FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Bonson - Znany i lubiany

Charakterny rap ze Szczecina. Na odtrutkę od trapów i słegów.

Męczą was te nowe rapy, gdzie od rapu więcej jest koniunkturalizmu i dbania o wizerunek? Jeśli tak i jeśli szukacie czegoś bardziej charakternego i bardziej z jajami, to czas sięgnąć po album "Znany i lubiany" Bonsona. Gwarantowana godzina "tłustego rapu" - jak głosi tytuł jednego z numerów.

W różne klimaty Bonsona ciągnęło ostatnimi laty i zdarzało się, że odlatywał daleko od klasycznych brzmień, co nie zmienia jednak faktu, że nigdy nie pretendował do miana idola tych, co to lubią potrapować i posłegować. Na nowej płycie zresztą co raz puszcza kuksańce w stronę takich wynalazków i nie certoli się mówiąc, że jest wk***ony, "bo się scena spedaliła". Jak jesteś pan raper celujący w wywożone przechwałki na zasadzie: "elo, sprawdź, k***a, jak ich niszczę", Bonson ci odpowiada: "zamknij p***ę, od słuchania takich gniotów mam wysypkę".

Reklama

Zrobiło się wulgarnie, trzeba gwiazdkować co drugie słowo, ale cóż - "Znany i lubiany" z pewnością nie jest materiałem, którego słucha się przy mamie. "Znany i lubiany" nie jest też materiałem, którym będziecie mogli przekonać swoich znajomych, że rap to taki mądry jest i ładny. Do takich zabiegów warto posłużyć się znajomością Taco Hemingwaya, a Bonsona musicie zostawić dla siebie i dla ziomali, którzy łakną pełnokrwistych rapów. Szczeciński wykonawca nie jest bowiem specjalnym asem, jeśli chodzi o wymyślność tematów i ich przedstawienie. Obraca się bezustannie dokoła kilku wątków, wśród których dominują okołorapowe i okołobranżowe przemyślenia - ale tak po prawdzie, trudno to uznać za wadę.


Jeśli chcesz być na bieżąco z tym co najlepsze w polskim rapie, koniecznie polub fanpage Noisey Polska


W przypadku Bonsona najzwyczajniej w świecie zdaje to egzamin. Jego wersy walą po uszach, są dosadne, nieuładzone, pełne energii. Raper nie zastanawia się, co wypada, a czego nie wypada, tylko nawija prosto z mostu, przez co dużo tutaj agresji i dużo drwin z otoczenia. Słuchając go, ma się wrażenie, że wszystkie te utwory powstały pod wpływem chwili i nie były później w nieskończoność cyzelowane, co nadaje im autentyzmu i sprawia, że wiadomo, co jest białe, a co czarne - bez półsłówek i owijania w bawełnę.

Ciekawym patentem okazało się podzielenie albumu na dwie właściwie autonomiczne części. Pierwsza połowa "Znanego i lubianego" ma zdecydowanie nowoczesne oblicze, podczas gdy oblicze drugiej połowy jest bliższe rapowym korzeniom. Wystarczy zresztą zerknąć na listę producentów - za bity na pierwszej połówce odpowiadają m.in. Matheo i Deemz, a na drugiej - The Returners i Soulpete. Bonson radzi sobie na każdym podkładzie, bo o ile do tej monotematyczności ktoś się może przyczepić, tak od strony technicznej nie można mu niczego zarzucić. Świetnie kontroluje głos, wie, kiedy zrobić pauzę, a kiedy zapodać mocniejszy akcent. Jakkolwiek głupio to brzmi, ale po prostu umie zagospodarować bit jak na klasowego emce przystało.

Tytułem zakończenia, żeby nie przynudzać: jeżeli oczekujecie po tym albumie, że reprezentant Stoprocent nagle zaczął cudować wielowątkowe storytellingi, darujcie sobie. Jeśli po prostu chcecie posłuchać dobrze dysponowanego Bonsona (oraz takich gości jak Mielzky czy Laikike1), to nie rozumiemy w Noisey, na co jeszcze czekacie.

Bonson - Znany i lubiany, 2016, StoproRap