Chonabibe razy 10. Chcieć to móc!

FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Chonabibe razy 10. Chcieć to móc!

Ambasadorzy wschodu będący poza podziałami terytorialnymi i poza gatunkami obchodzą wspaniały jubileusz.

Mistrzowie uśmiechu, melodii, dobrego groove'u i beatboksu, co to ogarną dobry mixtape, album, ale też klub i festiwal. 17 czerwca obchodzą w sobotę swoje dziesięciolecie. Nie wiesz czy wpadniesz? Przeczytaj, a będziesz mieć pewność.

Beatbox

Zanim jeszcze Hubert "Jahdeck" Pyrgies i Mateusz "Fat Matthew" Jaroszewski znaleźli się w zespole Chonabibę, beatboksowali wespół z Przemysławem "Nubi01" Kawką w założonym w 2004 roku i istniejącym przez pięć lat Al-Fatnujah. Jak sobie radzili? Na to pytanie odpowiedzą eksperci:

- To był najlepszy polski zespół bitboksowy. Kiedy byli aktywni, styl i pomysł na siebie był najważniejszą częścią beatboksu, teraz nowe pokolenie stawia trochę bardziej na techniki basowe i szybkość. Tak się dzieje z wieloma dyscyplinami. Każdy ma dostęp do skomplikowanych technik, ale nie każdy szuka dalej w sobie. Oni szukali i to głęboko. Otoczeni wspaniałymi przyjaciółmi, potrafili dawać z siebie to, co w nich muzycznie najlepsze - mówi Krzysztof "Blady Kris" Kadela.

Reklama

- Obecnie większość topowych beatbokserów jara się głównie jak najgęstszym upchaniem 32 dźwięków w takcie, najlepiej w 270 BPM , co jest fajne, ale na dłuższą metę męczące. A tu mamy ciekawe podejście polegające na odpuszczeniu techniki rytmicznej na rzecz harmonii. Chłopaki poszli w muzykę, co na dobre im wyszło – dodaje Patryk "Tiktak" Matryk.

Do osiągnięć Al-Fatnujah należy występ na mistrzostwach w Berlinie i "10 Kilobeatz" - nagrany zaledwie w dziewięć godzin w IGS Studio, szybko wyprzedany, pierwszy w Polsce mixtape beatboksowy, gdzie znalazło się disco, r'n'b, ragga i elektronika.

Dyskoteka

"Lawina pomysłów, projektów, soundsystemów, koncertów na żywo i DJ-ów z całego świata. Miejsce, gdzie poczujesz się u siebie i spotkasz dobrych ludzi. Klub, kawiarnia, chilloutownia, kino, miejsce, w którym przeżyjesz wiele niezapomnianych imprez i chwil.Cieszymy się, że nareszcie możemy Wam już powiedzieć - otwieramy Dyskotekę Chonabibe!" - pisali dumni pomysłodawcy. Klub otwarto 3 października 2008 roku w Lublinie, przy ul. Okopowej, a dwudniową impezę - prócz Al-Fatnujah rzecz jasna - zaszczycili Geto Blasta, DJ 600V, Fokus, DJ Bart z Jupikiem i Rasmentalism z DJ-em DBT.

"Nasza działalność była po to, żeby integrować i łączyć, choćby reggae z hip-hopem, bo takie łatki nie miały dla nas większego znaczenia. Przez klub, który prowadziliśmy w Lublinie, światy się ze sobą połączyły. I legendarne Geto Blasta, i raperzy tacy jak Szach, producenci tacy jak Zania, wymieszali się w jednym tyglu (…) Zawsze u gruntu było założenie łączenia stylistyk. Nie lubiliśmy imprez w jednym klimacie. No dobrze, koncert rapowy jest OK, ale już didżej przez całą grający tylko hip-hop to nudne. Mieliśmy różnych znajomych słuchających bardzo różnych rzeczy i naturalnym pomysłem było spotkanie się tych zajawek. Działalność klubu to było apogeum tego towarzyskiego kotła. Przychodziły osoby z odmiennych światów, mimo wszystko robiliśmy jedną rzecz. Jego koniec zbiegł się w czasie z końcem zespołu, zatem postanowiliśmy muzycznie zadziałać" - mówił mi w wywiadzie Hubert "Jahdeck" Pyrgies.

Reklama

Mixtape

"Muzyczne ramię lubelskiej balangowej specgrupy - Chonabibe Sound - przedstawia Chonabibe Mikstejp: ponad dwie godziny muzyki, 50 numerów a w nich 36 mc's, 26 producentów, 9 beatboxerów i 4 Dj'ów" - donosili w 2011 roku autorzy. "Chonabibe Sound to zespół muzyczny będący kontynuacją twórczości nowego pokolenia lubelskich artystów. Energiczne połączenie wielu inspiracji nie dających się zamknąć w ramach jednego gatunku muzycznego. Elektronika, klasyczna perkusja, syntezatory, sample i organiczny beatbox w połączeniu z wokalami Jahdecka i Fat Matthew tworzą band w nowoczesnej formule. Chonabibe Sound korzysta z doświadczeń swoich projektów takich jak Al-Fatnujah czy Geto Blasta Band" - czytamy. A mixtape? Jest "podróżą przez style, tak różne jak imprezy organizowane przez Chonabibe w Lublinie". Oddajemy głos jednemu za zaproszonych, gliwickiemu raperowi Skorupowi.

- Jahdecka i Mateusza pamiętam jeszcze z Al-Fatnujah, oglądałem ich koncerty na Warsaw Challenge i, co ciekawe, kiedyś przypadkowo w Berlinie, będąc na spacerze koło bramy Brandenburskiej. Idę sobie, a tam oni grają koncert na jakimś dużym festynie. Ta ekipa zawsze była kreatywna artystycznie, ale też niesamowita organizacyjnie. Prowadzili w Lublinie klub muzyczny, teraz organizują duży festiwal, a oprócz tego szereg innych koncertów i nasza znajomość z tego też się wzięła, że miałem zaszczyt grać na kilku organizowanych przez nich bibach. Kiedy wyszła inicjatywa mixtape'u i okazało się, że mogę się na nim udzielić, to długo się nie zastanawiałem, podesłałem jeden swój kawałek "Kowboj" i wymyśliłem jeszcze "Rybę" na beacie Zeteny, do której dograł się Jahdeck. Ten ostatni kawałek zagramy na 10-leciu zespołu. Plus niespodziankę przygotowywaną na tę okazję.

Reklama

Lider

- Myśląc Chonabibe i wcześniej Al-Fatnujah trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć - jest zespół utalentowanych ludzi, to ważne, ale nie wystarczające do sukcesu. Jeśli nie ma kogoś kto to pociągnie za mordę cały ten pociąg, to nie będzie niczego, hasztag Kononowicz. Hubert "Jahdeck" to jest od zawsze człowiek, któremu chce się i nie zna powszegnego sieniedasizmu. Myślę, że poza oczywistymi talentami artystycznymi - to Hubert jest protopolastą sukcesu projektu Chonabibe – mówi Karol "Zeto" Sadurski, weteran lubelskiej sceny, niegdyś raper i - w latach 1999-2012 - wydawca.

I rzeczywiście Jahdeck z niejednego pieca chleb jadł, cierpliwie doskonalił się muzycznie i trzymał rękę na pulsie, w czym nie przeszkodziła mu nawet przeprowadzka do Warszawy i mała córeczka na głowie. "Koniec Al-Fatnujah był bardzo ciekawym doświadczeniem, na karku tych lat było już 21 i nagle ciach, nie ma kasy. Ja już jestem rozwydrzonym młodym artystą i myślę, że jak założę nowy zespół, to z dnia na dzień, lecąc na dokonaniach poprzedniej grupy, wskoczę na tę samą półkę i będę bezproblemowo kontynuował swoją szczęśliwą drogę… Fajnie było się zderzyć z rzeczywistością, zrozumieć, że mając regularny zespół z muzykami, muszę włożyć trzy, cztery razy tyle pracy by kogokolwiek tym zainteresować, stworzyć autorski materiał. Starałem się zawodowo zawsze trzymać okolic muzyki. Wspominane warsztaty, produkcja studyjna czy konferansjerka" - opowiadał mi zarażający entuzjajem, niezwykle pogodny, ale i zdeterminowany artysta.

Reklama

Reggae

Chonabibę szybko przestało być zainteresowane funkcjonowaniem jako zespół reggae-rapowy, choć trzeba przyznać, że od żadnego środowiska nie dostali tyle wsparcia, co od fanów karibskiej pulsacji. Koncerty? Wymieńmy tylko Ostróda Reggae Festival, Sławską Noc Reggae, bielawskie Regałowisko, warszawski Reggae Dub Festival i pomorski Reggaenwalde. "Klimaty reaggae'owe i dancehallowe są im coraz bliższe. Doskonale widać po nich progres. Przez cztery miesiące nauczyli się śpiewać trzygłosowe harmonie bez grama fałszu" - mówił w 2008 roku Olo Mothashipp, wówczas klawiszowiec Vavamuffin, producent.

Lata później Mirosław "Maken" Dzięciołowski, znawca i promotor reggae, dziennikarz nie może się zespołu nachwalić. Komplemetuje chłopaków za to, że czują reggae i sprawnie wykorzystują jego elementy. - Oprócz tego potrafią dobrze grać, pięknie śpiewać i ich teksty są ciekawe i oryginalne! To jedna z moich ulubionych polskich grup - dodaje. Nic dziwnego, że Chonabibę jest chętnie zapraszane do Strefy Dread, radiowej audycji Makena, a nawet dało w niej koncert!

Migracje i Panoramy

Debiutancki album Chonabibę powstawał blisko cztery lata i ukazał się w 2014 roku nakładem UrbanRec. Muzyki funkcjonującej właściwie poza gatunkami nie robi się od ręki. "'Migracje' oferują wiele. Zaczynają się od anielskich chórów w towarzystwie beatboksu, by przeskoczyć do rozderganych klawiszy, miękkiego basu w lekkim latynoskim sosie. Skręcają w dub, po czym częstują rapem do wtóru kontrabasu, fletu, skreczu Feel-x'a i ostrej gitary. Łapią oddech przy delikatnym house'owym pulsie i kawiarnianym jazzie, zrywają się w funk-rockowym, zbrojnym w drapieżny bas bangerze. Nie ma żadnego problemu, gdy trzeba stanąć okrakiem, jedną nogę zostawiając gdzieś na wysokości Filadelfii, drugą bliżej polskiego, mniej wysublimowanego popu. Do tego wszystkiego nad całością unosi się zapach dobrego jamajskiego towaru" - pisał CGM. "Rozpiętość inspiracji niemalże od Mobb Deep do Soundgarden, nawiązując do klasyka. W tracku 'Co To Jest' (chyba czym nie jest?) przedstawiona została w bardzo ciekawy sposób muzyczna droga do ostatecznego nazewnictwa 'Migracji', czyli po prostu muzyki miejskiej. Stawiam wszystko, że Chonabibe rozbrzmiewać będzie w parkach, na ławkach, na skwerkach, na grillach i innych podobnych sytuacjach, jakie przychodzą do głowy w okresie wiosenno-letnim. Chonabibe zaskoczyło mnie 'Migracjami'. Spodziewałem się konkretnego materiału, ale nie aż tak dopracowanego" - recenzował piórem Macieja Sulimy Popkiller. Płyta dotarła do 13. miejsca listy OLiS.

Rok późniejsze "Panoramy" wspięły się na miejsce 25, za to były jeszcze bardziej eklektyczne, a wyprodukował je cytowany wcześniej Mothashipp. Nasza recenzja tutaj.

Reklama

Lublin

Lublin jest studenckim, otwartym miastem ze swoimi muzycznymi tradycjami, ale jeżeli chodzi o młodą muzykę miejską, nie miał szczęścia.

- U nas niestety przez wiele lat panowało przekonanie, że podziemie rządzi i nie ma co się pchać do jakichkolwiek wytwórni, bo to sprzedawanie wizerunku i komercja z tym paskudnym zabarwieniem - mówi Tomasz "Dolar" Dymek, znany z freestylowych bitew, lubelski raper. Jeżeli szukać ambasadorów regionu, to najlepiej patrzeć w kierunku Juniora Stressa i rzecz jasna bohaterów naszego artykułu. Spójrzmy tylko na singlowy "Wschód" - rzeczywiście jest tu wschodni sentyment do melodii, otwartość, serdeczność. Dla pewności pytam jeszcze Dolara o to czy można panów postrzegać jako wizytówkę lubelszczyny.

- Myślę, że tak. Taki numer jak "Jestem tu u siebie" był swego czasu hymnem praktycznie każdej imprezy w Lublinie, a Chonabibe niemal zawsze gwarantował zajebistą frekwencję na imprezie. Zanim Ras pojawił się na szerszych wodach, ludzie w Polsce kojarzyli z Lublina trochę mnie ze sceny freestyle i mocno chłopaków z Chonabibe. Myślę, że solidna wizytówka, bo oni są trochę nieszablonowi. Zawsze wymykali się konwencjom i klasycznym założeniom rapu. W Chonabibe znajdziesz wpływy różnych gatunków i nurtów, to tak jak dawno temu, wielokulturowy Lublin.

Kooperacje

Chonabibe nie tylko zapraszało do swoich produkcji gości, ale też chętnie było zapraszane. Jeszcze w czasach Al-Fatnujah, rozpalili swoim refrenem "Linię ognia", jeden z lepszych kawałków na debiucie Rasmentalismu, wybrany zresztą do grona utworów opisanych w "Antologii Polskiego Rapu". Później błyszczeli w utworze tytułowym na "Sound Systemowej Sceny Synu" Juniora Stressa i w "Zdmuchnij kurz", singlu promującym "Outro" Lilu. Raperka i wokalistka zapytana o znajomość i historię numeru zaczyna wspominać: wspólny freestyle w namiocie, kiedy wbiła się chłopakom na scenę jednego z letnich festiwali i wspólnie sobie pośpiewali "King of my castle"; Koncert w klubie Chonabibe, po którym wraz z kelnerem-oddźwiernym, wściekłym, że nie został puszczony na koncert, wypili pół whisky z piwniczki właściciela przybytku, w którym artystka wraz ze swoimi muzykami nocowała; plan klipu do numeru z "najdłuższym refrenem świata", gdzie wino w kieliszkach było jak najbardziej prawdziwe.

- Dlaczego współpracowaliśmy? Bo są piękni, zdolni i kochani. A do tego piszą same hity - mówi Lilu. - To są diabelnie zdolne, wszechstronne bestie, bardzo lubię ich płyty. Można się czepiać, że mają proste teksty, ale chwytają: i za ucho, i za serducho, do tego są szczere. To są goście, którzy śpiewają pięknie, ale jak prawdziwi faceci. I wcale nie muszą mieć długich kłaków, brody, gitary i chrypy, żeby w tym śpiewaniu być męskimi" - dodaje. I temat jest w zasadzie zamknięty.

Reklama

Jubileusz

"Po wyprzedanym koncercie z orkiestrą Tomasza Momota, wracamy do sali operowej Centrum Spotkania Kultur: - informuje grupa zapraszając na hucznie obchodzone 10-lecie zaplanowane na 17 czerwc i startujące o godz. 19.

- Będzie to cała historia Chonabibe w pigułce - począwszy od koncertu supergrupy Al-Fatnujah, która będzie reaktywowana specjalnie na tę okazję, jeden jedyny raz, przez kolaboracje z rożnymi goścmi (Marika, Lilu, Junior Stress, Rasmentalism, Skorup, Bu, Rahim i inni), aż po utowory Chonabibe w tym niepublikowane nowości i świeże projekty. Ponad to koncert będzie w wyjątkowych okoliczościach, bo w jednej z najnowocześniejszych i najpiękniejszych sal operowych w Polsce - twierdzi Krzysztof "Kylas" Szmydt - producent wydarzenia. I zapewnia, że Chonabibe ma to do siebie, że nigdy nie nudzi, za to zawsze zaskakuje.

Ciekawostką będzie przedpremierowy koncert nowego projektu Jahdecka. Nazywa się Bajka o dorosłych, ale tylko dla dorosłych nie będzie, bo cała impreza jest przyjazna rodzinom. Wpadajcie wielopokoleniowo i z przyjaciółmi! A po dokładkę zapraszamy na renomowany Chonabibe Festiwal, który 11 i 12 sierpnia odbędzie się w Opolu Lubelskim. Kto, prócz gospodarzy, zagra? Na razie - to jeszcze nie koniec - zapowiedziani zostali Mery Spolski, Radikal Guru, Paluch, PRO8L3M, Włodi, Hades i Jarecki.

Singiel

Jeżeli ktoś jeszcze nie został namówiony, Chonabibe ma dla Was świeżutki singiel. "Wiatr" to wibracja funky, która niesie dwa dobre wokale (posłuchajcie jak Mateusz i Huber wyciągają "górki"). Refren jest zaraźliwy, chórki kapitalne, a teledysk, w którym członkowie Chonabibe wymieniają się funkcjami sporo mówi o zespole - panowie są na tyle muzykalni, że tego typu wymiany nikogo by specjalnie nie zdziwiły. "Wiatr" jedny z przebojów lata? Czemu nie?