crowdfundingu starają się zbierać złotówki na własne projekty. Wielkim sukcesem naszych rodaków okazała gra komputerowa Superhot. Łódzka ekipa programistów zaprezentowała strzelankę FPS (dla nowicjuszy w temacie… i dziewczyn: First-person perspective shooter), cechująca się dość prostym motywem: w twoją stronę lecą wystrzelone pociski, każdy twój ruch powoduje ich zbliżanie się, wymyśl jak je ominąć i pokonać wroga. Proste? Ponad 250 tysięcy uzbieranych dolarów na Kickstarterze, z czego pierwotnym celem było uzbieranie kwoty 100 tysięcy. Proste.

Jeżeli ktoś z was jeszcze szuka możliwości zdobycia funduszy, z pomocą przychodzi także polskojęzyczna strona crowdfundingowa polakpotrafi.pl, z którego korzystać nie powstydził się chociażby legendarny magazyn komputerowy Secret Service. Co zdecydowanie wyszło mu na dobre.

Crowdfunding rządzi się własnymi prawami. Możesz próbować zdobyć kasę na „najseksowniejszą ładowarkę telefonu na świecie” – bez większego skutku (takowym cudem miał być PAUL, który z 8 tysięcy dolarów uzbierał niewiele ponad 2 tysiące dolarów). Możesz też obwieścić światu, że potrzebujesz pieniądze na ziemniaczaną sałatkę (bo bardzo lubisz ziemniaczaną sałatkę) i z 10 dolarów, które są ci do tego potrzebne dostaniesz… ponad 55 tysięcy dolarów. W internecie wszyscy kochają ziemniaczaną sałatkę.

Niezależnie jednak od efektu naszych kampanii, crowdfunding to dowód, że poprzez internet potrafimy tworzyć też wspaniałe rzeczy, integrując się pod wspólną ideą, na której urzeczywistnienie mamy realny wpływ i przepis. Pieprzyć strony ze ślicznymi kotkami. Pokaż mi czego potrzebuję, a następnie „zamknij się i bierz moje pieniądze”. To internet, miejsce narodzin i śmierci wszystkiego o czym marzysz.