FYI.

This story is over 5 years old.

Szukamy odpowiedzi na ważne pytania

Czy "…Ready for It" Taylor Swift to najbardziej fantastyczno-naukowe wideo w dziejach gatunku?

Sprawdźmy.

Dawno, dawno temu, w okolicach wydania "1989" Taylor Swift zależało na tym, żeby wszyscy się z nią identyfikowali. Oznaczało to między innymi pełne słońca, polaroidowe kadry w teledyskach oraz emanowanie urokiem, który mogą zapewnić tylko pieniądze i VIP-owska wejściówka na Coachellę. To jednak przeszłość, a dziś mamy rok 2017, czas techno-terroru i rzeczywistej realizacji najgorszych dystopijnych przypowieści. Taylor to oczywiście rozumie, więc współpracując z niezwykle ambitnym reżyserem Joephem Kahnem wykonuje brawurową woltę estetyczną w stronę tej nowej normalności. Teledysk do "…Ready for it" to nie tyle doświadczenie muzyczne, co spełnienie wszystkich mokrych snów fanów science-fiction. Co powiedziawszy, jako taki właśnie człowiek, postanowiłem sprawdzić jak bardzo nerdowskie jest to wideo.

Reklama

Jak wskazywało wiele osób, oczywistym punktem odniesienia dla tego klipu jest niezbyt udany tegoroczny remake "Ghost in the Shell", ale nawiązania sięgają o wiele głębiej. Po pierwsze - całe to wideo jest cholernie cyberpunkowe. Jeśli nie wiecie czym jest cyberpunk, to wyobraźcie sobie sklejkę SF z czarnym kryminałem, gdzie każdy jest zcyborgizowanym antybohaterem, światem rządzą korporacje i każde miejsce na świecie wygląda jak Hong Kong lub Tokyo w ponury wieczór.

Wchodnioazjatycki napisy lub szyldy? Lśniące od deszczu ulice? Lekki neonowy poblask na wszystkim? Wszystko na miejscu, kochana. Ridley Scott i William Gibson na pewno pęcznieją z dumy. Tyle że to również apogeum tej estetyki. Spadówa, nerdy, cyberpunk od dawna nie jest już fajny.

Sam też kocham Destiny 2, bo Bungie solidnie poprawiło pomysły z oryginalnej gry. Miło wiedzieć, że z Taylor także jest zagorzała graczka.

Rollerball? Klasyka.

Koń to pewnie nawiązanie do sceny z pierwszego "Blade Runnera", ale wydaje mi się, że może to być również ukłon w stronę "Perplexing Pegasus" Rae Sremmurd.

Strzelanie promieniami z ręki niczym Imperator Palpatine to moim zdaniem nieco zbyt duże przegięcie w stronę "Patrzcie, jaki ze mnie złol!".

A na sam koniec Android Taylor przyjmuje chrystusową pozę Neo z końcówki trzeciej, wymęczonej części "Matrixa", pokazując, że pokonała wszystkich złych. Chyba. Ale kim są ci źli w klipie? Być może w świecie, gdzie automaty imitują ludzkie zachowania pytania o "dobro" i "zło" nie mają większego sensu.

Budżet tego klipu musiał być niebotyczny i obiektywnie rzecz biorąc, całość wygląda niesamowicie. Kahnowi należą się gorące oklaski za pracę nad tymi wszystkimi efekciarskimi ujęciami. Taylor ujawnia się w nich jako prawdziwa fanka SF, a ja wciąż nie potrafię uwierzyć, że popkultura nasiąknęła fantastyką już do tego stopnia, by największa popowa gwiazda świata, zdecydowała się wejść w ten trend. Klip do "…Ready for It" wyznacza nową granicę, więc rzućcie na niego okiem i nie przestawajcie marzyć. To chyba jego najważniejszy przekaz.

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.