FYI.

This story is over 5 years old.

vice mówi co teraz

Kto waszym zdaniem powinien jeszcze trafić do rządu Mateusza Morawieckiego

Adam Andruszkiewicz został wiceministrem cyfryzacji, chociaż nie posiada doświadczenia w tym kierunku. To nie pierwszy raz, kiedy PiS stawia na takich ludzi. Spytaliśmy Was, kto jeszcze powinien trafić do rządu Mateusza Morawieckiego
Adam Andruszkiewicz na tle polskich flag chwalący Białoruś
Adam Andruszkiewicz chwalący Białoruś i zachęcający do odwiedzin tego kraju. Całość nagrania dostępna na YouTube.

„Na pewno pomogę rządowi dotrzeć do młodego pokolenia, które bardzo mocno mnie wspiera” – zdradza Adam Andruszkiewicz, nowo wybrany wiceminister cyfryzacji, w wywiadzie z „Super Expressem”. Do tej pory mogliście go kojarzyć chociażby z nienawistnych haseł pod adresem mniejszości seksualnych, kategorycznego sprzeciwu wobec przyjmowania do Polski imigrantów, z chwalenia i zapraszania do Białorusi, z tekstów o „pedalskiej warszawce” oraz z pobrania z sejmowej kasy 70 tys. złotych ryczałtu na paliwo, chociaż nie miał samochodu ani prawa jazdy. Z tego ostatniego Andruszkiewicz jednak szybko się wytłumaczył: „kilometrówki są rozliczone prawidłowo, co potwierdza Kancelaria Sejmu”.

Reklama

Poniżej jedno z nagrań wcześniejszych publicznych wystąpień Adama Andruszkiewicza, obecnego wiceministra cyfryzacji:


Co jednak ważniejsze, Andruszkiewicz został wiceministrem cyfryzacji, chociaż nie posiada doświadczenia w tym kierunku. Wcześniej był działaczem ONR, później prezesem Młodzieży Wszechpolskiej, do sejmu wszedł z list Kukiz'15, by później trafić do Wolnych i Solidarnych. We wspomnianym wywiadzie tłumaczy jednak, że wielokrotnie zarządzał przeróżnymi organizacjami zrzeszającymi wielu ludzi oraz posiada wykształcenie wyższe, a to ważna kompetencja [ukończył stosunki międzynarodowe, przyp. red.].

To zdaje się przekonywać posłów Prawa i Sprawiedliwości: Tadeusz Cymański daje mu kredyt zaufania na 100 dni, po których jeśli Andruszkiewicz się nie sprawdzi – powinien odejść; z kolei Janusz Śniadek chwali przedsiębiorczość młodego wiceministra cyfryzacji.

Natomiast prorządowa Telewizja Republika cytuje na swoich łamach deklaracje poparcia Ewy Stankiewicz-Jørgensen, dziennikarki i dokumentalistki znanej m.in. z takich produkcji, jak: Solidarni 2010, Krzyż Solidarni 2010 część druga, czy Lista pasażerów:

„Siła hejtu złych ludzi, złodziei wobec świetnego posła Andruszkiewicza dowodzi, że jego nominacja jest świetną decyzją dla państwa, dla dobra naszej wspólnoty narodowej (choć niektórzy się tego Narodu wstydzą i chcą obrzucić błotem). Posłowi – jednemu z najuczciwszych – gratuluję”.

Reklama

To nie pierwszy raz, gdy „Dobra zmiana” stawia na ludzi bez doświadczenia, ale z dobrymi chęciami. Wszyscy chyba dobrze pamiętamy Bartłomieja Misiewicza, rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej, który nie miał nawet wykształcenia wyższego, kiedy pracował w resorcie obrony i w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.

Pod koniec zeszłego roku portal NaTemat opublikował obszerną listę członków rodzin polityków PiS, którzy w ostatnim czasie aktywowali się zawodowo, znajdując świetne nowe posady. Głośną sprawą było wtedy zatrudnienie syna ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego w Banku Światowym, co rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska tłumaczyła następująco: „To nie znaczy, że cokolwiek jest ułatwiane. Dzieci polityków, nasze dzieci są młode, zdolne, wykształcone, znają języki i dokonują własnych wyborów życiowych i nie potrzebują do tego mamy, ani taty".

Mamy i taty nie potrzebowały raczej też najbliższe współpracownice Adama Glapińskiego, prezesa NBP, o których wykształceniu prawie nic nie wiadomo, oprócz tego, że jedna z nich posiada magisterium z filologii rosyjsko-ukraińskiej i jak podała Gazeta Wyborcza ma zarabiać w banku ok. 65 tys. zł miesięcznie, a druga „mogła się znaleźć w ważnej instytucji finansowej wbrew dyrektywie UE".

Wisienką na torcie zdaje się tutaj przypadek Ryszarda Makowskiego, współtwórcy kultowego już „Studia Yayo”, który miał dostać posadę konsula naszego kraju w Los Angeles, ale ostatecznie propozycję odrzucił w imię „niezależności".

Pozostaje pytanie, kto jeszcze powinien znaleźć się w rządzie Mateusza Morawieckiego? Niedawno Popek Monster zadeklarował, że ma „kurwa osobiście tego dość”, dlatego dla dobra swoich dzieci, naszych dzieci, zajmie się polityką i stworzy partię Młoda Polska. Tylko po co rozbijać się na małe inicjatywy i lawirować gdzieś w okolicach 2 procent poparcia jak jego polityczny kolega Janusz Korwin-Mikke? Czy Popek nie byłby idealnym kandydatem do ministerstwa kultury? Wszakże zanim zniesiono jego europejski nakaz aresztowania dużo czasu spędził za granicą Polski. Zapewne zna języki i wie o potrzebach Polonii więcej, niż chociażby taki zespół Contra Mundum, nazwany w 2017 roku „ambasadorem polskiej kultury", na którego liczącą 3 koncerty trasę po Wyspach miało pójść 150 tys. złotych z kieszeni podatnika.

Ministerstwo obrony? To akurat proste: Mariusz Pudzianowski. Już sam obwód jego mięśni odstraszyłby każdego wroga naszej ojczyzny. Byliśmy jednak ciekawi, jakie są wasze typy. Odpowiedzi znajdziecie poniżej, wciąż możecie dodawać nowe nazwiska razem ze stanowiskami. Tylko pamiętajcie, że niezależnie od tego, kogo wy wybierzecie, a kogo wybiorą politycy – nie ma to już najmniejszego znaczenia. W lipcu 2017 roku premier Morawiecki zawierzył kraj Czarnej Madonnie, więc wszystko będzie dobrze.

Poniżej możecie dopisywać swoje ministerialne typy: