LCD Soundsystem - American Dream

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

LCD Soundsystem - American Dream

Absolutna muzyczna Liga Mistrzów.

Płyta roku? Jeśli nie to na pewno bardzo mocny kandydat do tego tytułu. A to wszystko za sprawą perfekcyjnego balansu między gęstą, wielowątkową treścią przekazu, a eklektyczną formułą stylistycznego patchworku, którą zastosował James Murphy podczas nagrywania "American Dream" - albumu wybitnego i… po prostu pięknego!

W tych dniach, kiedy większość fanów rozpływa się nad zawartością czwartej płyty Murphy'ego, a recenzenci zwracają uwagę przede wszystkim na spektakularny powrót (po siedmiu latach!) projektu amerykańskiego muzyka, mnie najbardziej zaintrygowała "angielskość" tego albumu. Krążka "zlepionego" (ale z jakim smakiem) z najlepszych muzycznych inspiracji rodem z Wysp, po jakie mógłby sięgnąć każdy dance-punkowy artysta. Gdyby oczywiście miał takie znakomite ucho do muzyki i ten swoisty luz, którym emanuje lider LCDS Soundsystem.

Reklama

Bo trzeba powiedzieć, że nagrywając swój najnowszy materiał James sięgnął po wręcz ikoniczne wzorce - dźwięki, które wymyślili lub najlepiej grali tacy wykonawcy, jak Gang Of Four, The Clash, Joy Division, Talking Heads, David Bowie czy Depeche Mode. Absolutna muzyczna Liga Mistrzów. Wielu próbowało ich naśladować, ale tylko nielicznym udało się nie ośmieszyć w starciu z absolutem. Dla przykładu - podobną technikę dźwiękowego kolażu-miszmaszu w kreowaniu swojego autorskiego projektu Gorillaz stosuje Damon Albarn. I choć jego najnowszy krążek "Humanz" to dzieło całkiem udane, strawne i w wielu miejscach po prostu przebojowe, to przy "American Dream" nagle traci blask.

Nie bójmy się więc tego powiedzieć - czwarta "pełnowymiarówka" LCD to album genialny. Wybitny. A przede wszystkim absolutnie pełny i skończony. Bo choć składa się tylko z dziesięciu utworów, to dzieje się w nich więcej niż na wszystkich płytach, które słyszałem w tym roku. Serio. I bez żartów.

A skąd ta magia? Ano z eklektyzmu. Bo każdy dźwięk, który został zagrany i nagrany na "American Dream" jest "post". Czyli wszystko to już było. W oryginale. A James Murphy tylko nam to przypomina, odświeża, (re)interpretuje, podaje w nowej formie…

Bierze więc IDM, EDM i new romantic i lepi z tego tak przebojowy (a przecież bardzo spokojny) opener w postaci "Oh Baby". Z kolei w "I Used To" łączy klimat mrocznych songów Joy Division z tanecznym, klubowym bitem. I wygrywa. W równie imponującym stylu, co sięgając po post-punkowe i post-reggae'owe klimaty w - przypominającym dokonania supergrupy Big Audio Dynamite - utworze "Change Yr Mind".

Istotne jest rownież dźwiękowe "spoiwo" tego grania, jakie serwuje nam właśnie LCD - muzyka elektro, ale ta bardziej piosenkowa, by nie powiedzieć popowa. A więc nie bezduszny, automatyczny klubowy rytm, ale tak ładne melodie, jakie słyszymy choćby w tytułowym utworze - moim ulubionym fragmencie z tego znakomitego krążka. Albumu, którego każdy klocek puzzle choć jest inny, to idealnie pasuje do siebie.

No bo weźmy taki finał "American Dream" - natchnioną afro-beatem, brzmiącą niby zaginiony utwór późnych The Clash "Emotional Haircut" i "zamykacz" w postaci epickiego (12 minut!) transowego i wolnego "Clack Screen" - mądrzej, piękniej i bardziej czule chyba nie da się już grać! Dlatego słuchajcie "American Dream". Mimo że taki bardzo angielski!

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.